| 00 |

9.4K 387 93
                                    

Znasz to uczucie, kiedy masz znajomych, ale i tak czujesz się samotny? Moje życie nie miało sobie nic do zarzucenia. Chodziłam do całkiem przyzwoitej szkoły, miałam dobre oceny, nienaganną figurę i cerę, której pozazdrościłaby mi niejedna siedemnastolatka. Rodzina była kompletna - mama, tata i ja. Byłam jedynaczką, przez co miałam dobry kontakt z rodzicami. Rzadko się kłóciliśmy, często urządzaliśmy wspólne wypady nad jeziora, można powiedzieć, że praktycznie co tydzień.

Plan mojego dnia nie różnił się niczym od planu innych. Szkoła, dom, praca domowa, chwila odpoczynku, podstawowe czynności życiowe, sen. Byłam ukochaną córeczką rodziców, którzy chcieli dla mnie jak najlepiej. Kupowali mi markowe ciuchy, najnowsze modele butów, telefonów. Chcieli też jak najlepszych ocen, a ja, niewiele myśląc spełniałam ich oczekiwania.

Rodzice mówili, że nasza rodzina jest porozrzucana po wielu zakątkach świata. Nam, jako jednym z bogatszych członków drzewa genealogicznego przyszło mieszkać w malutkim miasteczku. To klaustrofobiczne, można powiedzieć, miejsce posiadało jeden komisariat policji, szpital, szkołę, która obejmowała edukację przedszkolną, podstawową i średnią, jedno centrum handlowe, dwa małe parki i kilka klubów na obrzeżach. Jednostki z chęcia kształcenia się na szkołach wyższych muszą opuścić Brightwood i zainteresować się uczelniami w Kanadzie bądź Nowym Jorku. Jak kto woli.

Przyjaciół mogłabym policzyć na palcach u jednej ręki. Mama zawsze śmieje się, że tylko wtedy, kiedy ta ręka trzymałaby kalkulator. Moja rodzicielka rozumie, jak z tą przyjaźnią teraz jest, ale znajomość imion moich kolegów oraz koleżanek zaczęła się i skończyła w trzeciej klasie szkoły podstawowej, kiedy to tak bardzo pokłóciłam się o skakankę, że skończyło się na odkupywaniu firanek. Byłam raczej spokojnym i grzecznym dzieckiem, nigdy nie trzymałam się na uboczu, ale też nikomu nie przeszkadzałam.

Monotonia dopada każdego w moim wieku. Nadchodzi taki dzień, w którym chcesz rzucić szkołę, spakować walizki, pożegnać rodziców i wyjechać gdzieś daleko. Ten dzień nadszedł właśnie dziś, a ja zamierzam zrealizować swoje postanowienie.

***

- Charlie, daj spokój - odbieram telefon i na samą przekazaną wiadomość robi mi się niedobrze. - Mówiłam już, że nie zamierzam nigdzie iść - dodaję i przytrzymuję telefon ramieniem, w tym samym czasie nalewając wody do kubka. Po kuchni rozlewa się woń kawy, a ja biorę głęboki oddech i napawam się zapachem.

- Proszę, to ostatnia impreza w te wakacje! Musimy się rozerwać! - krzyczy przyjaciółka z drugiej strony telefonu. Czasami tak bardzo jej nienawidzę.

- Charlotte Emma Parker, do cholery jasnej, nigdzie nie idę. Muszę coś załatwić - mruknęłam do słuchawki i posadziłam tyłek na kanapie.

- Chyba nie będziesz miała innego wyjścia, bo właśnie stoję pod twoimi drzwiami. Otwórz - mówi dziewczyna, a po chwili słyszę pukanie.

Przewracam oczami i odstawiam kawę, następnie kieruję się do drzwi. Chwilę później w moich objęciach ląduje szczupła brunetka mojego wzrostu. Kiedy w końcu mnie puszcza, widzę ten błysk w jej niebieskim oku i szeroki uśmiech.

- Kiedyś cię zabiję, obiecuję - mówię wracając po niedokończoną kawę i upijam łyk.

- Podziękujesz mi później, teraz idziemy na zakupy - rzuca dziewczyna wyjmując telefon z kieszeni shortów i mruczy pod nosem treść wpisywanego smsa: „Szykujcie dla nas alkohol!"

- Charlie, naprawdę nigdzie nie idę - kręcę głową odrzucając propozycję poraz kolejny.

- Zrób to dla mnie - odpowiada robiąc minę niewinnego szczeniaczka.

escape // shawn mendesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz