Hello, It's Me

18 2 3
                                    

Idealne związki nie istnieją. W każdym znajdzie się jedna rzecz, która go niszczy - powoli i dyskretnie lub gwałtownie i boleśnie. Jisoo już dawno zauważyła zmianę w zachowaniu ukochanej. Często wychodziła ona wieczorami z domu bez słowa i wracała nad ranem kompletnie pijana. Jej ubrania śmierdziały papierosami, których jej Lisa nigdy by nie tknęła. Z dnia na dzień przestała zajmować się tańcem - sportem, który kochała i poświęciła dla niego wiele. Zaczęła jeść ogromne ilości jedzenia, a na następny dzień nie jadła nic.

Jisoo z początku próbowała pomóc Lisie, lecz Tajka za każdym razem odrzucała jej dłoń i krzyczała:

"Nie znasz mnie, więc niby jak chcesz mi "pomóc"?!"

"Odjeb się ode mnie!"

"Nic mi przecież nie jest, nie rób ze mnie wariatki!"

"Możesz się już wreszcie zamknąć?!"

Jisoo miała już dość.

To ją tak bardzo męczyło i bolało.

Ale musiała to zakończyć.

Światło w jasnej, przestronniej kuchni było zapalone od zmroku. Czekała na nią z kolejnym kubkiem kawy aż wróci do domu. Potem był następny kubek kawy.

Gdy za oknem wstawało słońce, Jisoo usłyszała charakterystyczny dźwięk otwierającego się zamka w drzwiach. Siedząc przy wyspie kuchennej, dziewczyna uniosła wzrok, a ten napotkał sylwetkę szczupłej, rudowłosej dziewczyny wchodzącej wgłąb domu slalomem.

- Jesteś na tyle trzeźwa, by mnie słuchać? - spytała Jisoo zanim zaczęła mówić co jej leży na sercu.

- Słyszę, rozumiem - odpowiedziała jej Tajka.

- Siadaj

Lisa posłusznie wykonała jej polecenie siadając naprzeciwko niej wpatrując się w swoją dziewczynę pustym wzrokiem.

- Mam dość. - zaczęła - Boli mnie twój widok, jak ledwie wychodzisz do domu, jak wychodzisz bez słowa, sposób w jaki rozmawiasz ze mną. O ile w ogóle można nazwać to rozmową. Ja już nie chcę, mam dość. Dziś pakujesz swoje rzeczy, jutro cię tu już nie będzie. - powiedziała ignorując ból w sercu. Koreanka wzięła łyk zimnej już kawy, której połykanie zaczęło piec ją w przełyk.

- C-co? - wyjąkała Lisa - C-czy ty...?

- Zrywam z tobą - wyprzedziła ją brunetka.

W oczach Lisy pojawiły się łzy, przez które obraz zaczął się rozmywać.

- Jisoo-ya - jęknęła rudowłosa.

Koreanka wstała z miejsca i zabrała swój kubek kierując się do sypialni. Dziś miała wolne w pracy i była bardzo zmęczona. Pomimo całej nocy spędzonej na samotnym przyjmowaniu sporej ilości kofeiny, Jisoo zasnęła zaraz po ułożeniu się w wygodnej pozycji na miękkim materacu.

A Lisa w kuchni na dole płakała.

- Przepraszam, kocham cię tak bardzo - mówiła co chwilę.

Rozumiała. Rozumiała dlaczego do tego doszło, rozumiała co robiła źle, rozumiała ile bólu musiała sprawić swojej już byłej dziewczynie. Nie spodziewała się, że to zajdzie tak daleko. Zasnęła leżąc na wyspie kuchennej, z wiedzą, że to już koniec rozdziału w jej życiu z jej ukochaną osobą.

********

Lalisa obudziła się kilka godzin później z silnym bólem głowy. Skrzywiła się i sięgnęła do kieszeni dżinsów, gdzie miała dwie tabletki przeciwbólowe. Połknęła je od razu czując gorzki posmak tabletek i wpatrywała się bez celu w krzesło naprzeciwko niej. Pamiętała wszystko co się stało w tym dniu. Wciąż bolało tak samo jak wcześniej.

Po kilku minutach spędzonych na bezczynnym siedzeniu, wstała i wykonała polecenie Jisoo sprzed kilku godzin. Pakowanie zajęło jej dosyć sprawnie. Po około godzinie była już spakowana i umyta, była gotowa do wyjścia z domu swojej byłej dziewczyny, już na zawsze. Jednak zanim to zrobiła, wzięła czystą kartkę i długopis, które zawsze leżały na stoliku kawowym w salonie, i przelała swoje uczucia na papier. Zostawiła ją na wyspie kuchennej i wyszła z domu zamykając drzwi na klucz, który później zostawiła za obluzowaną cegłą z boku domu.

Nie wiedziała dokąd się udać. Jej rodzina mieszkała w Bangkoku, a nawet jeśli miała pieniądze, to wstydziła się przyznać rodzinie, że życie w Korei nie poszło po jej myśli. Jej rodzice od początku byli przeciwni wyjazdowi dziewczyny za granicę, a po tym wszystkim, co Lisa tu przeżyła, wypominaliby jej to wszystko do końca życia.

Sięgnęła do tylniej kieszeni dżinsów po telefon i wybrała odpowiedni numer.

- Jennie, kochana, najwspanialsza, najpiękniejsza, moja droga przyjaciółko... - zaczęła mówić łamiącym się głosem od płaczu, gdy usłyszała cichy pomruk po drugiej stronie.

- Tak - zgodziła się od razu dziewczyna. Co prawda, nie wiedziała ona z jaką prośbą dzwoniła do niej Tajka, lecz dla niej była w stanie zrobić wszystko, byleby ta nie musiała płakać.

- Co? - zdezorientowana na chwilę zamilkła - Okej... To będę mieszkać z tobą od dziś. Tylko na jakiś czas, obiecuję.

******** 

Jisoo obudziła się późno po południu, mimo tego była zmęczona. Leżąc na miękkim materacu i przytulając się do rogu kołdry zaczęła wspominać dzisiejszy ranek, jednak z naumyślnie zaczęła uciekać myślami do innych spraw jak na przykład papierkowa robota czekająca na jej odrobienie w biurze. Nie chciała myśleć o Lalisie, wiedziała, że im dłużej będzie o niej rozmyślać, tym dłużej ten dokuczliwy ból w jej sercu będzie trwał.

Stwierdziła, że skoro już skończyła ten bolesny etap w jej życiu, czas na coś przyjemniejszego. Zdecydowała, że od dziś skupi się tylko i wyłącznie na sobie, na swoich celach. Koniec to koniec, a ona idzie dalej.

Lecz jej nie wyszło. Cokolwiek by nie robiła, cokolwiek by nie próbowała, jej myśli uciekały do dzisiejszego ranka.

- Po prostu muszę to przeczekać. - Powiedziała Jisoo do siebie spokojnym tonem.

***

Lisa dzień w dzień wstawała wcześnie rano by położyć na wycieraczce pod drzwiami domu Jisoo czerwoną różę. Aż po miesiącu postanowiła pojawić się tam, by porozmawiać z nią w cztery oczy.

Czy była zdenerwowana? Jeszcze jak! Ale powiedziała sobie, że ni3 stchórzy. Nie mogła. Nie teraz. Już nie.

Zadzwoniła do drzwi.

Nie było już odwrotu.

Stała i czekała aż w końcu uslyszała dźwięk przekręcanego zamku w drzwiach.

- Lisa. - W drzwiach pojawiła się Jisoo, której Lisa tak dawno nie widziała.

- Jisoo. - Rudowłosa przełknęła ślinę próbując przypomnieć sobie wszystkie sceny przeprosin, które obmyślała od miesiąca. - Nigdy... Nie chciałam cię skrzywdzić... Nigdy. Przepraszam cię bardzo, bardzo.

Podała swojej byłej bukiet róż, które trzymała cały czas przed sobą przyciśnięte do klatki.

- Zmieniłam się... - Dodała szeptem na tyle głośnym, by Jisoo ją usłyszała.

- Wierzę ci - Jisoo odezwała się po krótkiej chwili, która dla Lisy trwała w nieskończoność. - Ale koniec jest końcem.

Koniec jest końcem.

Kwiaty upadły na ziemię.

Koniec || LisooOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz