Poranek w Elvesjum był był nadzwyczaj piękny. Wszystkie elfy i czarownice w wieku nastoletnim zmierzały grupkami do elfiej szkoły. Razem z Lairą, moją siostrą bliźniaczką usiałyśmy na rozłożonym uprzednio przez nas kocu obok naszych znajomych. Nie było nas wiele, Trzyosobowa szkolna mini elita, starała się wywyższyć na miarę swoich możliwości, starali się dorównać mi i mojej siostrze jednak jeszcze wiele o nas nie wiedzieli. Jestem córką króla Elvesjum, każdy próbował choć troszkę mi się przypodobać. Nie chciałam aby tak wszystko kręciło się wokół mnie, chciałam mieć normalne dzieciństwo, zadawałam się raczej z elfami, którzy byli sobą i nikogo nie udawali. Jak każdy tutaj potrafi czarować, nie umie kłamać, jednak ja potrafiłam jeszcze coś innego. Podchodzi do nas nauczyciel i zaczyna lekcje o gwiazdach. Typek z „elity", chyba główny jej założyciel – Matthias – chłopak który nienawidzi mnie a ja czynię to w stosunku do niego jeszcze trzy razy bardziej niż cała reszta – odzywa się.
- Nie uważacie przypadkiem, że Ari udaję jedną z tych gwiazd? Zawsze odnosi się do innych z wyższością i pogardą. - Chłopak spojrzał na mnie znacząco.
- A ty przypadkiem nie uważasz, że jesteś zbyt odklejony od rzeczywistości przez twoją chytrość i zadufanie? - Odpowiedziałam.
Chłopak wstał i podszedł do mnie pewnym krokiem, spojrzał mi głęboko w oczy po czym powiedział
- To, że jesteś córką naszego króla, nie oznacza, że wolno Ci wszystko. Jesteś taka sama jak my – Wręcz wypluł te słowa, jakby siedziały w nim od lat.
- To, że jesteś zadufanym dupkiem nie oznacza, że musisz stawiać wszystkich w złym świetle abyś ty mógł wyglądać lepiej - Patrzyłam w oczy chłopaka z wyjątkowo dużą intensywnością, podniosłam rękę w górę, złapałam powietrze i przyciągnęłam je do siebie. Jedna z nocnych gwiazd wylądowała w moich rękach. Klasa znieruchomiała, pan Korspin spojrzał na mnie z zachwytem a Matthias odsunął się ode mnie gwałtownie wpatrując się w zjawisko znajdujące się w moich dłoniach.
- Powiedz mi Matthiasie, czy ta gwiazda faktycznie jest choć trochę podobna do mnie? Czy na poważnie uważasz, że nie chciałabym być traktowana jak reszta nastolatków w Elvesjum? Czy sądzisz, że serio fajnie jest wieść królewskie życie i być innym? To w takim razie Ci powiem, że nie. Nie zawsze wszystko jest tak kolorowe w środku jak wydaję się z zewnątrz!- Wydusiłam ostatnie słowa ze łzami w oczach po czym uciekłam w głąb Magicznego lasu nad strumyk.
W Magicznym lesie było bardzo dużo strumyków, wodospadów, bagien i innych zbiorników wodnych. Najbardziej jednak lubiłam ten strumyk w samym centrum. Słońce za dnia przebijało się przez korony drzew i odbijało od powierzchni wody, otoczony był piękną, silnie zieloną trawą. Usiadłam na brzegu, zamoczyłam stopy, spojrzałam w dal i powiedziałam:
- Lili, jeżeli tam jesteś, odezwij się. Proszę... - Lili nie zawsze bywała w domu, często uciekała do innych wód aby odpocząć od codziennych problemów.
Z wody wynurzyła się niebieska, prawie przezroczysta postać. Im bliżej brzegu stała, tym bardziej nabierała kolorów. Lili była piękna, miała długie, blond włosy zawsze zaplecione wraz z kwiatami lilii, była wysoka i szczupła, charakteryzowała ją śliczna, jasna karnacja i masa piegów na nosie. Odkąd się przyjaźnimy zazdroszczę jej urody.
- Co się stało? - Dziewczyna podbiegła do mnie szybko i złapała moją twarz w dłonie.
- Powiedziałam zbyt wiele, to nic takiego. Stęskniłam się za tobą. - Chciałam uniknąć tematu, nie lubiłam o sobie rozmawiać a Lili doskonale o tym wiedziała. Podniosła się i podała mi rękę. Wstałam nie do końca rozumiejąc co chce zrobić. Stałyśmy i patrzyłyśmy w wodę. Nagle pociągnęła mnie za rękę, ciągnąć w stronę strumyku. Byłam elfem, potrafiłam oddychać pod wodą ale nie spodziewałam się takiego ruchu z jej strony. Zanurzyłyśmy się i popłynęłam za Lili. Po kilku minutach pływania wzniosła się w górę, spojrzałam na osoby znajdujące się nad powierzchnią wody. Matthias.