Rozdział 1.
29.08.2018r. - Dzień wyjazdu Michaela.
- Mamo! - krzyknęłam z dołu do rodzicielki, która wylegiwała się jeszcze w łóżku. - Jadę do Mike'a!
- Dobrze! Jedź ostrożnie i zamknij mi drzwi!
Chwyciłam kluczyki ze stołu i ruszyłam w stronę drzwi, uprzednio zakładając moje najwygodniejsze conversy. W Trenton pogoda dopisywała, niebo było bezchmurne, a słońce górowało, bo zbliżało się popołudnie. Było strasznie gorąco, jak na końcówkę sierpnia. Cieszyłam się, że przyodziałam krótkie spodenki jeansowe i biały top na ramiączka. Blond włosy związałam w wysoką kitkę, a na nos natknęłam czarne okulary przeciwsłoneczne. Zapakowałam swoją torbę na miejsce pasażera i wsiadłam do auta. Kochałam to auto. Był to stary pickup mojego dziadka, który dał mi go przed śmiercią.
Odpaliłam samochód i wyjechałam z podjazdu. Wbiłam się w ruch i czym prędzej ruszyłam w stronę domu Michael'a, który znajdował się jakieś cztery przecznice dalej. Mieszkał w jednej z bogatszych dzielnic tego małego miasteczka. Otworzyłam przednie szyby i od razu poczułam powiew sierpniowego powietrza. Pędziłam przed siebie z zawrotną prędkością, mijając drzewa, domy, dzieci bawiące się w ogródkach oraz młodą parę, która właśnie urządzała grilla. Uwielbiałam lato, miałam wtedy więcej motywacji do czegokolwiek. W radiu leciała piosenka Rihanny We Found Love. Najbardziej w życiu lubiłam właśnie takie beztroskie momenty.
- Yellow diamonds in the light. Now we're standing side by side... - nuciłam pod nosem, dopóki nie dojechałam na miejsce. Wjechałam autem na podjazd, a wielka brama automatycznie się otworzyła. Moje oczy ujrzały sporą rozmiarów posiadłość, która wyglądem przypominała dom Cullenów. W lato było tutaj najpiękniej, równo przycięta zielona trawa, krzaki, które tworzyły żywopłot oraz ogromna ilość kwiatów. Ogrodnik musiał się tutaj nieźle naharować, aby prezentowało się to tak idealnie.
Zaparkowałam swoim samochodem obok nowego mercedesa Pani Calldom. Wyskoczyłam, uprzednio zamykając drzwi i pobiegłam do wejścia, w którym czekał już na mnie mój chłopak. Jak zawsze wyglądał obłędnie. Stał tam taki pewny i wyrafinowany. Za każdym razem podziwiam jego wzrost, skurczybyk ma chyba z 2 metry. Opierał się o futrynę, a nogi miał skrzyżowane. Uśmiechał się do mnie, ukazując swoje przepiękne dołeczki, które tak kochałam. Michael był ideałem każdej dziewczyny, miał ostre rysy twarzy, brązowe duże oczy, długie rzęsy i gęste czarne brwi. Na lato zawsze ścinał włosy na jeżyka, w których wyglądał tak seksownie, że zawsze onieśmielał mnie, gdy przebywałam z nim w jednym pomieszczeniu.
Podeszłam bliżej chłopaka i mocno objęłam. Michael zesztywniał, ale po chwili się rozluźnił i odwzajemnił uścisk. Stanęłam na palcach i delikatnie musnęłam jego wargi. Wygięłam kąciki w miłym uśmiechu i weszłam do środka.
- Chcesz coś do picia? - zapytał, zmierzając do kuchni. - Woda, sok?
- Może być sok. - odpowiedziałam.
Zawsze brakowało mi tchu, gdy widziałam wnętrze tego domu. Miejsce było tak pięknie urządzone, w sumie to nic dziwnego, mama chłopaka była architektem wnętrz. Kolorystyka domu utrzymywała się w kolorze ciemnego drewna na przemian z bielą. Weszłam do salonu, gdzie na środku znajdowała się czarna kanapa i fotele, a obok drewniany stolik, na którym leżały piloty i wazon ze stokrotkami. Na ścianie po lewej stronie znajdował się wielki telewizor, a wokół niego różne przeszklone szafki oraz półki. Po prawej stronie widniał piękny obraz, przedstawiający las w trakcie wiosny, a w nim majestatyczny wodospad. Gdy tak wgapiałam się w pejzaż odczuwałam wewnętrzny spokój. W pomieszczeniu było wiele światła, dzięki balkonowemu oknu, którym wychodziło się na taras. Usłyszałam za sobą ciche chrząknięcie.

CZYTASZ
My cruel Angel
RomanceBył czystym złem, diabłem w postaci anioła. ~Uratował mnie, niszcząc przy tym nas oboje~