– Sebastianie?Piękny młodzieniec siedzący na jego kolanach właśnie odkładał na bok książkę, którą dotychczas trzymał swoimi drobnymi dłońmi. Zaraz po wykonaniu tej czynności spojrzał przez ramię, by zatrzymać swój bystry wzrok na postaci do której się zwracał, jego ciemnoniebieskie, sarnie oczy wpatrywały się w szkarłatne oczy Sebastiana.
– Tak? – odpowiedział demon, pieszcząc zarazem miękki i pulchny policzek swego pana. Ciel zarumienił się, gdy zebrał całą swoją pewność siebie, by wymamrotać swoje myśli. To szczególne pytanie dręczyło go odkąd jego demoniczny lokaj wyznał mu miłość.
– Ile tak naprawdę dla ciebie znaczę, jak bardzo mnie kochasz? – Chłopiec wyszeptał, ale wystarczająco głośno, by demon to usłyszał.
Sebastian nie potrafił powstrzymać się od chichotu. Zawsze gdy mówi, jak uroczy jest jego mały pan, jego śliczne, małe policzki malują się różem, a niezwykle błękitne oko - te bez niewygodnej przepaski, uparcie próbuje uniknąć kontaktu z krwistą czerwienią należącą do demona. Uniósł podbródek chłopca, zachęcając go, by spojrzał mu prosto w oczy, zanim złożył szybki, ale jakże delikatny pocałunek na jego małych ustach. Kolor na policzkach Ciela pogłębił się, ale nie wypowiedział ani słowa, zamiast tego nadal wpatrywał się w szkarłatne tęczówki swojego ukochanego, gdy usta Sebastiana wygięły się w uśmiechu.
– Mój drogi, żyję wystarczająco długo, abym mógł ci powiedzieć, w jaki sposób powstała twoja linia krwi. Wystarczająco długo, by opanować wszystkie języki, które może zaoferować ten prosty świat. A jednak wciąż nie mogę odnaleźć odpowiedniego słowa na tyle godnego, by opisać moją miłość do ciebie. – odpowiedział z czułym uśmiechem zarezerwowanym wyłącznie dla tej delikatnej istoty, dla tej, która stanowiła rdzeń jego istnienia.
Młodzieniec o alabastrowej cerze po tych słowach poczuł jak gardło odmawia mu posłuszeństwa, zupełnie jakby utracił możliwość mowy, był prawie pewien, że po wszystkich tragediach, których doświadczył, już nigdy nie będzie mógł być szczęśliwy, a tym bardziej być kochanym przez kogoś tak bardzo. Kiedyś bał się, bał się tego, jak przytłaczający był dla demona, który uratował mu życie, bał się, że to uczucie nie zostanie odwzajemnione i na zawsze będzie nosił złamane serce, które Sebastian zostawi za sobą. Ale świadomość, że ten demon, istota z pozoru oddana nienawiści, kochał go nie do opisania, przynosi największą radość w jego pomieszanym życiu. Łzy próbowały spłynąć z jego pięknych oczu, tych oczu, które były świadkami prawdziwego znaczenia rozpaczy i okrucieństwa, tych oczu, które przelały ocean łez z powodu żalu i rozpaczy. Ale tym razem spadające z nich łzy były prawdziwymi łzami błogości i czystej miłości do demona przed nim.
Sebastian znów poczuł to uczucie, gdy młody hrabia owinął swoje małe ręce wokół szyi i szlochał na jego ramieniu. To niewytłumaczalne uczucie, o którym on, demon, nigdy nie wiedział, że jest zdolny odczuć. Był pewien, że gdyby tylko to puste serce w jego klatce piersiowej mogło bić, biłoby tylko dla tego skrzywdzonego chłopca.
– Dlaczego płaczesz? Nie wierzysz w te słowa? – zapytał, owijając swoje silne ramiona wokół drobnej sylwetki Ciela.
Ciel następnie odsunął się z uścisku i zamknął bladą oraz idealną twarz demona swoimi dłońmi. Łzy wciąż spływały mu kaskadą po policzkach, ale uśmiechał się od ucha do ucha, tworząc w ten sposób najbardziej rozczulający widok.
– Nie, absolutnie im wierzę. Nie dlatego, że jestem w pełni świadomy, że nie możesz kłamać, ale po prostu dlatego, że… Kocham cię… Kocham cię wystarczająco, by uwierzyć w każde słowo, które wypowiedzą twoje usta. Mogą być prawdziwe lub nie, nadal bym im bezgranicznie wierzył. – powiedział hrabia. Sebastian uśmiechnął się, pozwalając, by widok absolutnie zapierającego dech w piersiach uśmiechu Ciela zrujnował jego pamięć. Otarł łzy z policzków kochanka i zbliżył się, by całkiem odciąć dzielący ich dystans.
Zimne usta Sebastiana na ciepłych Ciela. Dwie istoty różnego rodzaju, a mimo to czują się jak jedna. Usta tańczą w idealnej synchronizacji, jakby wykonane przy użyciu tej samej formy. Ręce pasują idealnie jak puzzle. Obaj twierdzili, że są niezdolni do kochania, a jednak oto są, związani, jakby wiązały ich wieczne sznurki. Każdy pocałunek wydawał się im obojgu wiecznością, pogrążając ich w otchłani tak głębokiej, że żadne światło nie może tam przeniknąć, żaden dźwięk nie będzie nigdy słyszalny. Tylko uczucie, gdy usta drugiego przylegają do ich własnych, wraz z ciepłem pochodzącym z bycia objętym przez te kochające ramiona.
Kiedy ich usta się rozdzieliły, Sebastian wpatrywał się w chłopca, który dosłownie podarował mu prawdziwe życie. Kiedyś wierzył, że całe jego istnienie jest jak puste pudełko, niczym więcej niż bezduszną istotą. Zupełną nicością. Ale spotkanie z tym młodym, często dumnym aż do bólu chłopcem było jak umieszczenie najcenniejszego klejnotu w tym pudełku, nagle nadając temu pudełku wielki cel. Kto wiedział, że pomimo tego, że jest uosobieniem samego słowa grzechu, anioł tak doskonały jak jego Ciel wtargnie do jego żałosnego życia i zażąda jego niebijącego serca.
– Miałem na myśli każde wypowiedziane słowo. Nigdy nie czułem takiej miłości do nikogo, nigdy nie wiedziałem, że mogę być zdolny do tego uczucia, a tym bardziej obdarować nim kogoś. Ale teraz będąc tu z tobą jestem pewien, że nigdy nie byłbym w stanie pokochać nikogo innego niż ciebie. Na zawsze będziesz właścicielem całego mojego bytu, ciała i duszy, wraz z moim sercem. – rzekł pewnym i pełnym szczerego uczucia głosem.
Ciel oparł teraz głowę o klatkę piersiową Sebastiana, jego ręce spoczywały na plecach lokaja. Chłopak lekko skinął głową, gdy całkowicie zatracił się pod wpływem słów ukochanego. Poczuł się trochę zmęczony wcześniejszym płaczem. Kiedy jego mały pan wydał z malinowych ust małe ziewnięcie, Sebastian objął go ramieniem i dostosował kąt, aby chłopiec czuł się bardziej komfortowo. Zaczął śpiewać cicho, od czasu do czasu z nieskalaną miłością całując czubek głowy swojego pana.
Jesteś moim panem.
Jesteś moim jedynym panem, powodem egzystencji - jej sensem.
Uszczęśliwiasz mnie.
Gdy niebo jest szare, nadajesz dniu światło tak jakbyś potrafił przyćmić samo słońce.
Z łatwością potrafisz je zastąpić.
Nie zdajesz sobie sprawy z siły mojej miłości do ciebie.
Proszę, niech los pozwoli być nam razem, niech nie rozdziela tego co w końcu się odnalazło, tego co pragnie zostać przy sobie na dłużej niż mogą opisać to jakiekolwiek słowa.Ciel zasnął z uśmiechem przyklejonym do twarzy, jego ostatnimi myślami był miękki i uspokajający głos Sebastiana odbijający się echem w pustej komnacie i głupia, lecz słodka piosenka. Tym razem chłopak, właściciel pięknych oczu otoczonych wachlarzem długich rzęs, włosów w kolorze granatu i porcelanowej skóry, nie bał się już koszmarów, bo doskonale wiedział, że wystarczy mu otworzyć oczy, a jego Sebastian zawsze będzie tam przy nim. Blisko. Na wyciągnięcie ręki, zawsze i wszędzie.
________________________
CZYTASZ
My Only Bocchan | SEBACIEL
FanficMartwe serce w piersi demona. Kto by pomyślał, że może się nim zająć młody hrabia, który uważał, że nie jest w stanie kochać? Jest to tylko tłumaczenie, autor opowiadania niestety nie jest mi znany, ponieważ osoba udostępniająca to opowiadanie na ao...