01. - screen flowing backwards from parting.

83 17 1
                                    

szlifowanie chodników wbrew ogólnemu przekonaniu nie jest zajęciem tylko i wyłącznie dla młodzieży, szczególnie tej nie potrafiącej zorganizować sobie odpowiednio czasu czy też towarzystwa. soobin jako student drugiego roku pedagogiki również czerpał satysfakcję z tej czynności. szurał podeszwami znoszony adidasów po brukowej nawierzchni licząc przy tym skrupulatnie ilość linii na jakie stawał. banalnie prosta czynność skutecznie zajmowała jego myśli, a to w tym wszystkim było najważniejsze.

- znowu zginąłeś. - ramię zaabsorbowanego liczeniem studenta obciążała nagle sylwetka nieco niższego wyglądającego znacznie mniej poważnie chłopaka. przydługie ciemne włosy z jasnymi pasemkami zasłaniały jego oczy, które mimo to zdawały się rejestrować wszystko i zawsze. cała jego osoba przecież była wszędzie oraz jednocześnie nigdzie niosąc za sobą tobołek wypełniony nowinkami z każdej części miasta. soobin nawet dobrze nie pamiętał, gdzie poznał ten ludzki tajfun, jednak że ten przyczepił się do niego, jak rzep psiego ogona, nie robił z tym nic, bo mimo dyskomfortu naruszania jego przestrzeni osobistej był to raczej nieszkodliwy twór.

- co? - burknął pod nosem soobin odganiając od siebie intruza. beomgyu przywykł do dystansu bijącego od soobina oraz jego sztywnego stylu bycia. nie raz mu mówił, że dobrze aby w końcu pozbył się pewnej rzeczy z pewnej części ciała, lecz jak grochem o ścianę, student i tak zawsze separuje się od niego na co najmniej 2m. głupi by pomyślał, że na prawdę tak uczciwie przestrzega obostrzeń, gyu mimo podejrzeń, że może być to ściema nie dyskutował z tym tłumaczeniom dalej po cichu myśląc swoje.

- no na linię stanąłeś, debilu. - fuknął niższy choi z obrazą niczym zgoniony z ulubionego miejsca na blacie kot. dopiero wtedy soobin zdał sobie sprawę z tego, jak komicznie musiał z boku wyglądać 20 letni facet idący dziwnym szlaczkiem po chodniku omijając przy tym linie połączeń kostki. zawstydzony podrapał się po karku zaś drugą ręką poprawił górę swojego stroju mając złudną nadzieję, że ten zabieg pozwoli mu odzyskać reszty powagi, nawet jeśli ci którzy już go minęli myśląc swoje nigdy nie zobaczą tej zmiany postawy zawsze uchroni go to od możliwych nowych niepochlebnych myśli przypadkowych przechodniów na jego temat.

- jaką linię, wcale ich nie unikałem. - tłumaczenie spotkało się z cichym parsknięciem beomgyu, który tym samym przypadkowo opluł nowy sweter swojego przyjaciela. - gdybym nie był wyedukowany to zacząłbym panikować, że twój debilizm może przenieść się teraz na mnie przez ślinę.

- no głupi by pomyślał, że ty taki mądry. - przewrócił oczyma wewnętrzne zraniony gyu, a raczej jego ego było zranione w tym momencie. - i tak ich nie unikałeś, że idąc tym chodnikiem wyglądałeś, jak kaczka po wylewie walcząca o życie.

- ty mały.. - wysyczał przez zęby gotujący się z irytacji soobin. tak wyglądały ich praktycznie wszystkie spotkania, działali sobie na nerwy, jak mało kto, lecz w mniej wesołych sytuacjach rozumieli się równie niesamowicie mocno.

- o patrz kto idzie! - rzucił nagle beomgyu chroniąc się tym samym przed gniewem rozwścieczonego przyjaciele. wyższy choi momentalnie odwrócił się na pięcie i rozpoczął gorączkowe rozglądanie się. chodnikiem po ich stronie spacerował wyłącznie starsza pani z równie starym kudłatym przyjacielem pod postacią jamnika, po drugiej stronie ulicy w kafejce siedziało małżeństwo z dzieckiem, a mężczyzna sprzedający niewiele dalej wyhodowane przez siebie w tym roku plony przysypiał na zielonym typowo rybackim krzesełku. nikt więc nie zmierzał w ich kierunku, co znaczyło, że student kolejny raz skutecznie został oszukany przez przyjaciela.

ciśnienie podniosło się w nim ponownie raz dlatego też zamaszyście zwrócił się w wcześniejszym kierunku. miał już rozprawić się z żartownisiem, gdy poczuł, że zahaczył ramieniem o coś, a raczej o kogoś, gdy odwracał się. wystarczył dosłownie moment, aby niczym wmurowany stał po tym incydencie nad chłopakiem zbierającym z ulicy zalane kawą teksty.

- niech żyje zgrabność. - zanucił beomgyu będący w dużej mierze czynnikiem zaistnienia tego wypadku. rozbawionego chłopaka momentalnie jednka zganił wzrok poirytowanego oraz jednocześnie zmartwionego teraz studenta.

- ja.. ja nie chciałem! przepraszam. - zaczął się tłumaczyć niezbyt składnie soobin kucając przy zajętym zbieraniem papierów chłopaku. - oddam ci za kawę.. - ciągnął, lecz w tym samym momencie nieznajomy uniósł głowę, aby spojrzeć mu w oczy. równo z tym zdarzeniem zamilkł tracąc całkowicie umiejętność logicznego porozumiewania się.

- nie musisz i tak była niedobra, a teksty mam na całe szczęście jeszcze na laptopie. - spokojny głos był niczym melissa kojącą momentalnie wszystkie widoczne, jak i te wewnętrzne nerwy soobina. coś w nim jakby zadrżało w pierwszym momencie, a później  rozluźniło dając ulgę, jakby otrzymał to od dawna upragnione lekarstwo na całe zło tego świata. jednocześnie żal było mu na myśl, że to pewnie pierwszy i ostatni raz, gdy może chociaż spróbować oraz poznać jego niesamowite działanie.

- może jednak jest coś, co mógłbym zrobić, żeby zrekompensować ci zalanie twojej pracy? - nieznajomy blondyn zawahał się i mimo widocznej wojny w głowie wyjął z kieszeni niewielki kawałek papieru i podał go zaciekawionemu studentowi.

- możesz przyjść dziś wieczorem do tego klubu i posłuchać tego zespołu. - dodał podnosząc się na równe nogi z lekkim uśmiechem. - a teraz wybacz ale czas mnie goni. miłego dnia i uważaj na przechodniów, bo innym mogą smakować ich kawy. - ponownie zdezorientowany choi dalej klęcząc na chodniku obserwował, jak nieznajomy się oddala. ta lekkość i aura znikającego już za rogiem chłopaka oczarowała go, a zamiast słabnąć z każdą chwilą tylko rosła.

- romeo wstawaj, bo zaraz chodnik zaślinisz. - odezwał się dotąd cichy niczym mysz pod miotłą beomgyu ciągnąc przy tym za ramiona do góry zahipnotyzowanego czarnowłosego.

- zakładam, że masz plany na wieczór ale właśnie w tym momencie je zmieniasz i idziemy do tego klubu.

- kim jesteś i co zrobiłeś z choi soobinem! - pisnął wręcz z przerażeniem niższy. - aaa...ty przypadkiem nie masz jutro jakiegoś zaliczenia na które tak narzekałeś?

rzadko spotykany u soobina uśmiech wkradł się na jego twarz, a tym razem zdezorientowany zachowaniem przyjaciela gyu patrzył na niego niczym na ducha. - mam, jednak co z tego?

- dobra..dobra to przyjdę wcześniej do ciebie, bo na pewno bez kilku poprawek nigdzie się z tobą nie pokaże.

❛❛ 𝗢𝗣𝗘𝗡𝗜𝗡𝗚 𝗦𝗘𝗤𝗨𝗘𝗡𝗖𝗘 ❛❛ + yeonbin·taegyuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz