𝖑𝖆𝖈𝖗𝖎𝖒𝖔𝖘𝖆

789 74 34
                                    

Majowe powietrze pachniało magnoliami i świeżą trawą, ale wyczuć też się dało to dziwne uczucie przemijającej chwili, gdy słyszało się dzwony kościelne i widziało radosną parę młodą, wybiegającą z budynku przy jakże miłym akompaniamencie oklasków ...

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Majowe powietrze pachniało magnoliami i świeżą trawą, ale wyczuć też się dało to dziwne uczucie przemijającej chwili, gdy słyszało się dzwony kościelne i widziało radosną parę młodą, wybiegającą z budynku przy jakże miłym akompaniamencie oklasków oraz śmiechów gości. Dziwnie było patrzeć na niczym nieskalane szczęście obcych mu ludzi, gdy sam stał spięty przed małym sklepikiem przed dość ruchliwą ulicą, która wiodła do centrum Tokio. Takie sytuacja niosły ze sobą coś nostalgicznego, jednak nie tak, jak odebrałoby to większość społeczeństwa. Bo on tęsknił za czymś, czego nie znał. Nostalgia przecież odnosi się do czegoś, co się poznało, czego dane było dotknąć i w jakiś sposób poznać.

Cóż, to wynikało z tego, co przeczytał i gdzieś zasłyszał.

Miał zżerające wrażenie, że coś ucieka mu przez palce. Że ma coś na wyciągnięcie ręki, jednak z jakiegoś powodu tej ręki nie wyciąga. Ale nie próbował sobie tego wytłumaczyć w stopniu chociażby racjonalnym. Nie starał się znaleźć rozwiązania, by uwolnić się od tego stanu, gdzie sztywniały mu ramiona. Przeciwnie – podsycał w sobie to osobliwe zjawisko, nie dawał mu uciec. Zachowanie godne pożałowania, zdawał sobie z tego sprawę, ale ta nostalgia była w pewnym sensie bliska jego sercu. Chciał czegoś więcej od rzeczywistości, w której przyszło mu żyć. Wciąż pragnął więcej, bardziej i zażarciej. Gonił za czymś, czego prawdopodobnie nigdy w pełni nie posiądzie i to sprawiało, że tę nostalgię zgniatał do formy małej, nic nie znaczącej rzeczy w swojej głowie, by nie przeszkadzała mu za bardzo, mimo że umiała mocno zakłuć w nieodpowiednim momencie. I wtedy Suguru Geto nie zamierzał ręczyć za czymś, nad czym przecież kontroli nie miał.

Oparł się zmęczony o budynek sklepiku, w którym Satoru siedział o wiele za długo. By umilić sobie to beznadziejne czekanie, oglądał gości weselnych, wesołych i całych w irytujących dla niego skowronkach, rozmawiających z parą młodą żywo i ciepło. A drugiej stronie ulicy ich gdakanie dało radę wyłapać i Geto słyszał dokładnie wszystko, co padało z ich ust. Irytowało go to. Cała ta sytuacja, że tamci nieznajomi ludzie mieli czelność być w dobrym humorze, gdy jego cisnęło serce i w głowie myśli przecinały się na skos, nie dając normalnie myśleć. Gdyby mógł, rozgoniłby to cholerne pospólstwo.

To było słowo klucz – gdyby mógł. To nie tak, że miał ochotę tak po prostu roztrzaskać im głowy o brukowy chodnik usłany płatkami kwiatów i confetti. Wcale nie tak. To ich szczęście było głupio beztroskie, niemalże infantylne i to denerwowało go najbardziej. Małżeństwo? Ślub? Radość? Zaśmiał się pod nosem. Te trzy rzeczy przenigdy nie istniały w jego głowie jako całość, ogólny całokształt. Były oddzielnymi sprawami, niepodobnymi i równie paskudnymi w tym „zestawie". Gdy tak się nad tym zastanawiał, doszedł do wniosku, iż jest to spowodowane jego niemożnością do wyobrażenia sobie przyszłości, gdy byłby po ślubie, prowadzący szczęśliwe życie małżeńskie i czułby się radosny. Złapał się za głowę.

Jedyna osoba, która mogłaby zmienić te nędzne nastawienie była poza jego zasięgiem.

Ostatnio chodził poddenerwowany i rozkojarzony, co nie tylko on sam zauważył. Gojo łaził za nim i specjalnie go wpieniał, bo miał zły nawyk wpieprzania swojego wiecznie głodnego uwagi nochala w nieswoje sprawy, także Geto miał przez trochę więcej niż tydzień ogon w postaci ględzącego Satoru. Nie żeby jakoś bardzo mu to przeszkadzało. Nauczył się żyć z tym wścibskim człowiekiem już dawno, a jego uśmiechnięta gęba oprócz tego, że drażniła go niesamowicie, to potrafiła i jemu wprowadzić uśmiech na usta.

⟬✓⟭ Dies Irae | Satosugu two-shotOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz