Klan Hikaze (火風) znany był ze swojego bogactwa, posiadłości i potężnej mocy, jaką posiadali wszyscy jego członkowie. No i oczywiście z egoizmu oraz swojej wydmuchanej dumy, ale tym wyróżniały się niestety wszystkie smoki, więc nie było to wcale takie wyjątkowe. Ta duma powodowała jednak niezwykłą niechęć zarówno wszystkich okolicznych yōkai, jak i wielu klanów, które z Hikaze utrzymywały relacje wyłącznie dla statusu i pieniędzy. W końcu wszyscy wiedzieli, że jeśli chodzi o tkaniny to właśnie klan Hikaze oferuje największą ilość ich rodzajów oraz kolorów w najlepszej dostępnej dla duchów jakości. Te smoki stały niemal na samym szczycie hierarchii klanów, z tej racji handel z nimi był niezwykłym przywilejem.
Gdzieś w zielonej, malowniczej dolinie mieszkał inny wysoko ułożony klan. Dom magicznych lisów stanowił wręcz diametralne przeciwieństwo pałacu smoków. Seimori (静森) szczycił się swoją dobrocią i otwartością, jaką witał nie tylko zaglądających tam kitsune, ale także każdego innego yōkai, jakiemu przyszło szukać pomocy w tych zacnych progach. Żaden z okolicznych duchów nie bał się podejść bliżej wysokich ścian, jednak unikały tego ze względu na szacunek dla opiekującego się klanem księcia lisów. Oraz ze względu na agresywną straż, która gotowa była zabić w ochronie swojego domu, co na szczęście nie zdarzało się tak często. Niejedna rodzina lisów znalazła tam ciepły kąt w czasie głodu i niedostatku, po czym postanowiła zostać na stałe, przywiązując się do mieszkańców i przychylnej głowy klanu. Handel z klanem Seimori był dość niezwykły, gdyż rzadko który dom sprzedaje magiczne usługi i wspaniałe występy, a jednak opierając się na tych dwóch dobrach kitsune zdołały wzbogacić się niemiłosiernie, stając się potęgą wśród klanów, w szczególności lisi. Wielu bogaczy chciało mieć na swoich włościach wytrawnego szermierza z magicznymi zdolnościami lub niesamowite przedmioty, których nawet wprawione w magiczną sztukę yōkai nie potrafiły odtworzyć. Nazwisko Seimori od wielu pokoleń było powodem do dumy, szczególnie dla tych, którzy zdołali to nazwisko posiąść.
Wśród klanów yōkai znana była tradycja, by oficjalne, silne sojusze zawierać poprzez ślub osób z dwóch klanów. Zapewniało to wsparcie finansowe oraz pozytywne polityczne stosunki, które można było wykorzystać w potrzebie. To była znana w całej Japonii praktyka, mimo swojego wieku wciąż niezawodna i chętnie wykorzystywana. Robiły to nie tylko domy tych samych gatunków, ale także klany yōkai nie mających ze sobą nic wspólnego. Nikogo nie dziwiło, że pies miał za żonę węża czy jenot otaczał się towarzystwem młodych kocic. To były demony, oni nie mieli się czym przejmować. A jeśli z tych związków wychodziły dzieci, zazwyczaj były zbyt szpetne i w żaden sposób nie powiązane ze swoimi rodzicami, więc tym samym nikomu na nich nie zależało. Jeśli nie otrzymały przywileju szybkiej śmierci z rąk duchów klanu, umierały w męczarniach, porzucone w lasach, grotach czy topione w rzece.
Dzieci nigdy nie były przeszkodą dla ślubów organizowanych na podłożu politycznym.
Klan Seimori zdobył się na nie lada odwagę, oferując Hikaze jedną z najpiękniejszych lisic z głównej rodziny. Wszyscy podziwiali ten ruch, a nawet pojawiła się zazdrość, gdy smoki przyjęły propozycję bez żadnych uprzedzeń w kierunku lisów. Te dwa klany zawierając sojusz stanowiły jedną z największych potęg, nawet jeśli ich interakcje miały być w przyszłości znikome. I tak było. Zgodnie z przewidywaniami, gdy tylko Seimori Hibiki (響) wyszła za nietuzinkowego smoka o ponadprzeciętnej mocy noszącego imię Hikaze Juno (淳雄), kitsune jakby zniknęli, wycofując się z pola widzenia. Wrócili do swojej doliny, zostawiając Hibiki z klanem szlachetnych gadów, na ich łaskę.
Nikt nie winił lisów za takie zachowanie, bo nikt nie uważał tego za dziwne. Seimori byli tyleż otwarci na przybyszy, jak i również tajemniczy. Często siedzieli w swoim bezpiecznym domu, zajmując się swoimi sprawami, nie wchodząc nikomu w drogę. Zdobywali sojuszników, po czym opuszczali ich, czekając tylko na jakieś szczególne wiadomości. Handel przeprowadzany z innymi klanami był powierzchowny, nie istniała rodzina spoza domu lisów, która miała większy dostęp do magicznych zasobów aniżeli inni. Z powodu tej tajemniczości kitsune Juno był dumny, że posiada tak wyjątkową żonę.
Przez jakiś czas było dobrze, naprawdę. Seimori handlowało z Hikaze na standardowych zasadach sojuszu, Juno opiekował się wyjątkowo troskliwie swoją żoną, a Hibiki zdawała się odnajdywać wręcz idealnie w pałacu smoków, gdzie przepych szedł w parze z dumą właścicieli. Aranżowany ślub przynosił wiele korzyści, zarówno dla pojedynczych jednostek, jak i całych grup. Mówiono o tym sojuszu w małych wsiach yōkai, plotkowano o nim w gospodach miasteczek i na dworkach kupców. Wszyscy albo zazdrościli, albo gratulowali szczęśliwej parze oraz życzyli dobrze obu klanom. Temat rozmów przez długi czas nie chciał wygasnąć, ze względu na wyjątkowość teraz już kochającej się pary.
A gdy wreszcie przestał się żarzyć, pojawiło się wyjątkowe nieszczęście, które rozpaliło jeszcze większy i o wiele groźniejszy płomień. Małżeństwu urodziło się dziecko. Nie było to jednak niestety dziecko zniekształcone, będące oni, trollem czy jakąś inną istotą, która ze smokami lub lisami miała niewiele wspólnego. Takich dzieci można było pozbyć bez wyrzutów sumienia, że zabija się swojego. Bo one nie były swoje.
Ale dziecko Juno i Hibiki było wręcz idealnym połączeniem swoich rodziców. Smoczy ogon, lisi pysk, śnieżnobiałe futro. Tego duszka nie można było się pozbyć. I Hikaze Juno był wściekły z tego powodu.
[ Ciąg dalszy na blogu Dwie Kity Od Ognia ]
CZYTASZ
Mieszaniec Dwóch Krwi
FantasyNie jest niczym nowym, że demony Yokai różnych gatunków biorą często ślub. Dzieci z tych związków rodzą się zupełnie innymi demonami niż rodzice i należy jak najszybciej uśmiercić. Tak samo miało być z dzieckiem smoka Juno oraz lisicy Hibiki. To mia...