X

1.4K 58 338
                                    

* Rozdział po korekcie.

Kiedy trzy tygodnie wcześniej słyszała z ambony ślubne zapowiedzi, nie miała świadomości, że dotyczyły jej własnego zamęścia. Wracając pod rękę z mężem nawą kościoła św. Anny Katy nie czuła ani podłoża pod stopami, ani nawet ogólnego poruszenia tłumu, pozostając ślepą i głuchą na to, co się wokół niej działo.

— Vivat młodej parze! Vivat! Vivat!

Po drodze do kruchty, przyjmowała życzenia, nie rozróżniając ani twarzy ani tytułów. Jej ramiona przenikało chłodne powietrze pomieszczenia, że musiała szczelniej okryć się podbitą etolą, choć na zewnątrz ten październikowy dzień był bardziej wiosenny niż zimowy, bo i słońce świeciło, i niebo było czyste.

— Szczęscia, szanowemu hrabiostwu!

Głos hrabiego, który w imieniu ich obojga dziękował za życzenia małżeńskiej pomyślności słyszała jak przez sen. W uszach jej szumiało i ledwie stała na nogach z wrażenia. Ordynat za to przywdział na siebie minę poważną, ale serdeczną, niczym aktor, który dobrze odgrywa swoją rolę przed zachwyconą nim publicznością.

Nowożeńcy po podpisaniu aktu małżeńskiego w obecności proboszcza i świadków byli gotowi wsiąść razem do ślubnej karety, aby udać się na ucztę weselną. Maciej podał małżonce swą dłoń i wówczas pierwszy raz od czasu rozpoczęcia uroczystości, tak naprawdę go dostrzegła. Musiała przyznać, iż w tym odświętnym fraku prezentował sie jak prawdziwy, dumny hrabia, zaś jej daleko było w tym momencie do hrabiny. Uchwyciła się jego ręki, czując jak kręci jej się w głowie. Przytrzymał ją pod bokiem, na co serce Katy podeszło do gardła i chciało jej się wymiotować.

— Oddychaj. Masz rozchwiane struny nerwowe, ale to minie z pierwszym szokiem.

Powoli nabrała i wypuściła powietrze.

Maciej spojrzał na młodziutką żonkę z pożałowaniem i współczuciem, ale w ich sferze, stojąc tak wysoko w hierarchii społecznej, okazywanie najmniejszej słabości byłoby niedopuszczalne. Prędko musiał ją tego nauczyć.

Hrabia pomógł Katarzynie wsiąść do karety i sam zasiadł na siedzeniu obok. Inne powozy już odjechały, aby ich hucznie przywitać, w tym ich rodziciele.

Gdy ruszyli, miał nadzieję, że świeże powietrze postawi Katję na nogi. Czekała ich przecież jeszcze cała masa weselnych rytuałów, ceremonialnych obrządków i małżeńskich obowiązków, którym musieli sprostać.

Maciej kilka razy badawczo spoglądał na Katerinę Janowną, a już Borowską, kątem oka, ale ona ani razu nie odwróciła głowy, więc i on stracił zainteresowanie.

***

Gdy dotarli do willi w Alei Róż na ucztę weselną, która organizacyjnie należała do rodziny panny młodej, rodzice pary młodej powitali ich po staropolsku chlebem i solą. Oboje ucałowali chleb, po czym ułamali kawałek. Jeszcze długo po tym jak weszli do pokoju jadalnego, czuła nieprzyjemny słony posmak w ustach. Zaczęła się nawet zastanawiać czy jej życie odtąd już zawsze będzie tak smakować.

W salonie zgromadziło się skromne grono stu pięćdziesięciu osób z najbliższej rodziny i przyjaciół obu rodów, więc otrzymanie zaproszenia było równoznaczne ze znalezieniem czterolistnej koniczyny. Wszystkie balowe toalety pań i stroje męskie były imponujące. Zwłaszcza popisać się pragnęli w tym względzie ojcowie niezamężnych jeszcze córek, aby pokazać jak wielki mogą zaoferować posag potencjalnemu konkurentowi.

Lokaje rozlali szampana przy akompaniamencie lirycznych wygrywanych nut przez orkiestrę. Maciej zabrał z tacy dwa kieliszki, jeden podając poślubionej oblubienicy. Odebrała go tak, by nawet nie tknąć męża opuszkiem palca.

Lojalista I Tom 1 & Tom 2Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz