Cześć jestem Billy, pochodzę z niewielkiego miasteczka. Mam jasne niebieskie oczy niczym jak ocean, krótkie włosy, również niebieskie. Lubię kolor niebieski, jest ładny szczerze mówiąc, oraz mam 15 lat.
Jestem Synem mafii, nie chciałem mieć takiego ojca.
Różnie się od wszystkich ponieważ jestem jak normalny człowiek, a nie jak typowy syn mafii. Chciałbym mieć normalnego ojca, który na przykład pracuje w firmie lub jest policjantem, ale wyszło że jest bosem Mafii.Dziś jest poniedziałek to znaczy, że dziś szkoła. Lubię chodzić do szkoły, tylko w tedy mogę się widywać z przyjacielem.
Szofer wraz z dwoma ochroniarzami zawieźli mnie do szkoły, nie lubiłem gdy ochroniarze za mną chodzą lub odprowadzają do drzwi od szkoły lub czekają na mnie przed szkołą lub w szkole gdy skończę lekcje, czuję się w tedy niezręcznie, a przyjaciel nawet boi się do mnie podejść gdy oni są blisko mnie.
Wysiadłem z samochodu, udałem się z ochroniarzem do szkoły. Gdy wszedłem to on sobie poszedł, czuję się w ten sposób niańczony.
Podszedł do mnie od razu przyjaciel po czym mnie przytulił. Pewnie myślicie, że to zbyd gejowskie nie? Dla mnie i dla Toby'ego to normalka. Toby, tak właśnie się nazywa mój przyjaciel.—Czy ty ich się nie boisz?—
Skierował się do mnie chłopak po czym spojrzał na ochroniarzów, którzy wracali do samochodu.—Nie, czemu niby?—
Zapytałem się go po czym udałem się z nim do szatni.—Wyglądają strasznie—
Odpowiedział na moje pytanie również udając się ze mną do szatni—Hah! To prawda—
Powiedziałem zmieniając buty.—Dawaj szybciej, zaraz dzwonek, a lekcje mamy na samej górze—
Przyspieszał mnie Toby.—Tak, tak, już, już—
Powiedziałem i schowałem buty do szafki po czym ja zamknąłem i udałem się z Toby'm na górę. Równo z dzwonkiem zdążyliśmy.—Ah! Zdążyliśmy!—
Skierował się do mnie Toby lekko zdyszony, widać, że nie ma zbyd dobrą kondycję.Mieliśmy Religię, czyli najnudniejszą lekcję jaka może w ogóle istnieć, wiekość z naszej klasy na nią nie chodzi, w sumie się nie dziwię.
Komu by się chciało słuchać księdza, oraz się modlić? I tak całą klasa nie wierzy w Boga, a najbardziej ja.
Weszliśmy do klasy, przywitaliśmy się z księdzem, pomodliliśmy się po czym usiedliśmy. Zapowiada się długa i nudna lekcja.—Ej, mogę dziś do ciebie przyjść?—
Zapytał się mnie Toby z nadzieją, że odpowiem tak.—Raczej będziesz mógł, to już nie zależy od demnie tylko od ojca—
Odpowiedziałem kładąc się na ławce.—To weź się spytaj twoje staruszka—
Powiedział do mnie Toby kładąc się również na ławce w moją stronę, tak żebyśmy siebie widzieli.—Zapytam się go po Religii—
Uśmiechnąłem się do Toby'ego po czym zamknąłem oczy, byłem zmęczony.—No nie śpij, nie zostawiaj mnie samego—
Powiedział Toby po czym zaczął mną szturchać.
—No budź się, wstawaj—
Mówił coraz ciszej, żeby ksiądz nas nie usłyszał.Podniosłem się
—No daj mi spać—
Spojrzałem na Toby'ego, a ten położył rękę na mojej głowę i je rozczochrał, żebym miał potargnięte włosy.
—Co ty robisz?—
Patrzyłem na niego w ciszy.—Tak ci lepiej, wyglądasz jakbyś co dopiero wstał z łóżka—
Uśmiechnął się do mnie.—Ciszej tam chłopcy!—
Krzyknął do nas ksiądz, od razu zamilkłem z Toby'm. Ale mogłem się domyśleć, że zaraz Toby będzie się z tego śmiał, i oczywiście zaczął się po cichu śmiać.