CZĘŚĆ DRUGA

8 3 0
                                    

Obudziłam się a słońce już wzeszło i górowało nad czubkami wielkich sosen, podeszłam do okna, przymknęłam oczy i wchłaniałam ciepłe promienie, które wpadały do pokoju ogłaszając kolejny nudny dzień. Odświeżyłam się i założyłam na siebie swoją ulubioną luźną, prostą błękitną sukienkę, wyszłam z pokoju i powoli skierowałam się do kuchni, rozglądając się po nowym mieszkaniu zaważyłam, że drzwi do pokoju na wprost są lekko uchylone, pierwsza moja myślą było to, iż pewnie tam Grace się ulokowała i nie zamknęła za sobą. Wpierw zapukałam a następnie popchnęłam drzwi. Pomieszczenie przypominało moją sypialne jedna znacząca różnica polegała na odcieniu, był w zieleni, a na podłodze walały się ubrania, ostrożnie postąpiłam kilka kroków na przód, wszystko wskazywało na to, iż  ktoś tu był. Pościel była wygnieciona i porozrzucana, w kilka chwil łóżko było zaścielone a ubrania złożone i ułożone w kupce.

- Dziwne, nigdy nie widziałam takich ubrań u ciotki... może to były rzeczy po jej byłym?

 Schodząc ze schodów usłyszałam cichą rozmowę dochodzącą z kuchni, zeszłam na dół i stanęłam w progu, Grace stała odwrócona do mnie tyłem i sądząc po jej tonie głosu była lekko zdenerwowana i zarazem zirytowana.

- Nie, nie zrobię tego - oparła rękę na blacie i pochyliła głowę do przodu, jej rude kosmyki opadły luźno na boki, w świetle jej włosy przybrały barwę miedzi, od dziecka uwielbiałam ich odcień, w przeciwieństwie do moich kruczo czarnych.

-Jeżeli tylko to zrobisz to obiecuję, że poradzę sobie z takim gównem jakim się stałeś  - cisnęła komórką  na blat, stuknął cichym brzękiem. Wciągnęła z sykiem powietrze, oddychała głęboko przez kilka minut ,odwróciła się dopiero po chwili.

- Wszystko w porządku?-podeszłam do czajnika, nalałam trochę wody i włączyłam gaz. Już nie pierwszy słyszałam takie groźby, gdybym jej nie znała pomyślałabym zapewne, że cierpi na na nerwicę i trzeba ją zaciągnąć do lekarza. Z czasem przyzwyczaiłam się do jej temperamentu i dziwnym sposobem bycia co oczywiście przekładało się i na moje życie.

-Kto to był, że tak cię zezłościł?- zapytałam ale i tak wiedziałam ze nie otrzymam odpowiedzi, popatrzyłam się na Grace z poirytowaniem i usiadłam na blacie czekając aż woda się zagotuję. Między nami nastała cisza która zagłuszała tylko gotująca się woda.

- Ten głupi wilk... ugh najchętniej bym go  wypchała- nie miałam nawet siły tego komentować, Grace nadawała ludziom różne nazwy zwierząt które według niej pasują do danej osoby, jako dziecko pamiętam urywki jej nauki, iż każdy z nas ma duchowe zwierzę które nas strzeże  i jest naszym przewodnikiem. Zapytałam się jej wtedy kim jest mój w takim razie, nie odpowiedziała,  stwierdziła, że to moje zadanie aby się tego dowiedzieć. Czajnik zaczął gwizdać i z cichym westchnieniem osunęłam się, wyciągałam jedyny duży czarny kubek. Zalałam kawę wypełniając mój nos słodkim aromatem.

-Co dzisiaj planujesz?- Grace musiała już nieco ochłonąć, gdyż już mówiła normalnym głosem ale czuć było, iż nadal jest poddenerwowana odbytą konwersacją

- A co może robić dziewiętnastolatka w lesie? - spojrzałam na nią z politowaniem - Za pewne będę czytać, może skończę obraz i się pójdę przejść - tak naprawdę nie miałam na nic ochoty, wzięłam kubek w dłonie i wyszłam na taras który wypatrzyłam robiąc kawę.

- Ale nie oddalaj się od domu - usłyszałam za mną gdy siadałam na wiklinowym bujanym fotelu, było ciepło a delikatny wietrzyk owiewał moją jasną skórę a ciepły kubek grzał moje dłonie, zamknęłam oczy i odchyliłam głowę, cisza jaka panowała dała mi chwilę wytchnienia. W nozdrza wdarł mi się zapach lasu. Zaczęłam rozmyślać gdyż do tej pory nie myślałam, że pewnego dnia zgodzę się zamieszkać na totalnym odludziu, z dala od moich znajomych. Niechętnie otworzyłam oczy i wzięłam łyk kawy. Nie wiem ile czasu zajęło wypicie jej ,ale po dość długiej chwili umyłam kubek i udałam się do swojego pokoju.

- Hmm... od czego tu zacząć?- podrapałam się po karku ale w jednym momencie wzięłam z wieszaka mój biały sweter i nie tracąc czasu ubrałam buty i wyszłam na krótką wycieczkę krajoznawczą drogą do lasu. Uwielbiałam pochłaniać te żywe kolory zieleni, brązu, różu i innych kolorowych roślin które potem próbowałam odwzorować na moich obrazach. Szłam powoli zanurzając się w głąb tajemniczego boru który miałam wrażanie, że mnie wzywa. Miałam ochotę iść jeszcze dalej lecz droga zrobiła się błotnista i nie chciałam od razu w pierwszy dzień uwalić się. Gdy dość spory kawałek dzielił mnie od domu, zauważyłam dwie sylwetki - kobiety i mężczyzny, którzy najwyraźniej o coś się spierali. Podchodziłam coraz bliżej i już mogłam rozpoznać Grace która wymachiwała rękami na prawo i na lewo na mężczyznę który górował nad nią ale mimo wszystko wydawał się nie wzruszony tą sytuacją. Musieli mnie zauważyć gdyż nie postawiłam więcej niż 3 kroki a mężczyzna odwrócił się i szybkim krokiem udał się drogą którą przyjechałam. Zanim podeszłam do Grace mężczyzna zniknął mi z pola widzenia.

- Kto to był? - zapytałam jak gdyby nic

 - Jeden z twoich byłych? - nie patrzyła na mnie lecz na przestrzeń nademną, moja ciekawość czasami nie ma granic a ona dobrze o tym wiedziała

- To... zapewne ten facet z którym gadałaś przez telefon, zgadza się ?

- No niech ci będzie...nie to żaden z nich - wzięła głęboki oddech i popatrzyła na mnie

- Ten ktoś to pewnego rodzaju leśniczy...- powiedziała niepewnie ale zaraz dokończyła

- Ostatnio w tych lasach jest niebezpiecznie i najlepiej spacerować w godzinach południowych ale do wczesnego wieczoru aby tuż przed zachodem słońca być w domu, a ten gość... lubi się wykłócać o drobnostki i czepia się durnych rzeczy i jakoś wyszło, że mi nerwy puściły - mówiła szybko i z delikatnym politowaniem w głosie.

- A czemu ma tu być niby niebezpiecznie? Grasują tu jakieś niedźwiedzie? - powiedziałam to trochę rozbawiona gdyż las wydawał mi się bezpieczną ostoją

- Też ale też są wygłodniałe wilki - wzięła mnie za dłoń i pociągła w stronę domu, nie opierałam się jej. Gdy weszłyśmy do środka, puściła moją dłoń a ja szłam za nią aż do kuchni. Grace wyciągała z lodówki maliny i jagody, moje ulubione owoce i przystawiła mi je pod nos.

- Będę musiała za 2 dni jechać do miasta i pozałatwiać parę spraw więc mam nadzieję, że sobie poradzisz i nie rozwalisz domu - popatrzyła się na mnie spod byka, co odpowiedzią na to było dokładnie to samo

- Obiecuję, do takiego stanu go jeszcze nie doprowadzę - wybuchłyśmy śmiechem a po nim zjadłyśmy owoce i rozeszłyśmy się do swoich obowiązków. Ze względu na to, iż dopiero co się wprowadziliśmy nie było za dużo do sprzątania, więc moja ciekawa osóbka postanowiła się rozejrzeć dalej po nowym dachem nad głową. Minęło trochę czasu aż zajrzałam do wszystkich tak mi się wydawało pomieszczeń lecz jedne drzwi na parterze były zamknięte, próbowałam chociaż uchylić rąbek tajemnicy zerkając przez dziurkę od klucza i szparę pod drzwiami lecz nie zobaczyłam nic interesującego. Tak, kobieta mająca prawie 20 lat kładzie się na podłodze aby zobaczyć co jest po drugiej stronie, normalka co? Zrezygnowana poszłam do swojego pokoju, włączyłam moje ukochanie piosenki, naszykowałam farby, stelaż no i oczywiście płótno i pozwoliłam aby rytm porwał mnie, nucąc pod nosem. Kolory zaczęły pojawiać się w mojej głowie- róż, fiolet, niebieski. Po kilku godzinach musiałam aż skorzystać z toalety, nie było mnie raptem z pięć minut a do obrazu była przyczepiona biała koperta. Wzięłam ją ostrożnie w ręce i otworzyłam.

"NIE JESTEŚ SAMA"

WYBRANAOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz