W nocnej ciemności drzewa rysowały się niczym pokraczne stwory z innej planety. Zwłaszcza te stare – rozrośnięte, często pokrzywione i rosochate – wyglądały upiornie. Z pewnością rosły tu od setek lat, skutkiem czego niejedno widziały, nasiąkając licznymi złymi wspomnieniami o śmierci, zbrodni i krwi... i wrogością. Amina czuła to, spoglądając na ich czarne kontury, majaczące w mroku wokół niej jak demony przybyłe z piekielnych otchłani.
Dreszcz wywołało u niej to, że las był w tym miejscu naprawdę gęsty, a wielkie, grube pnie zdawały się tłoczyć dookoła dziewczyny, zupełnie, jak gdyby chciały zagrodzić jej drogę. Absurdalna myśl, z czego Amina zdawała sobie sprawę, lecz mimo to tkwiła uporczywie w jej głowie. Być może potęgował ją fakt, że rozrośnięte korony drzew, ich długie, w wielu wypadkach okropnie pokrzywione konary – przypominały macki potwora, który skamieniał, rzucając się na ofiarę... skamieniał, lecz w każdej chwili mógł ożyć – przysłaniały niebo, skutecznie odcinając, i tak przecież wątłe, światło księżyca oraz gwiazd. Toteż ciemność, jaka rozlewała się dookoła, zdawała się wręcz atramentowa. Amina kilka ładnych razy wpakowała się na pień, którego w porę nie dostrzegła, boleśnie obijając sobie ramiona, a także potknęła się o korzeń i tylko cudem zdołała zachować równowagę.
Tak, bała się. Była przyzwyczajona do strachu, oswojona z nim od wczesnego dzieciństwa, mimo to jednak puszcza ją przytłaczała, rodząc poczucie zagrożenia. Być może wynikało to z tego, że las w tym miejscu był znacznie gęstszy niż ten, jaki jej grupa przemierzała do tej pory. W tamtym widzieli liczne ślady rabunkowego wyrębu, teraz wszelako instynkt podpowiadał dziewczynie, że trafiła do prastarej części puszczy, nietkniętej przez siekierę ani piłę mechaniczną, o harwesterze nie wspominając. Była to kraina, gdzie niepodzielnie panowała dzika przyroda, królestwo roślin i zwierząt, w którym człowiek był nieproszonym gościem, persona non grata. Amina niemal czuła obecność unoszących się w powietrzu duchów lasu. W Iraku, skąd pochodziła, słyszała liczne legendy o dżinnach, lecz nie wierzyła w żadną z nich. Teraz, kiedy znalazła się tak daleko od swojej ojczyzny, docierało do niej, że w owych opowieściach kryć się mogło sporo prawdy. Zdecydowanie nie była to pocieszająca konstatacja.
Owszem, Amina miała się czego obawiać. Teren był trudny, w każdej więc chwili mogła się potknąć i skręcić lub złamać nogę, albo wpaść do jakiegoś wykrotu i nigdy stamtąd nie wyjść. Potencjalnie mogły się tu kręcić dzikie zwierzęta – raz czy dwa błysnęły w ciemności ślepia jakiegoś stworzenia, a z pogrążonej w ciemności gęstwiny często dobiegały szurania, trzaski, chrumknięcia, porykiwania oraz inne dźwięki stanowiące dowód bytności licznej fauny. Na szczęście, było na tyle zimno, że jadowite węże (czy w Polsce żyją jakieś? Pewnie tak...) najprawdopodobniej hibernowały. No i zawsze mogła natknąć się na największe zagrożenie, czyli ludzi – funkcjonariuszy Straży Granicznej albo Wojsk Obrony Terytorialnej. Mogli ją oni przetransportować z powrotem na granicę z Białorusią (gdzie tamtejsi pogranicznicy zatłuką ją albo zastrzelą, jak to zrobili z jej znajomym poznanym w drodze) lub do obozu dla uchodźców (słyszała o nich bardzo złe rzeczy)... bądź też zamordować na miejscu, uprzednio wielokrotnie zgwałciwszy. Młoda i ładna – według wielu ludzi, jakich znała, wręcz piękna – przyciągała uwagę mężczyzn, co teraz mogło stać się jej przekleństwem.
Tak, strach Aminy miał jak najbardziej racjonalne podstawy, a jednak przenikał ją atawistyczny, może nawet irracjonalny lęk, wypływający z głębin podświadomości, gdzie kryła się mroczna pamięć gatunkowa, pełna duchów, dżinnów, upiorów i rozlicznych potworów. Zabobonna trwoga przed Nieznanym i Nienazwanym, ukształtowana przed miriadami lat, kiedy przodkowie współczesnego człowieka gromadzili się wokół ogniska w głębi jaskimi, z urzeczeniem oraz dreszczem obserwując grę światłocieni na ścianie, i z przerażeniem zastanawiając się, jakież potworności kryć się mogły w czarnym, gęstym mroku poza zasięgiem dobroczynnego blasku płomieni.
CZYTASZ
Zemsta lasu
HorrorMyśliwy Tomasz Ryszewski chce miło spędzić noc na polowaniu w ambonie na skraju lasu. Szybko jednak zaczynają się dziać dziwne rzeczy, a łowy przeradzają się w walkę o przetrwanie, kiedy natura mści się na człowieku.