CZĘŚĆ TRZECIA

5 2 0
                                    

W pierwszej chwili zaczęłam się śmiać gdyż stwierdziłam, że to jakiś głupi żart ze stony Grace lecz to było raczej nie możliwe aby tak w krótkim czasie potrafiła zostawić tą wiadomość, a też, że to na pewno nie było jej pismo. Więc jak wyjaśnić zostawioną kopertę ?

- Grace - zawołałam na schodach lecz stanęłam jak wryta, u stóp stopni stał i świdrował mnie wzrokiem bardzo przystojny niebieskooki blondyn. Jego postura świadczyła o wielu godzinach spędzonych na siłowni. Był dosłownie oszałamiający, jego kości policzkowe jak i żuchwa były delikatnie zarysowane. Usta pełne aż chciałoby się je poczuć na własnej skórze.

- Cześć, ty pewnie jesteś Evelyn - uśmiechnął się odsłaniając szereg równych białych zębów a ja czułam jak robię się czerwona po same czubki uszu.

- Cześć...- odpowiedziałam nieśmiało schodząc powoli ze schodów.

- Jestem Aron i poproszono mnie abym ... - nie zdążył dokończyć gdyż wtrąciła się Grace która wyszła z sąsiedniego pokoju

-  Będzie miał oko za najbliższe dni na naszą posiadłość więc jakbyś mogła być grzeczną dziewczyną i nie narozrabiać a co więcej nie narobić wstydu gdy będzie raz ja jakiś czas przychodził - popatrzyła na mnie z politowaniem.

- Zostałeś wynajęty przez moją ciotkę aby pilnować mnie czy dom?- zapytałam go spoglądając prosto w jego oczy

- Będę tylko kontrolował czy, żadne zwierzę nie zapędzi się za blisko domu a przy okazji będę mieć oko na pewną łanię  - puścił do mnie oczko i ponownie się uśmiechnął, pomyślałam ,że wygląda naprawdę seksownie gdy się uśmiecha.

- Zaraz... Jesteś leśnikiem z rana? - już miał odpowiadać ale  ponownie uprzedziła go Grace

- Tak to on, będzie raz na jakiś czas będzie nas odwiedzał gdyż jak ci już wiadomo w okolicy krążą zwierzęta które mogą być dla nas niebezpieczne - zakończyła swoją wypowiedź klepnięciem w ramię Arona po czym dodała.

- Muszę wyjechać wcześniej niż sądziłam więc muszę mieć pewność, że nic ci nie grozi - słyszałam po jej głosie i oczach, że czymś ewidentnie się martwi ale nie chcę mi powiedzieć, przynajmniej jak na razie.

- Rozumiem...ale wiesz nie jestem już małym dzieckiem, umiem o siebie zadbać.

- Wiem skarbie, ale jesteśmy w nowym miejscu i się martwię, nie chcę aby doszło do jakiegoś wypadku...- mówiła ze zatroskaniem

- A tak w ogóle co miał znaczyć ten list?- zignorowałam stojącego Arona  który przyglądał się prowadzonej rozmowie, lub mnie.

- Co? Nie rozumiem, jaki list? Cały czas byłam zajęta papierami a potem zjawił się Aron  - wydawała się naprawdę nie wiedzieć o czym mówię

- Dobra, w sumie nie ważne - machnęłam ręką, to może być tylko jakaś osoba która teraz w tym momencie może być u mnie w pokoju, schowana gdzieś w szafie lub w innej części domu, dzień jak co dzień.

- Także, jutro z rana jadę, a ten miły chłopak... będzie miał oko na okolicę - ruchem głowy wskazała na niego

- To widzimy się jutro Evelyn może jutro uda nam się porozmawiać - pokazał na Grace i wywrócił oczami -  na razie Grace - rzucił jeszcze raz na mnie okiem i udał się do drzwi które zamknęły się za nim z głuchym trzaskiem.

- Jesteście na ty?

- Aaa stare dzieje - zaczęła iść w stronę pokoju gdzie już zdążyłam zauważyć stertę papierów i jakieś stare grube książki

- Znam go od szczeniaka, ale to historia na inny dzień- machnęła ręką od niechcenia i ponownie zasiadła studiując stos papierów, przysiadłam obok niej.

- Nie dajesz za wygraną co?  -uśmiechnęła się do siebie, a ja jeszcze bardziej przybliżyłam się do niej czekając na historię.

-Znałam jego matkę zanim jeszcze się narodził, razem uczyłyśmy się w tej samej szkole potem nasze ścieżki się rozeszły ale nie przeszkadzało nam to w dalszej przyjaźni, wręcz jeszcze bardziej byłyśmy nierozłączne. Cóż potem przyszło małżeństwo i dzieci, narodził się Aron- ściszyła głos-  lecz los chciał aby najpierw odebrano mu ojca a wieku 9 lat matkę...-szybko starła łzę która pojawiła się w kąciku jej oka

-Wychowywałam go do 19 roku życia potem stwierdził, że musi radzić sobie sam i odszedł - zaczęła czegoś szukać w papierach

- Ale kontaktowałaś się z nim lub na odwrót?

- Oczywiście, co za ciocia by ze mnie była, która w dniu urodzin nie przysłała paczek?- wyciągnęła spod sterty zdjęcie.

Zdjęcie było czarno-białe i musiało być stare ponieważ rogi były już zżółknięte. Na głównym planie znajdował się chłopiec może w wieku 12 lat który siedział po turecku pod błyszczącą choinką a tuż obok niego wielki pluszowy miś który był trzymany prawdopodobnie przez kobietę gdyż wydać był tylko tej osobie dłonie z pierścieniami i kawałek obcasa.

- Musiał to być miło spędzany czas, ale czemu wcześniej mi o tym nie powiedziałaś?

- To stare dzieje i nie było sensu opowiadać -chwyciła mnie za dłoń- liczy się tu i teraz

- Uratowałaś nie jedno a dwa życia - przytuliłam się do niej.

Trwałyśmy przytulone do czasu aż nie zadzwonił telefon Grace, nie chciałam przeszkadzać jej w rozmowie więc wróciłam do swojego pokoju. Zaczęłam sprawdzać wszystkie możliwe miejsca gdzie ktoś się mógł schować, zajrzałam nawet do innych pokoi bez skutecznie. Usiadłam na łóżku a w ręce trzymałam tą głupią kartkę w myślach pojawiały mi się różne scenariusze , czy to była zapowiedź Arona? Jak to wytłumaczyć? Popatrzyłam na moje stanowisko gdzie malowałam zastanawiając się co zrobić, gdy w jednym momencie wstałam wzięłam w dłoń ołówek i napisałam

 "Kim jesteś?"

Co ja sobie wyobrażam? Wsadziłam kartkę z powrotem do koperty i odłożyłam ją na stolik, udałam się do kuchni po herbatę i jabłko czując już oznaki znużenia i wykończenia, wracając rzuciłam przelotnie oko na Grace, która w ciągu dalszym ślęczała nad stolikiem i stosem kartek. Stanęłam ponownie przed moim dziełem, nie miałam już siły i chęci aby kończyć dzieło, odkładając rzeczy przyniesione z dołu na stoik miałam wrażenie, że coś jest nie tak ale zignorowałam to, szybko posprzątałam farby i umyłam pędzle aby potem runąć na łóżko. Leżałam i rozmyślałam o wszystkim i niczym, zastanawiałam się co u moich znajomych, chwyciłam za telefon i dopiero skapnąłem się, że przez cały czas miałam wyciszone powiadomienia. Nie było za dużo wiadomości więc szybko zajęło mi odpisanie, moje znajome nie mogły się już doczekać kiedy się ponownie spotkamy. Podskoczyłam z wrażenia gdy w tym momencie dostałam wiadomość od Sama.

"Mam nadzieję, że wszystko u ciebie w porządku i, że zaaklimatyzujesz się w nowym miejscu, przepraszam Cię za wszystko"

Mimo, iż nasz związek nie trwał długo oraz nie był taki jaki bym chciała, pod pewnym względem byłam mu wdzięczna za tą krótką wiadomość. Lecz nie potrafiłam się przemóc napisać coś więcej

"Tak, wszystko dobrze"

Dzięki niemu mogłam chociaż częściowo posmakować smaku miłości. Niektórych historii się nie zapomina jak i tych już mniej szczęśliwych ale noszą one ze sobą doświadczenie i naukę z popełnionych błędów. Kiedy ze mną zerwał tłumaczył się tym, że on nie jest tak dobrą osobą i będzie lepiej gdy się rozstaniemy. Później jak się okazało, przez cały czas kiedy razem byliśmy, spotykał się z inną. W pierwszym momencie miałam ochotę mu sprzedać porządnego liścia, następnie płakać, lecz nie zrobiłam nic z tych rzeczy. Po prostu odwróciłam się i odeszłam jakby nas nigdy nic nie łączyło, żadnych spojrzeń żadnych pocałunków. Nigdy za nim nie zapłakałam i nie zapłacze już nigdy. Zgasiłam wyświetlacz i leżałam tak jeszcze przez chwilę gdy usłyszałam huczenie sowy, spojrzałam na wejście balkonowe. Na mojej barierce siedziała wielka brązowo-biała sowa, która wlepiała swoje żółte ślepa wprost na mnie. Zamrugałam kilka razy a jej już nie było, nigdy z tak bliska nie spotkałam dzikiej zwierzyny. Podeszłam do stolika i odkładając telefon zauważyłam, że kartka jest na wpół wyciągnięta.

" WKRÓTCE SIĘ POZNAMY"

W środku oprócz wiadomości znajdowało się pióro. Pióro sowy.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Mar 08, 2023 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

WYBRANAOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz