·∆·
Ból był nierozłączną częścią człowieka. Wprawdzie nie dało się go zauważyć gołym okiem, natomiast cały całokształt intensywnych emocji działał na osobę niczym porażenie prądem. Łzy szczypały oczy a krzyk darł gardło, gdy za każdym razem wspominała te chwilę z nim. Te chwile gdy nadal był przy niej, brał w swoje ramiona i przyciskał do klatki piersiowej. Pamiętała to ciepło, które od niego biło, ten śmiech i te nie zabawne żarty, które i tak doprowadzały ją do boleści brzucha. Pamiętała dotyk jego włosów. Pamiętała jego oczy, w które mogła wpatrywać się dniami. Pamiętała wszystko — każdy jego najmniejszy detal. Był dla niej niczym namalowany w wyobraźni portret, za który zapłaciła fortunę.
Nie dało się ot tak odrzucić od siebie wszystkich wspomnień związanych z tą jedną osobą. Chociaż za wszelką cenę chcielibyśmy wymazać je z naszych głów one nadal pozostawały na swoich dawnych miejscach, sprawiając coraz większy ból.
[_] chciała rwać sobie włosy z głowy, uderzać dłońmi o ścianę i krzyczeć. Czuła jak ramiona drżą jej z każdym wydobywającym się z jej gardła szlochem. Potok łez skapywał na jej zaciśnięte dłonie, gdy siedziała skulona przy łóżku i tępo wpatrywała się na rozłożone na pościeli zdjęcia. Jej i Baji'ego. Na jednym byli na plaży i budowali zamek z piasku ( który następnie został zniszczony przez Mikey'ego, gdy przypadkiem na niego wskoczył), na innym jedli razem lody a na jeszcze innym przytulali się w tle wschodzącego słońca. [_] nie mogła pojąć tego co było rzeczywistością. Nadal tępo trzymała się własnego zdania, że było to jedynie złym snem a rano gdy wstanie znów zobaczy Baji'ego i będzie mogła go dotknąć. Tak złudnie dążyła do tego przez kilka dni, że powoli zatracała się we własnym smutku. Nie opuszczała pokoju ani nie rozmawiała z nikim. Chciała aby ten cały ból pozostał w jednym pomieszczeniu wraz z nią.
To bolało. Tak cholernie bolało, gdy go wspominała. Chciała zapomnieć. Chciała nie pamiętać. Chciała zniknąć.
Ból rozsadzał jej serce doprowadzając do bólu klatki piersiowej.
To smutne gdy dwójka kochających się ludzi na końcu zostaje rozdzielona. To tak jakby róża została pozbawiona kolców a wtedy już nie byłaby tym samym roztaczającym piękno kwiatem.
Oddychała niespokojne a klatka piersiowa unosiła za każdym razem i opadała. Czuła jak kuje ją serce dlatego też złapała się za materiał bluzki niemal nie wbijając krótkich paznokci w skórę. Chciała zdrapać ten ból — ten wijący się w jej organizmie przeraźliwy ból, który doprowadzał ją do szaleństwa. Otwarła usta lecz nie uciekło z nich żadne słowo, żaden krzyk ani też pomruk. Pozostała cicho jakby bała się odezwać. Czuła tę wzmożoną chęć ucieczki przed wszystkim. Wszystko dookoła wręcz przypominało jej o nim do tego stopnia, że nie potrafiła już normalnie zapłakać. Wpadła w cichy trans nie mogąc z niego uciec. Wspomnienia jedno za drugim przebijało się przez jej ścianki w mózgowiu pokazując te same przyjemne dla nich chwile.
Te dni były ich. Te chwile, uśmiechy i uściski. Te skromne pocałunki, od których obydwoje zawstydzeni odwracali głowy. To było coś czego nie dało się zapomnieć. Nawet mimo wysilenia umysłu [_] i tak po raz kolejny miała przed oczami te obrazy i na nowo się w nie zagłębiała doprowadzając do jeszcze większej rozpaczy.
Baji był dla niej kimś w rodzaju opiekuna — nie tylko go kochała ale też odczuwała wobec niego przyjacielskie uczucia. Przy ślubie zawsze wspominano dopóki śmierć was nierozłączny, prawda? [_] kochała pośmiertnie — nie potrafiła pozbyć się tego uczucia, które nią targało i sprowadzało na dno. Była niczym mitologiczny Orfeusz, chcący sprowadzić swoją miłość z powrotem do własnego boku. Lecz na tym świecie nie dało się wbiec do krainy zmarłych i ożywić osoby. Byłoby to zbyt piękne na ten świat. Świat, który kojarzył jej się jedynie z przeplatającą się brutalnością. Baji był jej światełkiem w tunelu — jej świetlikiem, który prowadził ją przez krętą mroczną drogę. I mimo tych przerażających ciemności nadal za nim dążyła aby na końcu wpaść w jego ogrzewające ramiona. To on był jej słońcem, które wschodziło z rana i przeganiało noc. Byli niczym dzień i noc, dopełniali się na każdy sposób i mimo odmiennych charakterów oraz wad, kochali się bez względu na wszystko.
Czuła jak z jej płuc ulatuje kolejny ciężki oddech. Kolejny ból i tęsknota. Wręcz łaknęła aby to wszystko było tylko jej głupim wymysłem. Lecz za każdym otwarciem oczu widziała tę samą od kilku dni pustkę. Jej serce biło coraz wolniej jakby zostało skruszone na drobne kawałeczki. Pomimo, że minęło już tyle czasu nadal nie potrafiła zapomnieć. Nadal nie potrafiła odsunąć myśli, że jego już nie ma na tym świecie i już nigdy do niej nie wróci.
— Baji obiecałeś — jęknęła cicho. Zagryzła wargę do krwi by zmimalizować ten wewnętrzny ból. Mogło by ją parzyć, obdzierać ze skóry ale i tak to cierpienie nie porównywalne byłoby z bólem, które tnęło ją w środku.
Mówił, że ją kochał — że nigdy nie zostawi. Cóż za kłamstwo! Jak miała więc wyjaśnić fakt, że teraz nie było go przy niej?
Przycisnęła do siebie pluszowego misia, którego dostała od chłopaka a łzy po raz kolejny zjechały po jej zaróżowionych policzkach. Minął tydzień? Właściwie nie wiedziała, przestała liczyć gdy powoli zatapiała się w rozpaczy. Była chodzącą maskaradą — wyglądała jak siedem nieszczęść. Z dnia na dzień zanikała pozostawiając po sobie nikły ślad swojej obecności. Była niczym duch błąkający się w poszukiwaniu spełnienia.
— Wróć, proszę...
Gdyby tylko mógł... naprawdę! Gdyby Baji mógł wrócić zrobiłby to niemal w pierwszej kolejności. Wyściskał by [_] oraz przeprosił — przeprosił, że ją zostawił samą z tymi przeraźliwymi problemami. Teraz jedynie jego niewidzialne dłonie przyciskały jej ciało do jego i mimo, iż [_] nie mogła tego wyczuć — jego łzy mieszały się z jej. Byli jedynie kochającymi się ludźmi skazanymi na kolejne przekleństwo losu.
Byli jednocześnie tak blisko siebie a jednak tak daleko.
CZYTASZ
𝑷𝑳𝑬𝑨𝑺𝑬 𝑪𝑶𝑴𝑬 𝑩𝑨𝑪𝑲 ||Keisuke Baji|| 𝑶𝑵𝑬-𝑺𝑯𝑶𝑻 ✓
FanficWszystko dobre, co się dobrze kończy - jednak nie zawsze. ℙ𝕦𝕓𝕝𝕚𝕜𝕒𝕔𝕛𝕒: 19.04.2022 𝕊𝕥𝕒𝕥𝕦𝕤: ZAKOŃCZONE