6

57 8 0
                                    

//doknes//

-Strasznie się boję o dilera-wyszeptałem do siebie ze łzami w oczach.

Było zimno, naprawdę nie miałem ochoty wracać do domu, postanowiłem usiąść na ławce, aby wszytsko przemyśleć.

Czułem się tak okropnie, doszedłem do takiego stanu, że ledwo co mogłem się poruszać. Strach i stres sparaliżowały moje ciało. Dopiero po północy wróciłem do domu, ale i tak tej nocy nie zmrużyłem oka.

Postanowiłem nie iść do szkoły, źle się czułem, pewnie się przeziębiłem.

//Wiadomości//
Fanatyk lego-Ej ej ej typie, nie masz zamiaru mnie zostawić z tym typem!

Damianek-Karol jest? Mówił ci coś?

Fanatyk lego- Jest ostro zły, ale nie mówił mi o co. Wiem tylko, że ma dzisiaj coś ci powiedzieć

Damianek-Co jest wtf!?

Nie wiedziałem co robić, więc czekałem na koniec lekcji, w tym czasie zdążyłem ugotować obiad i posprzątać dom, musiałem coś robić gdyż się zbyt stresowałem.

niedługo później usłyszałem pukanie do drzwi, lecz nikogo za nimi nie było. Na wycieraczce leżał list. Wszedłem do domu i postanowiłem go otworzyć.

-Wiem, że ostatnio delikatnie przesadziłem. Wtedy, gdy byłeś u mnie w domu, mogło ci się coś stać.
Nie wychylaj się z domu, niedługo do ciebie przyjdę, ale narazie "ONI"wiedzą gdzie jestem-przeczytałem na głos.

-Jacy oni? Co niby mogło mi się stać?- zapytałem z niedowierzaniem.

Od razu wysłałem zdjęcie tego listu Marcinowi, był tak samo zdziwiony jak ja. W ciągu pół godziny znalazł się u mnie w domu.

- Skoro nie jesteś bezpieczny, zostanę u ciebie, sam w tym bagnie nie będziesz siedział.-próbował mnie przekonać. A co jeżeli on sam się w to wpakuje? Chyba, że już to zrobił..

-Ta, jak ty mnie masz niby obronić?

-Na pewno bardziej niż Karol, który jest bardziej z tym związany, przecież chodzi o jego rodziców!-To co mówił miało w teorii sens.

- Nie tylko o nich, jeszcze ktoś jest w to zamieszany.-odpowiedziałem

-Moim zdaniem chodziło mu o jego rodziców-odparł. Czy on w ogóle znał powagę sytuacji?

-Dobra, możesz zostać. Ale co my mamy tak w praktyce robić?

-Nie wiem, chodźmy poukładać klocki lego!-Odparł z entuzjazmem.

-Mwk'a ty mnie nawet nie denerwuj!-Krzyknąłem

-Ty no ale serio, co mamy robić?-zapytał

-Czekamy na Karola.

-To idę coś zjeść-Dlaczego on nie rozumie powagi sytuacji, może uznaje to za żart? Albo i wie więcej ode mnie?

Spędziłem cały dzień w niecierpliwości, próbując również wywnioskować, czy Marcin przypadkiem czegoś nie wie. Lecz o niczym nie był poinformowany, już dawno by coś przypadkowo powiedział, jak to on.

W nocy miałem koszmar, gdzie jakaś czarna postać stała nade mną z nożem.

-Stary, cholera jasna chodź tu na chwile!-Wykrzyczał z paniką w głosie Marcin.

-Co się stało??-Wstałem tak szybko jak mogłem. Mwk'a nie zdążył odpowiedzieć na pytanie, gdyż zdążyłem zobaczyć jego źródło strachu.

-O cholera, czemu tu jest tyle krwi?- Zapytałem zmieszany. A co jeżeli mój sen nie był snem?

-Poczekaj tutaj, pójdę po Nalę, musi być mocno przestraszona tym co się tutaj stało!-Powiedział.

-Dobra idź po nią-Odparłem. Cały się trzęsłem ze strachu. Ktoś tu był- powtarzałem sobie w głowie.

-O kurwa-krzyknął Marcin-stary lepiej tutaj nie przychodź. Dzwoń po Karola, szybko!

Nie myśląc wybrałem numer do przyjaciela, a gdy ten odebrał błagałem go o natychmiastowe przyjście.

Przyjechał w ciągu kilkunastu minut, dopiero gdy on był przy mnie, odważyłem się wejść do łazienki.

Widok jaki zobaczyłem był tak okropny, wiedziałem, że zostanie mi to w pamięci na długie lata.

Na środku leżała Nala, miała odciętą głowę, leżącą kawałek dalej, całe pomieszczenie było wymazane krwią. Na lustrze widniał napis "Strzeż się"

wybiegłem od razu z tamtąd, nie mogłem powstrzymać płaczu, Karol próbował mnie uspokoić, przytulał, mówił, że wszystko się ułoży. Kłamał, jestem tego pewien. W tamtej chwili go nie słuchałem, emocje wzięły górą. Nie mogłem się opanować ani przestać płakać. To wszystko mnie tak bardzo przerastało..

-Doknes, spokojnie, wiem, że to moja wina, przepraszam cię, naprawdę się przepraszam!-Karol również był bliski płaczu.

-Nie, to nie twoja wina-Ledwo już mówiłem, ale zrozumiał to co powiedziałem.

-Idę z Marcinem sprzątnąć to wszystko, połóż się na spokojnie, prześpij się-mruknął bardzo miłym głosem.

Poprawił łóżko i przykrył mnie kołdrą, na koniec pocałował w czoło, i powiedział, że wszytsko będzie dobrze.

Jak ma być dobrze, skoro moja Nala nie żyje, mój ukochany kot, który był ze mną tyle lat, dlaczego kłamiesz?

Dość długo zajmuje im sprzątanie...zwłok mojego kota- bardzo ciężko przechodziły mi te słowa przez gardło-idę zobaczyć co robią.

Diler nadal próbował zmywać z podłogi krew, która już powoli zasychała. Marcin wynosił coś w workach, prawdopodobnie mojego kota.

-Jak wam idzie?-powiedziałem załamując delikatnie głos.

-A jak może iść sprzątanie zwłok? Strasznie trudno ta krew schodzi-powiedział Mwk'a.

-Nie powiedziałem wam jeszcze o jednym.-zacząłem.Uznałem, że lepiej nie pomijać tego tematu.

-W nocy wydawało mi się, że mam koszmary. Jakaś czarna postać stała nade mną, miała nóż w ręce. Nie pamiętam dokładnych szczegółów, ale no, rozumiecie.-dokończyłem.

-To raczej nie był koszmar, a surrealistyczna i brutalna prawda.-To co powiedział Marcin, miało dużo racji, to było okropne.

-Diler, nie wiem w co się wplątałeś, ale ja naprawdę nie chcę mieć nic z tym wspólnego!-powiedziałem ze złością w głosie.

-Ja sam, nie mam na to zbytnio wpływu, naprawdę przepraszam, nie chciałem cię nigdy mieszać w moje życie, okropnie żałuję tego, gdzie się urodziłem.-Chciałbym poukładać elementy układanki, wywnioskować cokolwiek z jego wypowiedzi, ale się poprostu nie dało.

-Nie wiem o czym gadacie, ale jestem głodny. A jako iż nie mam zamiaru jeść tutaj, chodźmy do restauracji prosze was!-Nagle odparł Marcin.

Niezapomniane~DxDOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz