killua uwielbiał chwile, w których mógł beztrosko ganiać się między drzewami wraz ze swym energicznym przyjacielem, gonem. czuł się bowiem wtedy tak lekko, zapominał o otaczającym go świecie, o problemach w tym i jego rodzinie – oczywiście nie zapominał o swej kochanej siostrzyczka, alluce, lecz o pozostałych. jednak bywały również i takie dni, gdy berek, a także inne zabawy ruchowe zwyczajnie się im nudziły - bardziej killui, aniżeli brązowookiemu - więc zwyczajnie się przechadzali chociaż chłopca z wielorybiej wyspy aż rwało do tego, by znów gdzieś gnać. mimo że nie zawsze udawało mu się powstrzymać, szanował to, że killua nie ma na to ochoty, więc dzielnie starał się wytrzymać.
tego dnia, a raczej poranka także wybrali się w pobliskie lasy i dziwnym trafem gon ani myślał, by rozpocząć szaleńczy bieg między drzewami po ciemku czy próbować zrobić coś, co mogłoby mi zagrozić. zoldyckowi jednak to nie przeszkadzał. szczerze czasami potrzebował spokoju od tego.
– ne, ne killua! spójrz! – przyjemny dla ucha głos nastolatka rozszedł się po lesie, gdy obaj przedzierali się przez różnorakie chaszcze. wspomniany spojrzał na niego zaciekawiony, nie wiedząc o co może chodzić jego kompanowi. zobaczywszy to, starszy pospiesznie zaczął tłumaczyć energicznie gestykulując i pokazując kierunek.
– znaleźliśmy łąkę! i jest pełno kwiatów! – nie czekając dłużej pognał w stronę łąki skąpanej w różowych i fioletowych refleksach odbijających się od zebranej się na roślinach rosie. słońce, mimo że powinno już wschodzić wydawało się, że jest zbyt nieśmiałe na to, może myśląc iż dwójka tych młodzieńców w swej nie paradności zechce w końcu obnażyć jakieś ze swych uczyć, czego psuć nie chciało. lub po prostu było na to zbyt leniwe?
najtrafniejszą odpowiedzą było jednak to, że przybyli zbyt wcześnie, więc musieli wyczekiwać wzejścia tejże gwiazdy. białowłosy lekko niechętnie poszedł za swym przyjacielem trzymając dłonie w kieszeniach, czuł poranną rosę na swych nagich kostkach jak i spodnie lekko klejące się do niego u dołu. cicho parsknął pod nosem na widok chłopaka, który z zafascynowaniem oglądał małe żaby siedzące na liściach co większych roślin, zadowolone z wilgoci jeszcze panującej na łące pełnej maków.
chociaż owa polana była pełna innych kwiatów, których nazw nie umiał sobie przypomnieć to maki rosnące pośród nich całkowicie zdominowały tę ziemię. niektóre powoli otwierały swe główki, jakoby już czując, że słońce zaraz wstanie budząc ze snu resztę ich czerwonych sióstr. rośliny miały rację.
słońce leniwie zaczęło wysuwać się zza horyzontu, a na twarzy killui pojawił się drobny uśmiech. spojrzał na gona usiłującego złapać jedną z wcześniej obserwowanych żab. jego uśmiech momentalnie się poszerzył, kumulując nieco nenu w dłoni i posłał w stronę chłopaka wiązkę elektryczna o niskim natężeniu, która trafiła go w pupę. gon zaskoczony cicho krzyknął odstraszając na dobre żaby. obrócił się do cicho śmiejącego się nastolatka z wyraźnym wyrzutem.
– oi, gon. przyszliśmy zobaczyć wschód słońca, a nie ganiać za żabami. – ledwo po skończeniu zdania, kil leżał już powalony w mokrej trawie wydając z siebie zaskoczone mruknięcie.
– już prawie ją miałem!
– nie przyszliśmy po żabę!
– ale ja chciałem tą żabę!
kłótnia o wspomnianego plaża toczyła się przez kilka minut, aż oboje nagle zamilkli leżąc tuż obok siebie z przemoczonymi lekko ubraniami od rosy i oglądać wschodzące słońce tuż zza wysokiej trawy i kwiatów. wsłuchiwali się w koncert ptaków, który rozpoczął się przed paroma chwilami.
chociaż zoldyck wolał o wiele bardziej, gdy to rozmowę zaczynał przyjaciel teraz musiał rozpocząć ją sam, gdyż zobaczył w jakim skupieniu ten ogląda wschód. nie przyszło mu to łatwo, lecz po chwili zastanowienia zaczął.
– gon...? – ciemnozielonowłosy jak na zawołanie spojrzał na niego, na co się speszył. jedyną reakcją werbalną jaką od niego otrzymał było „hm?".
– tsk... po prostu dobrze, że jesteś. – killua odwrocil głowę w bok, chcąc ukryć lekko zarumienione policzki burcząc po chwilowej ciszy. – cieszę się, że jesteś tu i że jesteś moim przyjacielem.
zaraz po tym został przyciągniety przez freecssa i jedynie kątem oka zauważył ten ogromny uśmiech i lekko rumiane poliki chłopaka. na samo to poczuł jak jego serce topnieje, a żołądek robi fikołka.
huh, co to takiego?
24th june 2022,
-kirua
<3
CZYTASZ
makowa łąka; k. zoldyck x g. freecss [hxh]
Fanfictiono tym jak oboje lubili czerwcowe wyprawy do lasów i pobliskich łąk zapełnionych różnorakimi kwiatami, niewinnie snując marzenia o przyszłości, w której będą przy sobie na dobre i złe