—Skąd mam wiedzieć, że znowu mnie nie okłamujesz—zdenerwowana rzuciła pytanie retoryczne w stronę swojego męża, który na tamtą chwilę myślał jedynie o tym ażeby wyjść z sytuacji nie tracąc głowy, bo jego kobieta byłaby w stanie mu ją uciąć przy samej dupie.
—Urodził się twój dziedzic, a ty nie robisz nic w stronę tego, żeby wyrósł na człowieka prawego
i godnego tronu, wolisz wychodzić z domu i znikać na całe dnie zostawiając mnie z wszystkim samą.—Może wolałbym, żeby przejął więcej cech od swojej matki. Uważam, że jesteś mu w stanie przekazać dużo więcej dobroci i miłości niż ja—odpowiedział jej rozkładając ręce, samemu będąc z lekka skołowanym sytuacją.
Loki z Asgardu wraz ze swoją urokliwą żoną doczekali się potomka, a matka niemowlęcia–Lilia na wpół z Midgardu, była bardzo szczęśliwa, że powiła chłopca. Odkąd Thor oddał Lokiemu prawo do tronu, samemu zatracając się w pełni urokom kosmosu, ten nie mógł się doczekać kiedy uda im się spłodzić dziecko, a najlepiej syna. Gdy w końcu, po latach starań kobieta zaszła w ciążę, Loki poczuł się spełniony. Chciał być dla niego takim ojcem, jaką matką dla niego była Frigga. Przysiągł całej społeczności Asgardu i swojej ukochanej, że będzie dbał o królestwo i nauczy potomka tego samego–jak być dobrym władcą. Z początku poddani nie ufali nowemu władcy, jednakże z czasem zaskarbił sobie ich zaufanie i poparcie. Kręgosłup moralny bożka został wyprostowany, może do tego dojrzał, może pomogła mu w tym jego żona stosując wszelakie środki perswazji. Gdy myślał, co mogłaby powiedzieć na jego temat jego dobrotliwa matka przed śmiercią, serce pękało mu na milion kawałków. Na szczęście nowa królowa Asgardu–najmądrzejsza osoba jaką znał, lojalna, kochająca i uczciwa, przy tym twarda jak sto kamieni, ratowała go zawsze gdy oddawał się swoim wspomnieniom poprzedniego etapu życia, za który się nienawidził. Przypominała mu mamę, kochaną i uroczą, ale twardo stąpającą po ziemi. Gdyby nie ona, jego życie nie miałoby najmniejszego sensu. To ona wyciągnęła do niego rękę kiedy błądził w ciemnościach, to ona jest jego światłem i promieniem nadziei.
—Najsłodsza, proszę posłuchaj mnie—zaczął przenosząc wzrok z podłogi na oczy swojej kobiety.—On nie może być taki jak ja. Nie może przynosić tylu strat i cierpienia, Asgardowi, ludzkości a co najważniejsze, swojej mamie.
Mówiąc to podszedł do niej i chwycił ją za ramiona. Nie wiedziała co powiedzieć.
—Kocham go najmocniej, lecz niedaleko pada jabłko od jabłoni, chce żeby był taki jak ty. Nie wychodzę z domu po to by was porzucić czy zaniedbać, po prostu boje się, że zaszkodzę zarówno tobie jak i jemu—oparł brodę na jej ramieniu i przeniósł ręce na plecy, chyląc się lekko w jej stronę, bowiem był od niej dużo wyższy.—Ostatnio na jednym z moich wieczornych spacerów oddałem się refleksji, zdałem sobie sprawę z tego, że nigdy nie będę takim rodzicem jak ty, moja słodka Lili. Zależy mi na tym żeby mój syn był szlachetny, lecz ja go tego nie nauczę. Całe życie jestem zdradliwym robakiem przynoszącym krzywdę ludziom których kocham, to jedyne co mogę mu przekazać.
W pokoju zapanowała cisza. Lilia bardzo dobrze wiedziała jak niską samoocenę ma jej mąż i jak źle się czuł przez całe swoje życie. Nikt prócz jego matki nie traktował go poważnie i z szacunkiem gdy był młody, więc domagał się tego w późniejszych etapach swojego życia. Bardzo ciężko było jej słuchać, jak ojciec nie chce wychowywać swojego jedynego dziecka ze względu na to jak zniszczony psychicznie był przez poczucie niższości.
- Nie pozwól swoim demonom przejmować kontroli nad swoim życiem - wyszeptała łagodnie głaszcząc mężczyznę po głowie, na co ten jedynie przycisnął ją mocniej do siebie.
CZYTASZ
MOONLIGHT DRIVE [Loki]
FanfictionAsgardzki bożek ognia dostaje od starszego brata prawo do tronu po obietnicy złożonej na duszę, a po jakimś czasie wraz ze swoją uroczą małżonką doczekał się potomka, któremu nadał imię Narvi. Loki przez swoją niską samoocenę wywołaną traumami, uważ...