🍃7🍃

406 46 20
                                    

Po krótkiej wymianie zdań, Henrik postanowił zacząć terapię dla Xiao. Zapalił najpierw kadzidełko które miało działać uspokajająco. Potem chwycił parę przedmiotów w dłoń i podszedł do Xiao.
– Hej, długo się nie widzieliśmy. Byłbyś w stanie mi opowiedzieć co teraz czujesz? – Nachylił się nad nim i pokazał jeden z przedmiotów który trzymał w dłoni. Był to Cor Lapis.
Ten jednak nie wydusił z siebie ani słowa. Pomimo otwartych ust, nie potrafił wydać nawet dźwięku.
– Słyszysz mnie? Jesteś w stanie powiedzieć cokolwiek?
Henrik zmarszczył nos będąc zmartwiony dziwną reakcją adeptusa.
Sprawdził dla pewności, czy jego oczy reagują dobrze na światło i czy czuje ból. Wszystko inne było w porządku.
– ... Dziwne. – Mruknął do siebie i chwycił w dłoń drugi przedmiot. Tym razem był to kwiat Qingxin.
Przystawił go pod nos Xiao i delikatnie pomachał w lewą i prawą stronę.
Mężczyzna czekał przez dłuższą chwilę na jakąkolwiek reakcję ale nic z tego. Xiao tylko patrzył tępo na przedstawiony mu kwiat.
– Okej... może to. – Tym razem Henrik przedstawił mu kwiat Glaze Lily w swojej rozkwitłej postaci.
Reakcja Xiao była teraz inna. Rozszerzył oczy i wypuścił powoli powietrze z płuc. Wyglądało to jakby przez strach zastygł w słup soli.
Henrik nic nie mówił, czekał na coś więcej choć już podejrzewał pewną diagnozę. Kwiat który wybrał najczęściej wywoływał reakcje przy osobach z wojennymi, traumatycznymi przeżyciami.
– NIE...! – Xiao wrzasnął niespodziewanie i szybko wyrwał kwiat w swoje ręce, żeby po chwili go brutalnie rozerwać na najmniejsze strzępy. Jego twarz wypełniał ból. Zmarszczył brwi i nie odrywał wzroku od swoich dłoni które nie przestawały rozrywać płatka po płatku.
– ... To zły znak. – Westchnął ciężko Henrik i odszedł na chwilę do swojego stolika z narzędziami. Natychmiast zaczął przygotowywać specjalny wywar i przedmioty do hipnozy.
– Co to może znaczyć?
Verr Goldet również była zmartwiona stanem adeptusa.
– Tylko pacjenci z traumą wojenną reagują na ten rodzaj kwiatu. Dzieje się tak ponieważ pochowywano zmarłych po wojnie w miejscach które były zarośnięte tym kwiatem, dlatego też spotyka się go tylko w terenach specjalnie przeznaczonych do sadzenia... – Pomimo tego, iż przygotowywał wywar, to mężczyzna wydawał się być skupiony na tym, o czym mówi.
– Jednakże pacjenci z takimi przeżyciami boją się tego kwiatu i od niego uciekają. A Xiao, w przeciwieństwie do nich zniszczył ten kwiat. Nie wiem co to oznacza... jeszcze się z tym nie spotkałem. Aczkolwiek najpierw musimy go uspokoić.
Podczas gdy Henrik nerwowo obracał strony w książce z przepisami na wywary, Xiao znowu zaczął drżeć i był mocno zdezorientowany. Nie wiedział gdzie patrzeć i wydawałoby się nawet, że znajduje się w swoim własnym świecie.
– ...Nie mogę na to patrzeć.
Venti szybko się odwrócił i wyszedł z pomieszczenia trzaskając drzwiami. Potrzebował świeżego powietrza. Patrząc na to co się dzieje z Xiao, czuł ostry ucisk w żołądku.

Szybkim krokiem wyszedł na drewnianą platformę, stanął tuż obok posągu z dwiema górami i chwycił się mocno barierki. Brał nerwowe wdechy.
Od bardzo dawna nie czuł takiego stresu. Patrząc na to jak Xiao reaguje na poszczególne przedmioty, zaczął widzieć samego siebie. Nie miał takiego doświadczenia nawet z Travelerem. Widział samego siebie z przeszłości, wściekłego i zarazem smutnego kiedy niszczył każdy kwiat Cecilii.
Był to kwiat który podarował mu stary przyjaciel. I ostatnia pamiątka po nim którą nosi do dnia dzisiejszego, na swoim berecie.
Idealnie pamiętał ten moment, w którym prawie cała jego nadzieja wygasła w parę sekund. Leciał tak szybko jak tylko potrafił, by zdążyć obronić swojego przyjaciela własnym ciałem przed strzałami. Niestety strzały przeleciały tuż przed jego twarzą, trafiając w jego przyjaciela.
Nie zdążył się nawet pożegnać, zobaczył tylko jego ostatni uśmiech gdy zdał sobie sprawę, że wygrali walkę o Mondstadt.
Pomimo triumfu i zyskania tytułu następnego Archona Anemo, czuł się pusty. Nie potrafił pogodzić się z jego śmiercią i potrafił całymi dniami wpatrywać się w kwiat Cecilii który dostał w prezencie.

Pewnego razu, gdy wzrastała w nim nienawiść i chciał go zniszczyć, stała się niezwykła rzecz. Kwiat pozostał w takim samym stanie. Nie upadł ani jeden płatek, nie złamała się łodyga, bowiem kiedy dostał ten kwiat, pobłogosławił go, aby nigdy nie doczekał się końca.
To pozwoliło wrócić bożkowi do rzeczywistości. Użył kwiatu jako ozdobę, aby czuł codziennie obecność swojego przyjaciela, rozwijał pasję grania na lirze którą jego przyjaciel tak bardzo kochał, i postanowił chronić Mondstadt jego imieniem oraz postacią za wszelką cenę, aby już nikt inny nie musiał przeżywać takiego samego cierpienia.
– Wybacz Venti... – Westchnął ciężko i wziął głęboki oddech. Pojedyncza łza spłynęła po jego policzku, którą szybko wytarł palcami.

🫐🫐🫐

Jakie inne shipy/fanfiki chcielibyście u mnie zobaczyć? Nie musi to być genshin ʕ •ᴥ•ʔ

Zatrucie |Xiaoven|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz