Zamówienie od Taka_tam_Kpopiara
Hoshi (SEVENTEEN) x Reader
Romans, kinda yandere
To tylko moja miłość
- I co z tym zrobimy?
Tak, jestem czymś. Przynajmniej w tej klasie, praktycznie nikt nie stoi po mojej stronie i nie mówi inaczej. Ludzie się dzielą na milczących i mówiących za dużo. Chociaż może to wcale nie tak wiele? Zależy zapewne od wagi słów. Dla mnie są one coraz lżejsze, bo zaczynam się do tego przyzwyczajać. Rzucanie moimi rzeczami, wsadzanie zeszytów do toalety, mazanie długopisem po twarzy... Co wam tylko do głowy wpadnie, oprócz dotykania intymnych miejsc. Tak to właśnie zaliczyłam kolejny punkt - Lipton na sobie.
- Uwaga, peachy face, bo będą się zlatywały do ciebie owady! - zaśmiał się jeden z nich. - I to pewnie nie motylki, łee łee!Żeby nie było niedomówień. Nie wiem dlaczego, ale pewna grupa chłopców z klasy nazywała mnie tak tylko dlatego, bo brzoskwinia kojarzy się z tyłkiem. Może to przez podbródek? Czy przez to, że nie lubię nosić makijażu, a mam raczej rumianą cerę? Mogę wymyślać, ale zapewne nie uda mi się nadążyć nad ich tokiem myślowym.
- Jeju, twój brak reakcji jest nudny, ale zarazem mam ochotę próbować dalej, żebyś się rozbeczała, jak jakiś głupi bachor... - odparł kolejny z grupy.
Jednak po paru jeszcze wyzwiskach odeszli znudzeni oraz skonsternowani. Wzięli mnie za dziewczynę panikarę, która przyszła do innego liceum w ostatniej klasie? Bo co, uciekłam niby stamtąd przez ludzi? Chyba właśnie tak sobie mnie wyobrażali. Lichą, brzydką, tępą wieśniarę, która przyszła do tej szkoły, bo gdzie indziej nie potrafi sobie poradzić. Cudownie.
Mogłabym opowiadać dzień za dniem, przerwa po przerwie co się potrafi wydarzyć. Ale niestety wolę przystanąć na kolejnym dniu, czyli na sytuacji, która zaczęła się tuż przed chwilą.
Szłam zwyczajnie korytarzem. Zwykła uczennica patrząca w podłogę i słuchająca na słuchawkach jakiegoś smęta, cóż w tym nadzwyczajnego? Nawet nie rzuca się w oczy jakimś makijażem, ciekawym czy jaskrawym strojem czy wyzywającym spojrzeniem. Zwykła zacofana społecznie dziewczyna, która swoją obecnością nikomu nie zawadza. Przynajmniej w teorii. Bo po chwili zwykłego marszu, mijając szeregi starych i brudnych od wytartych naklejek szafek zostałam wciągnięta w boczny korytarz, a następnie w jakiś schowek dla woźnych, który się tam znajdował. Szybko straciłam pole widzenia, czując na twarzy niemiły dla skóry materiał. Słyszałam, jak ktoś do kogoś szepcze, ale nie potrafiłam odróżnić odpowiednio spółgłosek przez hałas na korytarzu, który na razie nie ustawał. Wierciłam się, ale nie dawało to mi ratunku. Zdecydowanie liczba osób w schowku przewyższała dwie.
- No i co się wiercisz?? - spytał jeden z głosów nieco głośniej, bo już nie miało to być dla mnie tajemnicą. Już poznawałam co za głos.
- Weź ciszej, powoli ludzie znikają z korytarzy i będzie nas słychać! - syknął jeszcze inny.
- Słyszysz, mała zołzo? Zamknij mordę, peachy face! - i dostałam w żebra, żeby jednak się uciszyć plus mocniej przyciśnięto mi ten skrawek materiału do twarzy.
Czekaliśmy w ciszy. Bałam się dalej ruszyć, bo nic nie widziałam, a jedynie czułam już lepką od potu skórę „kolegów" z klasy. Zapach kurzu i środków do czyszczenia wzbudzał mój większy niepokój, do tego przemieszane z tym różne perfumowane wonie, które wręcz infantylnie wbijały się w nozdrza. Dla mnie to trwało wieczność. Myślałam, że też zemdleję. Wyobraźcie sobie jak te zapachy musiały być intensywne dla mnie teraz, skoro jeszcze miałam jakąś chustkę czy nie wiadomo już co przy twarzy? Czułam zresztą powoli, jak mrowi mnie już pod skórą, a władność w nogach słabnie. Czyżby już za mało tlenu?
![](https://img.wattpad.com/cover/310009347-288-k970156.jpg)
CZYTASZ
K-pop one shots
أدب الهواةHello my sunrise! Tutaj możecie zamawiać swoje przygody w pisemnym wydaniu z jakimkolwiek idolem chcecie! Zapraszam, w pierwszym rozdziale wszystko wyjaśniona 🌟