Część 2

316 22 2
                                    

(Uwaga na potrzebę opowiadania inwazja Chitauri zdarzyła się w 2011, a Loki wcale nie przewodniczył im. Był on na Ziemi z misją odnalezienia Tesseracku, aby zabrać go z powrotem do Asgardu. Chitauri było prowadzone przez Amorę, która chciała zemścić się w ten sposób za wygnanie z Asgardu. Loki w tej historii należy do Avenger tak samo jak Thor.) 

Tuż przed wyjazdem z Wielkie Brytanii ustalili swój punkt zaczepienia i od czego mają zacząć poszukiwania. Czasu nie było dużo. Mieli na to nie całe trzy tygodnie zanim będą musieli wracać do Hogwartu. No chyba, że coś zmieni ich plany. W pierwszym tygodniu pobytu w Stanach Zjednoczonych zajęli się różdżką Harry’ego. Była ona dobrze dobrana i chłopak szybko, nawet i za szybko, przyzwyczaił się do niej. Jednak pod koniec tygodnia, kiedy był dość sfrustrowany, stało się coś nadzwyczajnego.

Tego dnia był dość ładny dzień. Harry stał na balkonie w ich pokoju hotelowego i kłócił się ze Snape’m, że powoli to wszystko nie ma sensu i żeby profesor zostawił tutaj w Stanach takiego nienormalnego świra i darmozjada jak on.

- To wszystko już nie ma sensu! Żadne zaklęcia nie pomogły nam ich znaleźć! Do tego dzisiaj od rana moja magia zachowuje się inaczej, a różdżka nie reaguje jak na początku! Mam już tego dość!  Zostaw mnie tutaj! Jestem tylko nienormalnym świrem i darmozjadem, którego nikt nie potrzebuje! No chyba, że mam zbawiać cały czarodziejski świat każdego roku odkąd znalazłem się w Hogwarcie!

- Nie! Nie zostawię cię tutaj samego! Jestem za ciebie odpowiedzialny! I nie jesteś ani świrem, ani darmozjadem jak wmawiali ci Dursley’owie! A poza tym jesteś tylko dzieckiem, od którego zarozumiali i leniwi dorośli wymagają zbyt wiele i niemożliwych rzeczy ponad twoje siły!

- Mam już tego wszystkiego dość!
I wtedy zamiast pięknej pogody nagle rozpętała się burza, a różdżka Harry’ego, mówiąc wprost eksplodowała. Wokół nich pojawiły się miotające we wszystkie strony małe pioruny. Kłótnia tych dwoje całkiem ustała. Snape zakrył sobą młodego Gryfona przed piorunem zmierzającego w ich kierunku oraz wyczarował tarczę, która odbiła go jak i pozostałe. Wyładowania trwały do momentu, kiedy Harry nie uspokoił się, a nagły atak paniki, który dostał, nie minął.

- Przepraszam profesorze.
Powiedział Harry odsuwając się trochę od Snape’a, kiedy jego atak paniki skończył się.

- W porządku już. Chodźmy do środka. Omówimy to, co się przed chwilą stało.

Trzynastolatek skinął tylko głową i dał się wprowadzić do salonu w ich pokoju hotelowym. Usiedli na kanapie i przez chwilę oboje milczeli.

- Czemu mi nic nie powiedziałeś, że twoja magia wymyka się spod kontroli?

- Nie wiem. To wszystko mnie już przerasta i... I boję się. Nie chcę wracać do Dursleyów. Nie po tym jak stamtąd uciekłem. Nie wiem co się ze mną stanie jak nie znajdziemy rodziców. A poza tym, trochę się boję wracać do szkoły. Jest coraz gorzej. Troll górski, opętany nauczyciel na usługach Czarnego Pana,  biegający po korytarzach gigantyczny wąż z morderczym wzrokiem i duch młodego Riddle’a,  a teraz zbiegły morderca, który chce mnie wykończyć zanim to zrobi Voldemort. Co się jeszcze zdarzy? A ta wariatka, która na każdej lekcji przepowiada mi rychłą śmierć? Tego jest za dużo. Ja... Ja nie chcę być ich całym Wybrańcem, który wszystkich uratuje. Czuję się jak jakaś marionetka, która ślepo robi to, co się jej każe. Ale z drugiej strony... Po raz pierwszy poczułem się w Hogwarcie jak w domu, mam przyjaciół...

- Harry, uspokój się. Nie będziesz wracał do Dursleyów. W życiu cię tam nie puszczę. Nie po tym, co się dowiedziałem. I nie jesteś z tym wszystkim sam.

- Ale Dumbledore mnie tam z powrotem odeśle. Zawsze tak robi.

- Tym razem będzie musiał przejść przeze mnie. Ja się tym wszystkim zajmę. Sam się nawet tobą zajmę jeśli nie uda nam się do tego czasu znaleźć twoich rodziców.
Harry wtedy uwierzył, że nie jest sam z tym wszystkim. Że ma w końcu dorosłego, któremu może zaufać.

- Profesorze, a tak właściwie co się stało tam na balkonie?

- Cóż... Miałeś bardzo silny wybuch przypadkowej magii, która była tłumiona.

- A nie jestem za duży na przypadkową magię?

- Nie, niektórym zdarza się je mieć nawet i po osiągnięciu pełnoletności, a niekiedy i w dorosłym życiu. Ten ostatni przypadek jest w przypadku bardzo wstrząsających sytuacji albo kiedy czarodziej lub czarownica jest bardzo potężny.

- Ta magia wokół nas... Ona była inna.

- Wiem, czułem to. To było coś surowego, pierwotnego. Taka magia istniała przed podziałem na czarną i białą magię, jak mamy teraz.

- A dlaczego tak jest? Co odróżnia białą i czarną magię. 

- Harry, to trudny temat do zrozumienia. W rzeczywistości to ludzie tak podzielili ją, bo magia tak naprawdę jest niepodzielna. I mało osób zna tę prawdę. Stąd tyle podziałów, szykanowań i prześladowań wśród naszej społeczności. Większość widzi nasz świat czarno-biało. Prawdę powiedziawszy jest między tym wiele szarości, która jest tą pierwotną, czystą magią bez podziałów. To co czyni magię ciemną lub jasną, to nasze czyny i wybory, których dokonujemy. Jest wiele zaklęć czarno magicznych, które potrafią uratować życie człowieka. A zwykłe zaklęcia, których uczą was od pierwszej klasy, mogą zrobić wiele szkód. Nawet zwykła Leviosa może kogoś zabić w momencie, kiedy wylewitujesz kogoś nad urwiskiem i puścisz go. Jest mało prawdopodobne, że ta osoba przeżyje upadek z takiej wysokości.

- W sumie jak tak na to patrzeć to ma pan rację, profesorze. A te pioruny i nagła zmiana pogody? Co się wtedy stało? Skąd to się wzięło?

- Jedynym wyjaśnieniem tego zjawiska jest to, że może to być powiązane z twoją zmieniającą się magią, jak wspomniał pan Olivander. Najwidoczniej w ostatnim czasie u ciebie odblokowała się jakaś część pierwotnej, starej magii.

- Chciałbym wiedzieć jakie są te zmiany.

- Jest na to sposób.

Powiedział Snape i pokrótce wyjaśnił mu czym jest magiczny rdzeń u czarodzieja i czarownicy oraz jak wiele czynników kształtuje go i co ma na niego wpływ. Wyjaśnił też w jaki sposób mogą zobaczyć co się dzieje z jego magią poprzez obserwowanie zachodzących zmian w rdzeniu, które właśnie tam zachodzą. Odbyli podróż mentalną do rdzenia chłopca i Snape odkrył dwie rzeczy. Pierwszym co zauważył było całkowita zmiana rdzenia Harry’ego w zupełnie inny, bardzo potężny. Drugą sprawą, mniej ekscytującą była czarna, smolista kulka mrocznej energii przyczepiona jak rzep albo jak pasożyt do wciąż zmieniającego się, świetlistego rdzenia Gryfona. Severus nie ukrywał przed chłopcem co tam widzieli i obiecał, że znajdzie sposób wraz z jego rodzicami, aby to dziwne coś wyciągnąć z niego. Oboje byli po tym wszystkim wyczerpani, dlatego uznali, że z samego rana udadzą się do miejscowego Gringotta, aby spytać Gobliny czy mają pojęcie jak znaleźć Lokiego.

$$$$

Wstali wcześnie rano, zjedli szybkie śniadanie gdzieś na mieście, a następnie poszli na tamtejszą magiczną ulicę. Do Gringotta dostali się dość szybko. Było zbyt wcześnie dla amerykanów, aby aż tak oblegali magiczną ulicę zaraz z rana. Weszli do banku i skierowali się do jednego z kasjerów. Goblin spojrzał na nich znad jakiejś księgi i spytał, jak może im pomóc. Poprosili uprzejmie o radę z kim mogą porozmawiać w delikatnych sprawach. Kasjer przyjrzał im się i poprowadził ich do dyrektora placówki.

- Witam panowie, jestem Rockeagle. W czym mogę wam dzisiaj pomóc?
Przedstawił się dyrektor placówki zaraz po odpowiednim przywitaniu.

- To dość delikatna sprawa.
Powiedział Snape, a następnie streścił o co chodzi.

- Cóż, to faktycznie delikatna sprawa. Moglibyśmy to z chłopca wyciągnąć, ale nie teraz. Jego rdzeń jest niestabilny, wciąż się przekształca do ostatecznej i jego prawidłowej formy. Ten proces bardzo szybko postępuje i ten młody czarodziej nie wygląda najlepiej. Zwłaszcza po tak silnym wybuchu przypadkowej magii. Tak panowie, odczuliśmy to.  Moc, którą pan Potter włada jest bardzo potężna. Zbyt potężna jak na ziemskiego użytkownika.

- Co masz na myśli?

Zapytał Harry, który jak dotąd nie odzywał się.

- Dziecko, twoja magia przypomina dwie inne sygnatury, które zanotowaliśmy w ciągu ostatnich sześciu miesięcy. Ale ta magia nie pochodzi z Ziemi, tylko z Asgardu. Twoja sygnatura jest niemal identyczna jak Lokiego i Thora.
Chłopiec przełknął gulę. Słyszał co się wydarzyło pół roku temu w Nowym Yorku.

- Teraz jedyne co mogę wam pomóc to poradzić, abyście udali się do Avengers Tower i tam poszukali Lokiego bądź Thora. Chociaż prędzej znajdziecie tego blondwłosego niedźwiedzia niż tego drugiego. Thor dużo częściej przebywa tutaj na Midgardzie niż Loki, który zajmuje się w domu powrotem do zdrowia pewnej niewiasty, bardzo bliskiej jemu sercu i nie może jej na długo opuszczać. Radzę wam wybrać się do Avengers Tower jak najszybciej, zanim SHIELD zacznie się interesować młodym Harrym. O ile już się nie zainteresowali po wczorajszych anomaliach i wybuchu przypadkowej magii. I jeszcze jedna rada, kiedy wrócicie do hotelu, wymeldujcie się i idźcie prosto do Wieży. Tam SHILD ma trochę utrudnioną robotę, aby was nachodzić. A i znajdźcie pana Starka, on wam pomoże wszystko zorganizować i skontaktować się z Thorem lub Lokim jeśli ich nie będzie w pobliżu.

Severus i Harry gorąco podziękowali za rady im udzielone i ekspresowo wrócili do hotelu. Spakowali się i zrobili wszystko co im poradził dyrektor banku. Dotarli szybko taksówką pod budynek Wieży i weszli tam w tym samym momencie, kiedy SHILED pytało o nich dwoje w recepcji hotelu, z którego się wymeldowali.

$$$$$

Weszli niepewnie do budynku. Byli pod wrażeniem całości wyglądu, funkcjonalności i całej reszty. Ich obserwację przerwał szef ochrony.

- Witam panów. Nazywam się Happy Hogan, jestem szefem ochrony. Wyglądacie na zdezorientowanych i kogoś chyba szukacie.

- My w bardzo delikatnej sprawie. Chcielibyśmy się spotkać z panem Starkiem.

- Jeśli jesteście kolejna parą, która chce wcisnąć Tony’emu ojcostwo to radzę wyjść.

Powiedział Happy przyglądając się im podejrzliwie. Teraz często bywał na dole z powodu kilku afer na temat Starka i kobiet, które próbowały wmówić Tony’emu ojcostwo swoich dzieci. Jednak jak zwykle Stark wygrywał poprzez badania DNA i braku zgodności jego z tymi pobranymi od dzieciaków.

- Cóż, nie do końca, ale w sprawie o podobnym charakterze. Nie chcę naciskać, aby nas wpuszczono, ale pewna organizacja o nazwie SHIELD depcze nam po piętach. Zostaliśmy po prostu skierowani do pana Starka, który być może będzie w stanie pomóc w naszej sprawie.

Powiedział Severus, a kiedy Happy już miał się odezwać, nagle pojawiła się Pepper Potts, która postanowiła się wtrącić słysząc rozmowę.

- Oj Happy, wpuść proszę tych dwoje. Dobrze znam tego pana. A poza tym byli umówieni z Tony’m za pośrednictwem pana Rockeagle’a.

- W taki razie zapraszam. Zaprowadzę was na górę.
Powiedział Hogan prowadząc ich do windy. Pepper oczywiście dołączyła do nich. W windzie od razu zaczęła rozmawiać z Severus’em.

- Severus Snape. Miło cię zobaczyć po tylu latach.

- Ciebie również  Pepper Potts.

- Co was tutaj sprowadza? Wspominałeś o czymś delikatnym i że SHIELD siedzi wam na ogonie. Pan Rockeagle wspominał coś o tym, kiedy umawiał cię z Tony’m. Mówił, że to ważne i trzeba rozwiązać tę sytuację szybko.

- Tak. To prawda. Ten chłopiec to mój uczeń. Ma na imię Harry. Ostatnio wyszły pewne okoliczności, które pewne niezgodności w dokumentach, które przez przypadek znalazły się w jego posiadaniu. To właśnie dlatego tu jesteśmy. A Rockeagle skierował nas tutaj z nadzieją, że pan Stark pomoże nam to rozwiązać.

Powiedział Mistrz Eliksirów przedstawiając im nastolatka towarzyszącemu mu. Harry cicho się przywitał i nerwowo wpatrywał się w zmieniające się cyferki wyświetlające numer piętra. Jakiś czas później wysiedli z windy na jednym z nich i udali się do miejsca spotkania z Tony’m. Znaleźli się w dużej sali konferencyjnej, używanej zazwyczaj na spotkania Avengers związanymi z bezpieczeństwem Stanów i reszty świata.

- Tony zaraz będzie. On zawsze się spóźnia. Zwłaszcza rano. Jak przypuszczam znowu pewnie do nocy siedział w warsztacie.

Oznajmiła rudowłosa zasiadając do stołu wraz z innymi. Na Starka nie czekali długo. Wszedł on na salę konferencyjną zaledwie dziesięć minut później. Wyszczerzył się widząc swojego znajomego z czasów studenckich.

- Snape, stary kopę lat! Dawno się nie widzieliśmy magu. Co to za sprawa od Rockeagle’a? Czy ten stary wyjadacz złota ma dla mnie jakieś przedsięwzięcia?

- Witaj Stark. Ciebie również widzieć. Niestety nie. Za to ja mam do ciebie pilną sprawę, w której na pomożesz. O ile mogę mieć na to nadzieję.

- Och, daj już spokój z formalnościami, Sever. Jaką bombę masz dla mnie?

Snape nakreślił szybko całą sytuację, od czego się zaczęło, kim jest chłopak obok niego i jak wyglądało jego dotychczasowe życie z dotychczasowymi opiekunami, a Stark uważnie słuchał. Tony Już nie lubił tych całych Dursley’ow. A co dopiero gdy gromowładny bóg się o tym dowie.

- Zgoda, pomogę wam. Ale uprzedzam, Złotowłosa może rzucać młotkiem, kiedy się dowie jak ci cali Dursley’owie traktowali Harry’ego. Thora i Lokiego na razie nie ma, ale Złotowłosa wraca jutro.

- Dziękuję Tony. To bardzo ważne dla Harry’ego, aby znaleźć jego rodziców.

Dorośli rozmawiali jeszcze o pewnych szczegółach idąc do części Penthausu, gdzie mieli być ulokowani dwaj brytyjscy czarodzieje. Kiedy tam się już znaleźli i usiedli w salonie, aby zjeść lekki lunch, Harry nie mógł się powstrzymać, aby zapytać skąd on i jego profesor się znają.

- Przepraszam jeśli wyda się to niegrzeczne, ale skąd pan i profesor Snape się znacie?

- Nie, to nie niegrzeczne. Jesteś tylko dzieckiem, a dzieci są ciekawskie. Ale masz prawo wiedzieć skąd znam twojego nauczyciela, skoro jesteś jego podopiecznym.
Snape skinął głową, że również tak uważa.

- Cóż, to było całkiem zabawne spotkanie. Spotkaliśmy się na jednej z gal naukowych. Twój profesor był na stanowisku z ziołolecznictwem. Chciał pokazać, że naturalne leki nie są gorsze w działaniu niż obecne chemiczne. I mu się to udało. Oczywiście wyjawił mi, że te wytwory to eliksiry, które mogą pomóc nawet mugolom.

- Ale Statut...

- Nie złamałem Statutu Tajemnicy, Harry. Tony wie o magicznej społeczności. Jego rodzina to charłacy.

- Bardzo genialni charłacy. Naszą bronią i magia jest nasz umysł.
Roześmiał się Stark.

- Ale wracając do tematu, na takiej właśnie gali naukowej poznałem Severus’a. A towarzyszyła mu prześliczna rudowłosa dama o kwiatowym imieniu.
Harry wytrzeszczył oczy.

- Poznał pan moją mamę?

- Tak, była urocza i tak samo uparta jak moja śliczna Pepper. Te twoje dogadały się na tyle, że my mężczyźni mogliśmy się później ulotnić.

- Emm chyba przypuszczam co było dalej.

- Tia... Upiliśmy się Harry. I to tak bardzo, że skończyliśmy podpisując kontrakt handlowy z Rockeagle’m.

Powiedział Snape chcąc zakończyć tę żenująca historię. Jego uczeń nie musiał wiedzieć o takich rzeczach.

- Ale wyszło z tego coś pożytecznego?

Zapytał Harry bezczelnie Snape’a.

- Nieznośny dzieciak.

Odpowiedział cicho Snape krzywiąc się.

- Czyli jednak tak.

Zachichotał nastolatek łobuziarsko.

- Cóż, twój nauczyciel skończył na biznesie ze swoimi miksturami, które zostały opatentowane i przynosi mu to dochód większy niż to co dostaje od tego starego dziada, a ja mam udziały za wprowadzanie mugolskich technologii na rynek w magicznym społeczeństwie w Ameryce oraz z dożywotnią dostawa tego cudeńka na kaca.

Odpowiedział Stark szczerząc się na wspomnienie eliksiru na kaca.

- Czyli to jest twój sposób na funkcjonowanie po tych wszystkich balangach. A ja myślałam, że w końcu przystopowałeś, aby a drugi dzień być trzeźwy na spotkaniach z Zarządem.

Odparła Pepper patrząc z wyrzutem na Iron Mana.

- No co? Biznes to biznes Pep.

Odparł Stark kpiąco, za co dostał strzał w tył głowy podkładką na dokumenty piorunujące spojrzenie od rudowłosej kobiety.
Harry spojrzał na swojego profesora od eliksirów, potem na Panią Potts. Chwilę później roześmiał się zaskakując pozostałych.

- Teraz już w skąd profesor Snape wziął swoje nawyki, przez które jest postrachem całej szkoły. Ten wzrok sprawia, że najmłodsze roczniki mają ochotę popuszczać w gacie i uciekać jak najdalej od niego. A jak dostanie się z dziennika za gadanie to boli jak cholera.

- Język!

Usłyszeli od strony drzwi. Odwrócili się w tamtym kierunku i zauważyli barczystego, krótko obciętego blondyna o wojskowej postawie.

- Hej Cap, widzę, że już skończyliście sparing.

- Tak Tony. Witam panie Snape, jak i ciebie młody Harry. Reszta zaraz dojdzie.

- Wyprzedzając twoje pytanie, zostaliśmy poinformowani o twojej sytuacji. Zwłaszcza, że dyrektor Furry, jest tobą bardzo zainteresowany.  

Odpowiedział Kapitan Ameryka na nieme pytanie chłopca na twarzy. Harry napiął się słysząc o SHIELD.

- Nie martw się dzieciaku. Ten szalony pirat nie dostanie cię.

Obiecał Tony. W następnej chwili weszli pozostali członkowie Avengers. No brakowało jedynie Thora, który wcześniej został wezwany przez Lokiego do Asgardu. Sprawa została otwarta i wszyscy zaangażowali się w poszukiwaniu rodziców Harry’ego.

- Harry, masz ze sobą ten dokument? Chcielibyśmy go zobaczyć.

Odezwała się inna rudowłosa kobieta, która rozpoznał jako Czarna Wdowę. Młody Gryfon pokazał im dokument. Wszyscy po przeczytaniu jego trzeci byli w nie małym szoku. Nie mieli pojęcia, że Loki Laufeyson miał młodszą siostrę, a tym bardziej bliźniaczkę. I tym samym ona była matką chłopca siedzącego tuż obok nich. Zakończyli spotkanie i ruszyli w stronę laboratorium doktora Bannera, gdzie mieli pobrać próbki DNA trzynastolatka, aby zacząć poszukiwania tożsamości jego ojca. Byli tam przez kilka minut, a później Bruce wygonił ich stamtąd żeby mógł pracować. Pepper widząc zmęczenie chłopca zaproponował aby on i Severus udali się na odpoczynek. Wyniki testu mogą obejrzeć rano.


$$$$$ W tym samym czasie w Asgardzie $$$

Thor dostał pilne wezwanie od Lokiego. Musiał jak najszybciej wracać do domu. Idąc korytarzem do komnat brata miał w głowie ostatnia rozmowę ze swoim przyjacielem z Midgardu.

~*~

- Tony, przyjacielu muszę wracać do Asgardu. To coś ważnego inaczej Loki nie wzywałby mnie bez powodu.

- Jasne Złotowłosa. Leć i pozdrów od nas Rogacza. Mam nadzieję, że ta ślicznotka czuje się lepiej.

- Jest poprawa. Ale nic nie zapowiadało aby Lilly Kalali obudziła się. Miejmy nadzieję, że to powód dla którego jestem wzywany.
Powiedział Thor i ruszył w stronę tarasu balkonu. Zawołał Heimdalla, który otworzył dla niego Befrost i zniknął w jego światłach.

~ * ~

Gromowładny bóg wszedł do pokoi Lokiego. Szukał go wzrokiem po salonie, a kiedy go tam nie znalazł, ruszył prosto do sypialni jego adoptowanej siostry. Znalazł ich tam oboje. Loki płakał ze szczęścia siedząc na brzegu łóżka. Z kolei Lilly Kalali mrugała powiekami budząc się w końcu po dwunastu latach.


Czas Prawdy- MiniaturkaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz