Dzisiaj moje zajęcia trwały tylko do 13 dlatego zaraz po nich udałam się do centrum handlowego aby poszukać jakiegoś odpowiedniego prezentu dla Michael'a z okazji jego dwudziestych piątych urodzin. Kiedy 'zwiedziłam' już chyba wszystkie sklepy przypomniałam sobie, że gdy ostatnio byliśmy razem z moim przyjacielem w sklepie muzycznym po drugiej stronie ulicy na jedną z gitar Michael patrzył jak na 8. cud świata dlatego postanowiłam mu ją kupić, chociaż cały czas miałam wątpliwości czy taki prezent spodoba się mojemu przyjacielowi ale jako, że nie miałam lepszego pomysłu postanowiłam kupić gitarę.
Po zakupie prezentu - który swoją drogą był dosyć drogi jak na moją kieszeń, ale w końcu czego się nie robi dla przyjaciół - postanowiłam wrócić do domu i ugotować lasagne dla nas obojga.
Po powrocie zorientowałam się, że zostało mi tylko około godziny na zrobienie obiadu dlatego szybkim krokiem udałam się do mojego pokoju, schowałam prezent dla Michaela w najgłębszy kąt mojej szafy i 'pobiegłam' do kuchni aby przygotować posiłek.
W momencie kiedy wyciągałam gorącą potrawę z piekarnika usłyszałam szczęk zamka do drzwi.
- Już jestem kochanie! - usłyszałam zaraz po dźwięku otwierania drewnianej powłoki
- Okey! Jestem w kuchni! - odpowiedziałam a zaraz potem zobaczyłam wysoką sylwetkę mojego przyjaciela która opierała się o wyspę kuchenną.
- Mmm, a co tu tak pięknie pachnie?
- Zaraz zobaczysz - puściłam mu oczko a zaraz potem dodałam:
- Weź sztućce i talerze i idź rozłóż je na stole w salonie, a ja zaraz dołącze.
- Tak jest kapitanie! - zasalutował
- Odmaszerować! - zaśmiałam się
Po chwili usłyszałam jak Michael woła moje imię dlatego wiedziałam, że już skończył. Nie czekając dłużej wzięłam naczynie z parującym obiadem i udałam się do salonu. Postawiłam obiad na stole i usiadłam naprzeciwko mojego przyjaciela.
- Mam nadzieję, że będzie ci smakowało - powiedziałam i uśmiechnęłam się przyjaźnie
- Napewno będzie, dziękuję i smacznego słońce - posłał mi buziaka w powietrzu na co się szeroko uśmiechnęłam.
Jedliśmy w ciszy, co jakiś czas spoglądając na siebie. Jestem pewna, że z daleka wyglądamy jak kochająca się para. Zabawne.
- Więc - zaczęłam rozmowę - z okazji twoich zbliżających się urodzin musimy zrobić coś... No właśnie co? Masz jakiś pomysł?
- Myślę abyśmy tak jak zwykle poszli do jakiegoś klubu.
- Brzmi super - odpowiedziałam szczerze się uśmiechając - W takim razie idziemy w ten piątek wieczorem? - spytałam
- Tak myślę - powiedział nieco zamyślony
- Coś się stało? - spytałam z troską słyszalną w głosie
- Nie, nic takiego... Po prostu poznałem kogoś i chciałbym ci go przedstawić uśmiechną się do mnie lekko zawstydzony
- To świetnie! - podbiegłam do niego i mocno przytuliłam - W takim razie czy wybranek twojego serca pójdzie z nami w piątek do klubu? - spytałam się go nadal się szeroko uśmiechając
- Umm.. Ch-chyba nie... - powiedział lekko się zacinając
- Dlaczego?
- Umm... Ponieważ... Ontakjakbyniewidzi - powiedział na jednym wdechu
- Cz-czekaj co? - spytałam poddenerwowana
- On nie widzi...
'Ooo...' - tylko tyle byłam w stanie wykrztusić.