Gdy byłam mała dziewczynką, potrafiłam wszystko. Biegłam po mokrej trawie nie bojąc się pokrzyw. Rozmawiałam z końmi i psem mojej cioci. Prosiłam wiatr aby wiał bo było mi za gorąco. Prowadziłam ze sobą godzinne konwersacje, co robię do dziś. Chodziłam po moim wielkim w moich oczach podwórku i śpiewałam sama do siebie. Nie pamiętam już, o czym śpiewałam. Wiem, ze robiłam to gdy było mi przykro. Dzisiaj gdy ktoś się mnie spyta czy lubię śpiewać, odpowiedziałabym "Nie coś ty, jestem w tym chujowa, nienawidzę śpiewać". Mała ja była zła na mamę gdy ta mówiła, ze się na cos wkurzyła. Nie lubiła przekleństw. Byłam chodzącym słońcem z długimi włosami lśniącymi na wietrze. Mamy innych dzieci na placu zabaw pytały się mnie, czy są farbowane. Teraz już są i chociaż nie jest to taki piękny kolor jaki miałam, małej mnie nadal by się spodobał. Mała ja miała w sobie dużo miłości. Duża ja tez jej ma dużo. Już wtedy byłam feministką. Podnosiłam każdy patyk na mojej drodze i udawałam, że mam miecz. Babcia mi powiedziała, iż dziewczynki się tak nie bawią. Nie posłuchałam babci. Robiłam to co chciałam. Awanturowałam się, stawiałam na swoim. Znałam każdy zakątek ogrodu mojej cioci i rozmawiałam z jej psem. Odwiedzałyśmy razem z Korą konie za płotem. Czasami Kora na nie szczekała, a ja jej wtedy mówiłam, żeby tego nie robiła, bo wystraszy konie.
CZYTASZ
Sen Nocy Letniej
Non-FictionLetnia refleksja ubrana w słowa które zawsze do mnie przychodzą, gdy nie mogę zasnąć.