czy nie czas ten most już spalić? | MATA

414 27 28
                                    

jutro będę gdzieś daleko, zapisałem tu historię
zniknę gdzieś na chwilę żeby poczuć się znów dobrze
ciekawi mnie trochę jak szybko zapomnisz o mnie
jak szybko zapomnisz o mnie



Opatula się mocniej swoim czerwonym płaszczem i poprawia szalik na szyi. Nie spodziewała się, że temperatura w Polsce będzie tak niska, ale czego można spodziewać się po osobie, która ostatni rok spędziła na Hawajach. Całe szczęście, że ten jeden płaszczyk czekał na nią w starej, oklejonej plakatami One Direction szafie, ponieważ wtedy kompletnie by zamarzła. Marzec zdecydowanie nie wygrał tego roku klimatycznej loterii, bo temperatury zamiatają podłogę.

Już ma zamiar wrócić się i poczekać w przedpokoju, gdy Uber zatrzymuje się kilka kroków dalej. Wzdycha cicho w wyrazie szczęścia, po czym przestrzeń pokonuje praktycznym truchtem, przy okazji szurając po chodniku swoimi Adidasami. Chce otworzyć tylne drzwi z lewej, ale w oknie zauważa, że miejsce to zajmuje chłopak w kraciastej kurteczce, jej zdaniem zdecydowanie za cienkiej, jak na aktualną pogodę. Z drugiej strony dalej pamięta, jak w zimie pełną parą siedzieli na schodkach, wiadomo, obowiązkowa Pasterka w Wigilię, a on oddawał jej swoją bluzę i nawet nie trząsł się w samym sweterku ich szkoły. Ona kiedyś też była bardziej odporna. Rok to też nie jest taki długi okres, ale Wanda chyba naprawdę chciała zapomnieć Polskę, permanentnie i mocno. Mimo wielu miłych chwil i ludzi, zło przeważa dobro; gdyby nie była cholerną realistką, pewnie ta sytuacja mogłaby potoczyć się inaczej.

Obchodzi auto i otwiera drzwi z drugiej strony. Wita się z kierowcą szybkim dzień dobry, a jej wzrok błąka się gdzieś pomiędzy fotelem, a oknem, gdy zapina pas i układa instrument na siedzeniu między nimi. Poprawia ścięte na krótko włosy, oba płaty płaszcza, naszyjnik na szyi, a gdy te wszystkie drobnostki są już perfekcyjne i nie ma co poprawiać, wyjmuje z kieszeni telefon i sprawdza wiadomości.

─── Wandzia, ─── odzywa się Michał, którego usilnie ignorowała. Zamyka oczy, po czym odwraca głowę w jego kierunku gwałtownie. Czapeczka zachodzi mu na oczy, ale w przeciwieństwie do niektórych instagramerów, bucket hut nie służy mu aż tak bardzo; schodzone trampki i przetarte jeansy, w sumie nie zmienił się tak bardzo, jak myślała. Mata, nie Michał; raper, nie jej były... partner z liceum. Chyba nigdy nie byli konwencjonalną parą, a nawet gdyby, teraz nie ma to znaczenia. Minął rok od jej wyjazdu i wiele się zmieniło, a raczej żadne nie trzymało ręki na pulsie w sprawie życia drugiego. Jeśli nie byli obok siebie, aby napędzać ekscytację, ich egzystencje były zbyt różne, żeby jarać się samotnie.

Posyła mu lekki uśmiech. Sama nie wie, jak mogłaby zareagować. To wszystkie jest dla niej dziwne i Wanda nie wie, jak Michał radzi sobie z tym wszystkim na poziomie psychicznym. Chociaż to jej zawsze było bliżej do miana psychicznie chorej, on też miał swoją dawkę wewnętrznych wojen, odklejek z jej perspektywy. Nie rozumie, jak zdobył się na zadzwonienie do niej; nie na dawny numer, którego i tak nie używała, ale ten dostępny na stronie internetowej instytutu. Oznacza to, że musiał ją wygooglować, co tylko bardziej Wandę onieśmiela. To nie tak, że ona też od czasu do czasu umiała wpisać jego imię w wyszukiwarkę, ale najczęściej była wtedy już spokojnie trzy drinki w imprezę.

─── Michałek, ─── zwraca się do niego i kiwa głową, a on wykrzywia usta w głupim uśmiechu i pochyla się do niej. Kierowca powoli wjeżdża do Warszawy, kierując w stronę cmentarza na Bródnie, który jest ich destynacją. Wanda zostaje wciągnięta do luźnego uścisku, wraz z którym jej nozdrza zderzają się z mieszanką zapachów: tytoń, względnie drogie perfumy oraz marihuana. Gdy tylko odsuwają się od siebie wystarczająco, chwyta za brzeg kapelutka i ściąga go z jego głowy jednym ruchem. Roztrzepane włosy opadają mu na oczy, ale pomimo tego nie potrzeba Sherlocka, aby zauważyć, jak czerwone są gałki oczne Matczaka. ─── Ja pierdole, naprawdę? Nie możesz jednego dnia iść bez tego? Pozwoliłam Ci ze mną do niej jechać, nie każ mi tego kurwa żałować, ─── kręci głową w rozczarowaniu i opada na fotel. Zakłada ramiona pod biustem i wlepia wzrok w ulicę.

GAP YEAR, one-shotsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz