Zapraszam do lektury. Jest to projekt nie związany z żadnym fandomem. Taki luźny pomysł na zakręcenie losów kilkorga osób, które w innych okolicznościach pewnie by się nie spotkały. Jednak życie miało inne plany. Jeśli ktoś tutaj będzie zaglądał to dajcie proszę znać co myślicie. To czasem inspiruje. Miłego czytania.
___________________________________________Poznajcie głównych bohaterów:
* Alexander ( Alec) Lightbright
* Anna Dobrucka
* Michał (Misha) Dobrucki
* Antoni (Tosiek) Dobrucki
* Józefina Rodzimska (babcia Jo) - babcia Dobruckich* Andreas Seeker
___________________________________________- Anka! Anka, gdzie jesteś siostra?! – jak jej potrzebuje to nigdy jej nie ma – Ania do choinki gdzie się chowasz??? – Mishka, bo tak na niego mówiła jego starsza siostra był już na granicy wytrzymałości – Anka no proszę, to naprawdę ważne.
Tego zdesperowanego głosu już nie mogła zignorować. Wolno otworzyła drzwi od łazienki na piętrze i wyjrzała na korytarz.
- Co tam braciszku, co się takiego stało, że nie mogę spokojnie dokończyć sprzątania łazienki, którą zresztą TY! i Antek doprowadziliście do stanu ... pff, szkoda słów.
Zaczęła schodzić do kuchni, gdzie już czekała na nią filiżanka jej ulubionej kawy z miodem i mlekiem. Michał, bo takie jest właściwie imię młodszego brata kobiety podszedł do niej ciągnąc za ręce i kierując do stołu.
- No co takiego się dzieje Słońce? – uniosła lekko brew i czekała z błąkającym się na ustach delikatnym uśmiechem.
- Aniu..... Zakochałem się - oświadczył poważnie, wręcz uroczyście szesnastoletni młodzieniec.
Zerkała na niego podejrzliwie nie do końca rozumiejąc o czym on do diabła mówi...
Michał niezrażony jej miną czekał cierpliwie na reakcję.
Po przeciągającej się chwili wciąż bez reakcji chłopakowi opadły ramiona, wtedy usłyszał ciche pytanie:
- Kimże jest szczęśliwa wybranka Twojego serca? – zapytała siląc się na sarkazm, jednak obawa o poranione serce brata zminimalizowała efekt zakrywając go ogromem troski.
- To chłopak. – stwierdził stanowczo Michał czekając co będzie dalej.
- Dobrze. To cóż to za młodzieniec i jak ma na imię? A może coś więcej mi o nim opowiesz? Nigdy nic nie wspominałeś jakobyś miał kogoś na oku? No mów wreszcie! – zaczynała się niecierpliwić sięgając po kawę.
- Ok. Z tego co wiem jest Brytyjczykiem, ma fantastyczne niemalże czarne włosy pokręcone bardziej niż Twoje po deszczu, śliczne usteczka, które na mój widok rozciąga niemożliwie szeroki uśmiech i co najważniejsze tak cholernie...
- Język młody człowieku – zaczęła, jednak chłopak nie dawał za wygraną kontynuując opis
- ... nieziemsko szmaragdowe oczy, że nie sposób w nie nie patrzeć. Jest cudowny, w każdym aspekcie swojego jestestwa. Słodki, przytulaśny, radosny, chociaż nie do każdego lgnie. Do mnie przykleił się od samego początku.
- Dobrze więc. Ma jakieś imię, wiek, rodzinę? Skąd tu się wziął? Czy ma zamiar wyjechać? – dopytywała – No mówże!
- Nie ma rodziny. Jego rodzice zginęli, z tego co wiem został po ich śmierci oddany do rodziny jego ojca. Miał wtedy troszkę ponad rok. Trzyma dystans do większości ludzi, tak jak już mówiłem tylko nie do mnie. Pani Emilia mówiła, że to niesamowite bo nikomu wcześniej poza nią nie pozwolił się do siebie zbliżyć a jest w Polsce jakiś miesiąc. Dokonałem już wstępnej rezerwacji. Pozwolili mi na to kiedy powołałem się na Ciebie. Chciałbym, żebyś się teraz ubrała i poszła ze mną.
Anna Dobrucka, 25 letnia Polka doświadczona przez życie jak na swój wiek dość okrutnie siedziała z osłupiałym wyrazem twarzy, gapiąc się na swojego młodszego brata jak na jakieś nadprzyrodzone zjawisko. Nie mogła otrząsnąć się po tych informacjach. W głowie kłębiły się myśli próbujące przetworzyć rewelacje jakimi obdarował ją ukochany braciszek.
Chłopak - jak on, sierota - jak on, brunet - też jak on, tylko oczy jak szmaragdy podczas gdy jej brata bardzo przypominały chabry.
- Dobrze – powiedziała wolno – a ile ma lat ta Twoja wielka miłość? Hmm?
- Dokładnie nie wiem chyba urodził się jakoś w wakacje... Nie pytałem tak prawdę mówiąc... Ale tak na oko to ze dwa? Może dwa i pół. Drobniutki jest bardzo.
No! teraz to oczy Anki stały się komicznie wielkie.
- Ile? – niemal krzyknęła. – Czyś Ty zwariował do reszty? – nie no to nie mieściło się jej w głowie - Jaja sobie robisz dzieciaku!!!
- Aniu – zaczął ostrożnie – proszę... nie zniechęcaj się, wiem, że mamy już Tośka. Ale on ma już dziewięć lat. Nauczyłby się odpowiedzialności jak ja kiedyś, opieki. Proszę – powtórzył cichutko a jego serce niemal pękało na kawałeczki, kiedy myślał o tych smutnych przeważnie, zielonych oczkach, które jakby czekały na czyjąś uwagę, małe rączki tak potrzebujące ciepła i uścisku a nie mające odwagi po nie sięgnąć, nie potrafiące się przytulać.
Dziewczyna przyglądała się Michałowi w milczeniu oglądając dramat rozgrywający się zarówno w jego oczach jak i postawie całego ciała. Im ona dłużej analizowała, tym on bardziej zapadał się w siebie. Zdawał sobie doskonale sprawę, że bez jej decyzji nic nie zdziała, był nieletni i nie miał statusu rodziny zastępczej. W duszy tego szesnastoletniego dzieciaka rozgrywał się teraz dramat, który w jego mniemaniu trwał w nieskończoność.
Dobrucka wstała nagle z krzesła, odwróciła się tyłem do zdenerwowanego chłopaka.
- No to idziesz? Czy sama mam go szukać? – szepnęła przez ramię i poszła ubierać puchatą kurtkę. W końcu był dopiero luty.
Po dotarciu do bidula odszukali panią Emilię, która z wyrazem ulgi podeszła czym prędzej do chłopaka.
- Michałku pójdziesz do Aleca? Odkąd poszedłeś nie chce jeść, siedzi w kąciku i pociąga tym swoim małym noskiem.
Młody człowiek tylko skinął głową delikatnie i ruszył do pokoju malucha. Anna z Emilią kroczyły za nim. Obraz jaki Dobrucka zobaczyła patrząc na scenę przed sobą niemal zwalił ją z nóg.
Oto kiedy tylko Michał zbliżył się do uchylonych drzwi w ich stronę odwróciła się mała, kudłata, czarna główka i w wielkich, załzawionych, szmaragdowych oczach pojawił się taki ogrom nadziei i .... Właśnie i czegoś czego młoda kobieta nie mogła nazwać, to aż było, cóż nie z tego świata.
Chłopczyk zerwał się ze swojego miejsca i błyskawicznie znalazł się przed jej bratem.
- Misha!!! Przyszedłeś. Bałem się. Tak bardzo - wyrzucał z siebie zdania nieśmiało zerkając na starszego chłopca, który już teraz klęczał przed maleńkim człowieczkiem.
- Przecież obiecałem – odpowiedział Michał biorąc małego na ręce, przytulając mocno i wstając jednocześnie.
- Ale obietnice to takie same zdania jak inne – zawahał się chłopczyk – tylko bardziej bolą – popatrzył w chabrowe oczy i ukrył twarz w maleńkich rączkach – przepraszam – wyszeptał próbując się wydostać z ciepłych objęć z widocznym zawstydzeniem na ślicznej buźce. Młody Dobrucki chwycił chłopca pewniej.
- Alec, ja zawsze dotrzymuję słowa. Jeśli mówię, że wrócę to tak się stanie. A teraz pozwól, że przedstawię ci moją starszą siostrę, to jest Anna. Aniu to jest właśnie Alexander, o którym Ci opowiadałem.
Chłopczyk wyciągnął rączkę w stronę kobiety.
- Dzień dobry, jestem Alec. – powiedział nieśmiało malec.
- Witaj. Ja jestem Anna, siostra Mishy. Jak się masz?
- Dziękuję teraz już jest dobrze proszę Pani.
Nie było już żadnych wątpliwości w sercu młodej kobiety. Michał miał rację. Trzeba zrobić wszystko, by malutki Alexander Lightbright trafił do nich. Będą jego rodziną. A jeśli kiedykolwiek spotkają kogoś, kto przyczynił się do krzywdy tego malucha, będzie ta osoba zdecydowanie żałowała swoich decyzji. Tak się stanie. Absolutnie.
CZYTASZ
Szmaragdowa pajęczyna
RandomMały, samotny chłopiec. Zostawiony w bidulu w obcym kraju. Anglik. Nastolatek, szukający swojej drogi, preferencji, zrozumienia. Czuły i troskliwy. Polak. Kobieta po przejściach. Młoda ale bardzo doświadczona przez życie. Twarda i czuła jednocześnie...