Ciągle zastanawiam się po co właściwie tu przyszłam. Nie przepadam za nadmiernym hałasem, chociaż żyjąc tutaj zdążyłam do niego trochę przywyknąć. Przeraża mnie to co widzę wokół a jednak nadal tu jestem. Pełno ludzi którzy palą w mieszkaniu. Dymu jest więcej niż powietrza. Zapalam papierosa. Jak wszyscy. Obserwuję dyskretnie czy nikt nie rzuca peta na podłogę, pomimo że to nie moja impreza. Głośno. Facet z kamerą w dłoniach próbuję mnie nagrać gdy chcę wypić kieliszek wódki. Odwracam się tyłem. Wypijam. Ochydne. Gospodarz zebrał wokół sobie grupkę słuchaczy jego marnych wypocin. Przysłuchuje się. Wypijam drugi kieliszek. Wciąż ochydne. Oni rozmawiają o literaturze co wprawia mnie w zaskoczenie. Jeden z nich ledwo wypowiada słowa, efektem jest zapewne zbyt duża ilość THC w organizmie. Blondyna obcina mnie otępiałym wzrokiem. Wypijam trzeci kieliszek patrząc na nią z wyraźnym zażenowaniem. Żart o blondynce krąży mi w głowie ale zagłuszam go pijąc czwarty kieliszek. Podchodzę do gospodarza bo wódka zaczyna działać. Gratuluję mu nowego lokum nie kryjąc sarkazmu. Poważnie, to jest powód do płaczu, ewidentny zaczątek depresji a nie okazja do... Tej.. No.. Jak to oni to.... PARAPETÓWY. Ktoś oblał mnie drinkiem. Mam dość. Idę w stronę drzwi. Otwieram. Wychodzę..... Nie wychodzę.
Nie wychodzę bo się zderzam z czymś dużym co popycha mnie spowrotem do środka.
Robię unik kiedy przechodzi obok żeby nie uderzyć głową o nic co przyniósł ze sobą. Chyba wypijam piąty kieliszek bo uderzenie gorąca w żołądku było wyczuwalne. Balkon. Wychodzę. Palę. W środku zrobiło się jeszcze głośniej. Wracam. Szukam swojego kieliszka. Nie widzę. Potykam się o kabel który ktoś musiał przed chwilą podpiąć do prądu, gdyż jestem pewna że wcześniej go tu nie było. Łapie się ręką stołu żeby nie upaść na podłogę.
- To było naprawdę dynamiczne! - słyszę obok siebie, ale jeszcze nie podnoszę wzroku ze stołu. Znalazłam swój kieliszek. I o mało nie wybiłam zębów. Blondyna mnie obcięła, tym razem żmijowym wzrokiem. Wypijam szósty kieliszek. Siadam na tym stole bo czuje że już mi wszystko wolno. Szumi mi w głowie a każdy dźwięk zaczyna irytować mnie coraz bardziej.
- Możesz mi pomóc skoro już tu siedzisz? - znów usłyszałam ten sam głos. Właściciel owego głosu siedział obok mnie i majstrował coś przy... właściwe nawet nie wiedziałam czym, dziwne urządzenie od którego szedł czarny kabel. Ten o który wcześniej się potknęłam.
- Pierwszy raz widzę takie ustrojstwo. Co to w ogóle jest?
Spojrzał w moją stronę podnosząc wzrok znad aparatury.
- Bajer nie? Kumpel mi to sprzedał po świetnej cenie.- No z pewnością po świetnej skoro nie działa.
- Mówię Ci że będzie działać, tylko coś tutaj nie styka chwilowo... powinno się o tutaj zaświecić - wskazał palcem na największą diodę. Oglądał ją z każdej strony, zbliżał się do niej a następnie oddalał. W końcu wziął w ręce urządzenie żeby spojrzeć na nie od spodu, oglądał je z każdej strony mrużąc przy tym oczy w wielkim skupieniu. Wreszcie spojrzał na gniazdko do którego podłączony był jego agregat.
- Siedzisz na kablu, dziewczyno. - brzmiał jakby odkrył co najmniej Amerykę. Zeskoczyłam ze stołu jak oparzona. Zrobiło mi się głupio ale On kompletnie nie zwracał na to uwagi.
- Wybacz. Powiedziałam trochę zbyt nerwowo. Dioda się zaświeciła.
- Działa! Patrz teraz!
W tym momencie podeszło do nas towarzystwo mężczyzn ledwie już trzymających się na nogach. Otoczyli mojego rozmówcę wydając przy tym okrzyki typowe dla schlanych troglodytów. Zaczęli podnosić go siłą z krzesła i zachęcać do wspólnego balowania.
"Chłopie co tu będziesz siedział! Impreza jest! Chodź się z nami napić! No nie daj się prosić, później sobie z koleżanką porozmawiasz! Ze starymi kumplami się nie napijesz?" - przekrzykiwali się jeden przez drugiego. Dał im się namówić. Wstał i poszedł w ich towarzystwie robiąc po drodze obrót w moją stronę z miną która mówiła "nie chcę ale muszę". Nie rozmawialiśmy ze sobą do końca tej popijawy. Zniknął w pewnym momencie i nawet go nie widziałam. Pewnie zmienili lokal. Ja też nie zostałam do końca. Przemknęłam przez tłum pijanych jak cień w stronę drzwi. Reszta bawiła się dalej. W domu czekał na mnie bałagan który wydawał się mniejszy gdy wychodziłam. Muszę popracować nad chaosem który jest wszędzie, gdzie nie spojrzę. Zacznę od jutra. Może przemaluje ściany, albo powieszę nowe zasłony. Może kupię psa albo chomika żeby coś tu żyło. Na razie żyje tylko ja, czego i tak nie jestem do końca pewna.