Wiem, że nie ma cię tu nawet w pobliżu, nie ma cię nawet w moim kraju, nie wiesz nawet kim jestem, ale prześladujesz mnie przez cały czas. Nawet teraz do cholery czuję na ramieniu twój oddech. Zaczęło się wtedy, gdy byłam zbyt roztrzęsiona, by zasnąć. Wyobrażałam sobie, że obok mnie jest Charles, Max, może Carlos. Ty byłeś ostatnią osobą, o której pomyślałabym, nie chciałam cię tu, nawet cię nie lubię. Nie kibicowałam ci w żadnym wyścigu, ani jednym, a ty mimo moich protestów leżałeś obok mnie i trzymałeś mnie mocno, bo w głębi duszy wiedziałeś, że panikuje. Zostałeś - dziękuję. W pewnym sensie jestem ci nawet wdzięczna, chociaż mógłbyś założyć czasem koszulkę. Wątpię, że te twoje rozmaite gacie w kratkę sprzedają bez koszul...
Ostatnimi czasy czułam, że jestem sama - pewnie dlatego mój mózg oszalał i wymyślił sobie akurat ciebie u mojego boku. Nie odzywałam się do znajomych pierwsza, nie pisałam, gdzieś w głębi miałam nadzieję, że może sami sobie o mnie przypomną, ale tak nie było. Formuła 1 to jedyne, co trzymało mnie przy życiu. Mój "przyjaciel" mnie w to wciągnął, wiesz Lewis? A wiesz dlaczego słowo przyjaciel jest w cudzysłowiu? Bo go kurwa nie obchodzę, chyba że nie umie zrobić pracy domowej z matematyki, albo niemieckiego, chyba że potrzebuje wsparcia, które daje mu w taki sposób w jaki ja bym chciała je otrzymać. Dla twojej informacji - nie otrzymuje.
Dlaczego ja ci to do cholery wszystko mówię? Kurwa, dlaczego JA to sobie wszystko mówię myśląc, że to ty? Czy ja jestem psychiczna? Czy to dziwne, że po prostu potrzebuję, żeby ktoś zapytał "co tam u ciebie?", "co słychać?", "jak się czujesz?" ? To są tak małe gesty, a tak wiele dla mnie znaczą. Lewis ja jestem po prostu tak bardzo samotna, tak bardzo kogoś pragnę, tak bardzo staram się na siłę, że nic z tego nie wychodzi.
Mam złudne nadzieję, że ktoś się odezwie. Sprawdzam social media dosłownie co pięć minut. Czekam na wiadomość od niego, od kogokolwiek. Później idę spać, bo wiem, że to zda się na nic i wtedy pojawiasz się ty. Wtulasz się we mnie od tyłu i chronisz przed całym światem. Wplatasz swoje dłonie w moje ciemne włosy i zaplatasz drobne warkoczyki, nazywasz mnie swoim skarbem, słońcem, gwiazdeczką. Czuję się wtedy nierealnie... Później szepczesz mi do ucha, czasem śpiewasz ciche kołysanki i odpływamy daleko.
Znajdujemy się na padoku, gdzie bierzesz mnie za rękę przy wszystkich i prowadzisz do garażu Mercedesa, czuję się taka ważna, nie wstydzisz się mnie, a co najważniejsze ja nie wstydzę się ciebie. Inni kierowcy patrzą na nas z zazdrością, a nie jestem nawet pomalowana. Mamy na sobie piżamy i tony biżuterii, tak jak lubisz. Patrzysz na mnie wzrokiem pełnym troski i zrozumienia, razem witamy twoich znajomych. Później odprowadzasz mnie do ukrytej kawiarenki dla kierowców i idziesz na tor, przygotowany do walki, silny, nie do pokonania. Właśnie w tym momencie pochodzi do mnie kelnerka i podaje mi drinka. Ironiczne, bo nigdy w życiu nie piłam alkoholu. Po kilku minutach robi mi się duszno, mam mroczki przed oczami, kręci mi się w głowie. Wstaję i czuję, że moje nogi są jak z waty, kiedy próbuję iść znikam.
Budzę się do akompaniamentu hymnu Wielkiej Brytanii, jest to mój budzik. Oznacza, że wygrałeś, a ja mam siłę i motywację, by przeżyć następny, nieznaczący dzień.
Dziękuję, Lewis
Twoja Gwiazdeczka