Była sobota, początek weekendu a ja nie mam z kim go spędzać. No dobra rodzice są, ale oni zajmują sie swoją pracą. Postanowiłam, że im pomogę. Moi rodzice pracują w piekarni pod naszym mieszkaniem, więc blisko miałam do nich.
Ubrałam już wcześniej przyszykowane ciuchy, ogarnęłam się i zeszłam do nich. Dziś wyjątkowo piekli makaroniki, więc nie miałam zbyt dużego problemu, by upiec ciasteczka. Szybko zabrałam się za pieczenie ich.
Po półtorej godzinie skończyłam piec i zrobiłam, aż 200 ciastek. Schowałam je na zaplecze i pogadałam jeszcze chwile z mama, a następnie wróciłam do swojego pokoju.
Zajełam się projektowaniem swojej nowej bluzki z napisem "shesh". Po pół godzinie postanowiłam odpocząć. Usiadłam na moim różowym, obracanym krześle i się oparłam o oparcie.
Odpoczywając spojrzałam na moje biurko szukając komórki. Moją uwagę przykuło małe, czerwono-czarne pudełeczko z chińskim znaczkiem. Gdy otworzyłam pudełko, oślepło mnie czerwone światło a po chwili ujrzałam malutką istotkę. Widząc istotę zaczęłam panikować i krzyczeć. Szybko wzięłam byle jaką szklankę i położyłam ją w miejscu gdzie to małe coś się znajdowało.
T- Marinette uspokój się!
M- Mamo! Tato! Myszo-robak jest w moim pokoju!
T- Nie wołaj swoich rodziców! Nikt nie może o mnie wiedzieć!
M- Jeszcze to coś mówi do mnie!
T- Jestem Tikki, kwami miraculum biedronki.
Zaczęła mi tłumaczyć gdy w miarę się uspokoiłam. Zdjęłam z niej szklankę którą chwilę wcześniej ją w niej zamknęłam.
M- Kwami? Miraculum? Co to w ogóle jest?
T- Kwami to istoty które żyją prawie wieczność. Dzięki miraculum stajesz się biedronką i możesz ratować miasto.
M- Ja i ratowanie miasta? Śmieszne. Jestem tylko łamagą.
T- Mistrz Fu nie specjalnie cię wybrał na posiadaczkę kolczyków. Zauważył, że jesteś bardzo pomocną nastolatką i wiedział że pomagasz ludziom.
M- Kto to Mistrz Fu?
T- Strażnik wszystkich miraculi.
Spojrzałam w pudełeczko i rzeczywiście były kolczyki wspomniane przez istotę. Założyłam je, ale kompletnie nie wiedziałam co mam z nimi zrobić.
T- Kiedy będziesz gotowa musisz krzyknąć "Tikki kropkuj!".
M- Kropkuj?
I niestety mój błąd. Gdy powiedziałam to na mojej skórze znajdował się w obecnej chwili lateksowy, czerwony strój w czarne kropki.
M- Tikki? Tikki!
Kwami się nie odzywało. Postanowiłam wyjść na balkon.
M- Dobra jakieś jojo mam. To do zabawy czy se żarty robicie?
Rzuciłam jojo w obojętnie jakie miejsce i pociągnęłam za sznurek. Nagle pociągnęło mnie i leciałam nad budynkami. Gdy już zbliżałam się do lądowania zobaczyłam jakiegoś chłopaka w stroju kota. Zauważyłam że lecę w jego stronę i zaczęłam krzyczeć. Nie odczułam, że upadłam. Otworzyłam oczy i zobaczyłam, że wiszę na tym sznurku co przed chwilą mnie pociągnął. Zobaczyłam również, że na przeciwko mnie wisi tez ten chłopak.
B- Boże przepraszam. Jestem niezdarna.
Cz.K.- Nic się nie stało piękna. Nazywam się Czarny Kot. Tak Czarny Kot a ty?
B- M-m-makabryczna niezdara.
Cz.K.- Dobra makabryczno niezdaro. Też masz taki dziwny strój czy na bal przebierańców?
B- Sama niewiem. Zobaczyłam na moim biurku małe czarne pudełeczko i wyskoczyła jakaś czarna istota. Ma na imie Tikki.
Cz.K.- Też tak miałem. Moje kwami ma na imię Plagg.
Czarny Kot miał czarne uszy, czarną maskę, czarny strój oraz skórzany pasek. Miał również blond włosy oraz zielone oczy jak las. Patrzyłam na niego cały czas kompletnie zapatrzona w jego oczy.
Wróciłam do świata "żywych" i zaczęłam skakać po dachach, lecz w mojej głowie wciąż tkwiły zielone tęczówki niczym las. Już wiedziałam, że ich szybko nie zapomnę.
CZYTASZ
"Ostatni raz.." - Marichat
Short StoryFiołkowooka po przeprowadce probuje zaprzyjaźnić się z osobami z klasy, którzy nie są przyjaźnie nastawieni do dziewczyny. Po jakimś czasie poznaje pewnego kocura który zmieni jej życie o 180°.