Rozdział 1
Artem
- Mówię ci, ta kobieta przechodzi wszystkie normy – powiedziałem, odstawiając z hukiem szklankę pełną alkoholu. – No ja pierdziele, co to ma być? W życiu nie spotkałem takiego wyszczekanego babska.
- Oho – mruknął tylko Styks, siedząc naprzeciw mnie z piwem w ręku. – Dawno tego nie grano.
- Czego niby? – warknąłem, na co ten wyznał, wskazując na moją szklankę:
- Na piciu z gadaniem o kobietach.
- Ty wiecznie po pijaku gadasz o żonie – zauważyłem zirytowany, na co ten przyznał:
- Tak, bo to moja żona. Ty jednak... nie wiem, kiedy ostatnio mówiłeś o kobiecie...
- Nawet tak na mnie nie patrz - oświadczyłem, biorąc wielki łyk ze swojej szklanki. – To zwykły, wkurzający wrzód na dupie. Żebyś ty słyszał, jak ona pyszczy! – znów się wkurzyłem. – Zachowywała się jak cholerny zakapior z ulicy, gdy ze mą rozmawiała – normalnie miałem ochotę ją...
- Przelecieć? – wtrącił zaciekawiony, na co zaprzeczyłem gwałtownie:
- Nie! Czyś ty oszalał?! W życiu nie wziąłbym takiej pyskatej, wyszczekanej...
- Jak wygląda? – zapytał zaciekawiony, a ja wyznałem nieświadomie:
- Jasna cera, wielkie, zielone oczy, blond szopa na głowie... - i urwałem, roztrzepując włosy, by zaraz krzyknąć na niego: - To nie ma żadnego znaczenia!
- A ja widzę, że ma – stwierdził, aż złapałem go za wsiaż z pulsującą żyłką:
- Coś ty powiedział?
- Że ta mała, wyszczekana i pyskata blondynka o wielkich, zielonych oczach, wpadła ci w oko – i nagle pstryknął mnie w czoło tak silnie, że aż go puściłem, masując obolałe miejsce i czując, że będę miał tam siniaka.
- Cholera!
- Zamknij się w końcu i słuchaj – powiedział, a ja zamilkłem, ale wcale nie dlatego, że ciekawiło mnie to, co mówił: - Stary, ja nie wiem, czemu robisz z tego jakiś problem. Z tego, co mi tu krzyczałeś wynika, że ona ma w dupie twój wygląd, chociaż go widać doceniania, skoro mimochodem nazywa cię przystojniakiem. Jest wygadana i wyszczekana – i dobrze, widać w końcu stanął na twojej drodze ktoś, kto nie kuli się pod samym twoim wzrokiem.
- Ona mi się nie podoba – zaprzeczyłem, choć od razu pojąłem, że nawet dla mnie mój głos nie brzmiał przekonująco. – Poza tym i tak przestała przychodzić na zajęcia – wyznałem, znów sięgając po trunek. – Widać wkurwiłem ją tak bardzo, że postanowiła mnie olać.
- Ech... a tak fajnie się zapowiadało...
- Nic się nie zapowiadało – wycedziłem, biorąc kolejny łyk. – W ogóle po cholerę ona tam poszła? Pierwszą lekcję praktycznie przespała, a potem tylko obserwowała, aż w końcu wybuchła.
- Hm... dziwne – wyznał zamyślony. - Mówisz, że jak miała na imię?
- Ja... - zamilkłem. – W zasadzie to nie wiem – nagle pojąłem. – Wszyscy nazywali ją Drago.
Ledwo to powiedziałem, a Styks tak zakrztusił się piwem, że musiałem wstać, by poklepać go po plecach.
Kiedy w końcu usiadłem, ten spojrzał na mnie wręcz z przerażeniem i powiedział:
CZYTASZ
Dziedziczka Upadłego Rodu
RomanceSzlachcianka z magiczną mocą i instruktor walki mieczem nienawidzący "błękitno krwistych"... co może się stać po spotkaniu wyszczekanego, silnego mężczyzny oraz dumnej, choć piekielnie upartej, „upadłej" księżniczki?