Miasto nocą było imponujące z daleka, w nim natomiast panował nieznośnie stresujący klimat. Elliot co chwilę mijał jakiegoś dealera, jakiegoś ćpuna, krzyki, płacze, głośna muzyka... brud. Po prostu powszechny brud.
Mimo to miał wrażenie, że tak jest dobrze. Że tak wygląda świat. Nie przeszkadzało mu to, a nawet wręcz przeciwnie, podobał mu się turpizm całego otoczenia. Zaryzykowałby może nawet stwierdzeniem, że to wszystko go do siebie przyciąga.
- Oooo! Jakiś tu taki tu - zaczął się śmiać jakiś pijaczek - tu nowy pan jest, prawda?
Zagrożenie było o tyle duże, że facet miał całkiem wysportowane ręce... tak właściwie to po prostu był muskularny. Elliot przeleciał go wzrokiem - ewidentnie był jakiegoś typu fighterem.
- Problemy jakiś masz!? - krzyknął jąkając się.
- A-ale to Pan do mnie pierwszy się odezwał! - zdesperowany próbował się obronić Elliot.
- Pyskacz w dodatku! - zaśmiał się pijaczek - i... ooooo! Jaki wystrojony, no proszę! Dobrze Ci się wiedzie, ha?
- To nie tak, ja tylko...
- Nie dyskutuj ze mną! - darł się jak opętany - wy bogaci... tylko kradniecie! Oszukujecie konsumentów, działacie na przekrętach i korupcji! Nienawidzę was! Odebraliście mi wszystko!
Elliot naprawdę nie wiedział co powiedzieć. Zaczął się powoli cofać. Był gotowy do ucieczki.
- Będziesz teraz spadał!? Impreza się nie skończyła! Oddaj mi moje pieniądze! - syknął pijak celując w chłopaka z butelki.
- Uważaj sobie - rozległ się znajomy głos. Elliot spojrzał w jego stronę. Pod latarnią stał ten sam blondyn od latawca - masz świadomość, z kim zadarłeś?
Chłopak miał duże limo pod okiem, a nos mial oblepiony od góry plastrem. Mimo porządnej serii ciosów od Pana Williamsa trzymał się na nogach.
- Z jakimś gównianym bananem! - darł się dalej pijaczek.
Blondyn zaczął powoli, ale pewnie iść przed siebie. Elliot popatrzył na jego twarz. Emanowała od niego groza zmieszana z dużą garścią charyzmy. Jego wzrok był skierowany prosto w oczy menela. Wyglądało na to, że chłopak nie zamierza zwalniać tempa, nawet w chwili małego odstępu między nim a pijaczkiem. Wbrew oczekiwaniom Elliota, pijak zaczął się cofać, właściwie to bał się blondyna. W pewnym momencie mięśniak się wywrócił. Długowłosy nadal utrzymywał z nim kontakt wzrokowy. Kucnął przed górą mięśni, po czym szeroko i sympatycznie się uśmiechnął.
- Jeśli choćby go ruszysz - zaczął sympatycznie blondyn - dam znać o tobie Rolandowi. Możesz zgrywać kozaka ile chcesz, ale sam dobrze wiesz, że ta konfrontacja skończy się dla ciebie tragicznie.
Pijak przełknął ślinę. Pokiwał lekko glowa.
- Wspaniale! - zaklaskał długowłosy - a teraz masz 5 sekund na zniknięcie mi sprzed oczu, dobrze?
Pijaczek zdziwił się lekko.
- Raz... dwa...
Mięśniak wstał energicznie i zaczął uciekać.
- Trzy... cztery...
Piątki nie zdąrzył wypowiedzieć. Pijak zniknął gdzieś za rogiem krzycząc co chwilę przeprosiny w stronę "Rolanda".
Elliot popatrzył na chłopaka wzrokiem pełnym zdumienia.
- Trudno jest się utrzymać po takim czasie z ochroniarzem, co? - zagadał długowłosy podnosząc się z uśmiechem na twarzy.
CZYTASZ
Dzień Latawca
Mistério / SuspenseMłody członek bogatej rodziny, Elliot Smith, przeprowadza się z rodzicami do miasta, w którym wszelka sztuka zaczyna być cenzurowana. Postanawia z tym walczyć.