Za drzwiami, część 1

242 13 8
                                    

- Mogę? - mężczyzna uchyla drzwi gabinetu.
- Dzień dobry. Pan?
- Marek Dobrzański, dzień dobry.
- A więc postanowił Pan jednak przyjść... Byliśmy umówieni na 17:30. Dochodzi 18:00. Zawsze Pan tak zaczyna?
- Od spóźnienia? Przepraszam najmocniej. Możemy skrócić dzisiejszą sesję, mój błąd.
- A może jej w ogóle nie zaczynajmy? Po co mamy udawać, że Panu na niej zależy?
- Skąd takie wnioski? Po prostu się spóźniłem, za co przepraszam.
- Dobrze. Proszę usiąść. Musimy się poznać abym mogła Panu pomóc. Wiem już, że rozwiódł się Pan z żoną. Wspominał Pan, że doszedł Pan do ściany. Rozumiem, że chciałby Pan tę ścianę zburzyć i zacząć żyć na nowo, bez żony?
- Nie. Ja już tak żyję. Bez żony, bez nadziei i bez sensu.
- Nie przesadza Pan? Przecież po to wziął Pan rozwód aby żyć bez małżonki. Podjął Pan świadomą decyzję, za siebie, byłą żonę i dzieci.
- My wspólnie ją podjęliśmy. Po prostu, nie wyszło.
- Dobrze, Panie Marku. Zacznijmy więc od początku. Pamięta Pan wasze pierwsze spotkanie?
- Oczywiście, że pamiętam

* odchrząknął zdenerwowany.

- Skąd ta agresja? Coś się wtedy stało? Coś złego?
- Nie rozumiem, dlaczego Pani o to pyta? Oczywiście, że pamiętam nasze pierwsze spotkanie. Tak jak pamiętam naszą pierwszą kłótnię w Febo&Dobrzański, pierwszy pocałunek, pierwsze wypowiedziane "Kocham Cię", pierwsze narodziny, ślub. I milion cudownych momentów, które wspólnie przeżyliśmy.
- Milion to bardzo dużo.
- Przepraszam, jeśli o jakimś zapomniałem.
- Nie musi Pan ironizować. Czasami tak jest, że nie wychodzi. Że na początku jest dobrze ale nagle coś się kończy i trzeba zaczynać od zera. Wtedy trzeba zatroszczyć się o siebie, wstać i otrzepać kolana.
- I zacząć nowy rozdział... taa
- Widzę, że nadal Pan nie traktuje poważnie naszego spotkania. Więc dlaczego Pan po prostu nie wyjdzie?
- To nie tak. Przyszedłem tu bo ja już wstałem, otrzepałem kolana ale ta wędrówka do nikąd nie zmierza. Kiedyś było inaczej.
- Czego Panu najbardziej brakuje?
- Jej oczu.

* terapeutka spogląda z zaciekawieniem na Dobrzańskiego.

- A więc jakie one są? Jak je Pan zapamiętał?
- Mądre i troskliwe.
- Często Pan jej o tym mówił?
- Kiedyś, codziennie (uśmiecha się).
- A później?

* Dobrzański milczy

- Co się wydarzyło później?
- Rozpadliśmy się.
- Umie Pan wskazać jakiś moment, gdy czuł Pan obawę, że coś między Wami się zmienia?

* Dobrzański wciąż milczy

- Czego Pan najbardziej żałuje?
- Że nie potrafiłem zapomnieć. Gdybym tylko zapomniał... Nie byłoby tego pieprzonego rozwodu. * podnosi się z fotela

- Ma Pan do siebie żal, że nie umie Pan zapomnieć? Musi mieć Pan swoje powody. Nie można wymazać czegoś/kogoś z pamięci. To nie możliwe. Jedyne co może Pan zrobić to
- Udawać, że nic się nie stało?
- Nie, Panie Marku. Może Pan wybaczyć.
- Wybaczyć? Tak po prostu?
- Tak, tak po prostu. Jeśli Pan naprawdę chce wybaczyć, to Pan to zrobi.
- Pani niczego nie rozumie.

*siada spowrotem na fotelu.

Ja nie mogę. Ja nie jestem w stanie...
- Jej wybaczyć?
- Jej zaufać.
- Cieszę się, że powoli się Pan otwiera. To będzie najważniejsze. Proszę pomyśleć, czy chciałby Pan jej wybaczyć? Ale proszę się nad tym zastanowić. Nie możemy podejmować żadnych pochopnych decyzji.
- Myśli Pani, że to jest w ogóle możliwe?
- Zaufać komuś na nowo?
- Że dzięki naszym spotkaniom, to coś się we mnie naprawi...
- Panie Marku, Pan się nie zepsuł. Proszę tak o sobie nie myśleć. I o tej całej sytuacji... Proszę zastanowić się nad pytaniem, które pozostało dziś bez odpowiedzi. Jest ono bardzo ważne. Jest ważne dla Pana przyszłości.
- Dobrze. Nie chcę zabierać Pani już więcej czasu. Dziękuję i do widzenia.
- Do zobaczenia, Panie Marku.

*zamyka drzwi, zmartwiony

ZA DRZWIAMI, czyli terapia MDOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz