część 4

355 22 3
                                    

Następnego ranka Lilly Kalali obudziła się i pierwszym którego zobaczyła był Odyn.

- Witaj córko. Cieszy mnie, że się obudziłaś. Medycy za niedługo przyjdą sprawdzić czy wszystko już w porządku. Spałaś aż dwanaście lat.

- Dziękuję ojcze, że jesteś.

Rozmawiali jeszcze przez chwilę dopóki owi medycy nie przybyli. Po serii wielu badań stwierdzili, że jest już całkiem zdrowa, ale powoli trzeba przywracać jej mięśnie do pracy. Kiedy wyszli, spytała ojca o Thora.

- A gdzie jest Thor?

- Wyruszył wczas rano na Midgard zobaczyć waszego syna Lilly Kalali. Być może wkrótce zobaczysz go z powrotem w domu.

- Nie masz nic przeciwko temu?

- Nie córko. Cieszy mnie wieść, że jesteś cała i zdrowa. A jeszcze bardziej, że mam wnuka. W końcu nadeszła pora aby usłyszeć dziecięcy śmiech.

- Ojcze, on jest już nastolatkiem.

- I nadal jest dzieckiem. Z resztą, trzeba mu wynagrodzić lata zaniedbań, jeśli wychował się u twojej siostry na Midgardzie, jak mówisz.

- Nie mogę się doczekać kiedy go zobaczę.

&&&& W Avengers Tower &&&
Rano tuż po śniadaniu wszyscy usiedli w salonie, aby odczytać wyniki testu z poprzedniego dnia. Harry niecierpliwie zagryzał wargę prawie do krwi. Tony i Severus położyli dłoń na ramieniu aby dodać mu otuchy w tej ważnej chwili.

- No dobrze, czas odczytać wyniki.

Powiedział doktor Banner, na co nastolatek przełknął gulę w gardle.

- Z twojego testu wynika...

Zaczął Bruce przewijając palcem po tablecie.

- O Boże! I to dosłownie. Harry! Ty jesteś synem Thora!

- Że co?!

Krzyknął Harry i wpatrywał się w doktora. Nie mógł w to uwierzyć. Już miał coś powiedzieć, kiedy za oknem rozległ się szum burzy, błyski piorunów i huk pojawienia się kogoś podróży Bëfrostem. Kiedy światła Bëfrostu opadły, tuż za szybą na balkonie widniała postać boga gromu.

- No patrzcie, blondi ma świetne wyczucie czasu.

Skomentował Tony nie mogąc się powstrzymać. Harry tylko wpatrywał się w postać zmierzającą do nich otwierając i zamykając usta nie będąc w stanie się wysłowić w jakikolwiek sposób.

- Taki sam jak ojciec. Głośne przybycie to chyba u was rodzinne.

Prychnął Mistrz Eliksirów wywracając oczyma. Nastolatek spiorunował go wzrokiem.

- Mam ci przypomnieć twoje przybycie do szkoły w drugiej klasie? I jak razem z Weasley’em staranowaliście biedną Bijącą Wierzbę?

Powiedział Severus podnosząc znacząco brwi. Harry odwrócił głowę z zaczerwienionymi policzkami ze wstydu. Tony poklepał chłopca po ramieniu dodając mu otuchy zanim tuż za chwilę spotka się ze swoim ojcem.

- Żelazny Człowieku, mój przyjacielu potrzebuję twojej pomo...

Zaczął Thor wchodząc do pokoju, ale urwał widząc stojącego po środku innych zebranych trzynastoletniego chłopca.

- Harry?! To ty?

Powiedział do wpatrującego się w niego dzieciaka.

- T.. tak.. . A ty jesteś...

Wyjąkał Harry nadal stojąc wmurowany nie mogąc się ruszyć.

- Twoim ojcem.

Odparł Thor podchodząc szybko do chłopca. Chwilę  przyciągnął go do siebie i zamknął w swoim mocnym uścisku. Harry na początku czuł się trochę dziwnie zgniatany. Ale to nie było nieprzyjemne, tylko... dobre i bezpieczne. Czuł się spokojny, czuł jak jego magia łączy się z tą od jego ojca, jak stabilizuje się. Wreszcie poczuł jak to być bezpiecznym, kochanym. W końcu zdecydował się i rękoma oplótł klatkę piersiową ojca. Nie był nawet świadomy, że po jego policzkach płyną łzy, które spadają na zbroje Thora.

- Aha, czyli Złotowłosa już wie.

Szepnął Tony do profesora z Eliksirów. Ten z kolei nic się nie odezwał tylko z krzywym uśmieszkiem sprzedał mu kuksańca, aby nie psuł chwili tamtej dwójki.

- Cicho bądź. Ta chwila należy się im po tylu latach.

Szepnął Snape i nadal milczał obserwując scenę rozgrywającą się przed nimi.

- Harry, synu, ale ty wyrosłeś. I te twoje oczy. Takie same jak u Lilly i Lokiego. Wybacz, że mnie przy tobie nie było. Ale teraz to się zmieni. Nie wrócisz do tego okropnego domu tej całej Petunii. Zamieszkasz ze mną, twoją matką i Lokim, i twoimi dziadkami w Asgardzie. Twoja babcia Friga już nie może się doczekać aby cię zobaczyć i zacząć uczyć magii.

Powiedział Thor odsuwając trochę syna na odległość rąk.

- Ekhm. Jeśli mogę coś powiedzieć, to Harry nie może tak po prostu opuścić Ziemi. Ma szkołę, którą musi ukończyć.
Odezwał się Snape swoim zwyczajowym profesorskim tonem, którym posługiwał się podczas rozmów z rodzicami uczniów.

- No tak, a ty możesz przerywać co?
Zaśmiał się Stark. Mistrz Eliksirów wykrzywił się tylko odpowiedzi.

- A kim ty jesteś aby podejmować decyzje za mnie lub mojego syna?
Spytał oschle następca tronu Asgardu.

- Emm, on jest... Moim nauczycielem... E... Tato. 

Wyjąkał Harry. Dziwne to było słyszeć ze swoich własnych ust. Od lat chciał powiedzieć do kogoś to słowo, a teraz brzmi to tak nierealnie. Ale to była prawda. I w końcu mógł to powiedzieć. Z kolei Thor słysząc jak nastolatek nazywa go tatą, miał ochotę płakać ze szczęścia.

- Cóż... Otóż to. Jednak nie podejmuję decyzji za niego lub ciebie. Wypowiadam się jedynie w kwestii edukacji twojego syna. I są pewne kwestie, o których musimy porozmawiać.
Powiedział Snape.

- Ach tak? Więc mów midgardzki magu.

Odpowiedział Thor i oboje pogrążyli się rozmowie, która przypominała Harry’emu tę typową prowadzona między nauczycielem a rodzicem na wywiadówce. Reakcje jego ojca były różne na temat dotychczasowego życia młodego Gryfona, jego nauki w szkole oraz afer i wyczynów jakie Harry dokonał w Hogwarcie. Twarz blondyna wyrażała wiele, od dumy, radości, przez strach, zmartwienie, obawę, aż po złość i gniew na Dursley’ów tak wielki, że jedno z okien prawie nie zostało podziurawione z powodu Mjolnira. Tony i Kapitan Ameryka musieli trzymać Thora przez dobre 15 minut i powstrzymywać go, zanim spełnił swoją groźbę natychmiastowego policzenia się z Petunią i jej rodziną.

- Tato... Nie sądzę żeby było to warte.

Powiedział cicho nastolatek próbując uspokoić ojca. Słowa chłopca podziałały na Thora jak kubeł zimnej wody. Odwrócił się do syna i pociągnął go w swoje ramiona.

- Masz rację synu. Nie są warci. Ale sprawiedliwość musi ich dosięgnąć.

- A czy może się to odbyć bez zabijania ich?

Powiedział cicho Harry w zbroję ojca.

- Synu, są inne sposoby. Twój wujek Loki z chęcią się tym zajmie.

- Chyba masz rację. Psoty i chaos zostawmy ekspertowi.

Zachichotał Gryfon patrząc w błękit oczy swego ojca. Chwilę później wszyscy widzieli na kanapach i słuchali o przygodach młodego czarodzieja, o których jego nauczyciel nie powiedział.

- Uwarzyliście wielosokowy w zeszłym roku? Czy wyście oszaleli? Pomyśleliście choć trochę co by się stało gdyby kociołek wam wybuchł? Mieliście na uwadze konsekwencje źle dobranych włosów osób, w które chcieliście się zmienić?

Na ostatni komentarz Snape’a Harry zaczerwienił się, przez co jego twarz mogła rywalizować z dorodnym pomidorem.

- Harry, chcesz nam coś powiedzieć?
Zapytał Thor chcąc wiedzieć co jeszcze jego syn ma za uszami.

- Emm... Hermiona pomyliła włosy Milicenty z sierścią jej kota. Przez to po wypiciu była cała pokryta futrem i musiała być kilka tygodni w Skrzydle Szpitalnym.

- Niby taka mądrala z tej Granger a wystarczy jeden błąd aby skończyła w Skrzydle Szpitalnym plując futrem przez dwa miesiące.

Burknął pod nosem Snape. Jednak później zeszli na kolejny temat, którym była moc Harry’ego i jego różdżka.

- Po prostu eksplodowała.

Powiedział Harry.

- Wiem dlaczego tak się stało. Nie była w stanie okiełznać twoje mocy synu. Potrzebujesz dużo silniejszej, taka, która nie powstała na Midgardzie. Kiedy wrócimy do Asgardu, twoja babcia zajmie się tym razem z Lokim. Twoja mama nie może się doczekać kiedy cię zobaczyć. Kiedy się obudziła, byłeś pierwszym, o kogo wolała.

- To... Mama żyje? Ale... Ale Avada. Riddle przecież rzucił na nią klątwę zabijająca.

Pytał nastolatek ze łzami w oczach. Tak bardzo chciał ją zobaczyć.

- Synu, ta klątwa zniszczyła tylko śmiertelna powłokę, która miała na Midgardzie poprzez machloje Amory. Lilly tuż po tym w swojej prawdziwej postaci powróciła do Asgardu. Co prawda była w śpiączce przez ostatnie dwanaście lat, ale teraz się obudziła i zamierza policzyć się z tymi, którzy skrzywdzili jej małe rogasiątko.

- Rogaco?

Zapytał Harry zdziwiony.

- Rogasiątko. Opowiadała nam, że kiedy byłeś małym szkrabem, czytała ci na dobranoc mity nordyckie, które i ty i ona uwielbiała. Powiedziała że najbardziej upodobałeś mit o Lokim. Bardzo podobał ci się rogaty hełm Lokiego i nazywałeś go Rogacz. Wspomniała coś, że to było twoje pierwsze słowo. Opowiadała nam jak któregoś wieczoru swoją dziecięca magia przywołałeś książkę o mitach, która otworzyła się na stronie z mitem o psotnym bogu, a ty wskazywałem rączką na obrazek z Lokim i wołałeś Rogacz. I to bardzo wyraźnie, bo byłeś bardzo rozwiniętym i niezwykle inteligentny jak na swój wiek. Wspominała coś, że było to około dziesiątego miesiąca, kiedy inne dzieci zaczynają dopiero bardzo niewyraźnie wypowiadać pierwsze słowa.

- Hmm, czyli teraz wiem jak cię nazywać w szkole aby przywołać cię do porządku.

Powiedział Snape wrednie się uśmiechając. Harry na te słowa zarumienił się i morderczo spojrzał na swojego profesora.

- Tato, kiedy zobaczymy się z mamą?

Zapytał nastolatek nieco sennie, kiedy opierał się o ojca. Thor spojrzał na syna i uśmiechnął się do niego czule.

- Jutro rano Harry, jutro rano.

Powiedział Thor, po czym w odpowiedzi otrzymał ciche mruknięcia od przysypiającego Gryfona.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Jul 03, 2022 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Czas Prawdy- MiniaturkaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz