Akademia magii w Beauxbatons dla wielu może się wydawać istnym spełnieniem marzeń. Wspaniali uczniowie, kadra nauczycielska niczym z bajki, oraz piękny zamek otoczony górami.
Problem jednak tkwi w tym, że osoby, które uczęszczają do tej placówki są lekko mówiąc... zadufane w sobie i nie za dobrze reagują na odmienność innych. Znalazłoby się jeszcze wiele minusów owej Akademii jednak to nie one są w tej historii najważniejsze.Cindy Hernandez z natury była marzycielką, zawsze patrzyła na świat przez "różowe okulary" dlatego w szkole nosiła łatkę odmieńca i dziwaka. Nie przeszkadzało jej to, do czasu aż prześladowania ze względu na jej "dziwactwa" doszły do tego momentu, że wyglądowała w gabinecie dyrektorki z trójką innych uczennic.
- Nasza instytucja nie będzie tolerowała takiego zachowania - Mówiła Madame Maxime specyficznie przedłużając końcówki wyrazów - Myślę, że jesteście świadome swojej sytuacji. - Popatrzyła na całą czwórkę wzrokiem, który przyprawiał o gęsią skórkę.
- Madame jestem niewinna! - Broniła się Cindy - Nie uważa Pani, że niszczenie własnego mundurka a później wszczynanie bójki na korytarzu byłoby bezsensowne? - niemal krzyknęła dziewczyna ruchliwie gestykulując dłońmi.
- Chcesz przez to powiedzieć, Hernandez, że Madame myśli nie logicznie? - Odezwała się Violet. Blondynka rok starsza od Cindy.
Dyrektorka posłała pytające spojrzenie w kierunku brązowowłosej natolatki.
- Chce przez to powiedzieć - jednak uczennica zdawała się nie widzieć pełnego dezaprobaty spojrzenia -,że to wszystko to WASZA sprawka, ale teraz stronicie od odpowiedzialności i chwytacie wszystkie koła ratunkowe, byle wyjść z tego cało.
- Dziewczęta, czy tak zachowują się uczennice Akademii Beauxbatons?! +- Przerwała tą sprzeczkę Olimpia ostrym tonem.
- Nie Madame - Tym razem odezwała się przysadzista rydowłosa dziewczyna o imieniu Édith. Spuściła głowę w udawanym akcie skruchy, na ten widok Cindy głośno prychnęła.
- Też tak uważam - ciągnęła dalej Olimpia - Uważam również, że zachowanie was WSZYSTKICH jest niedopuszczalne oraz, że musicie ponieść konsekwencje. Bardzo ciężko jest mi to wam przekazać ale zostajecie usunięte z Akademii magii Beauxbatons w trybie natychmiastowym.
- Ale Madame! - Édith zapomniała o roli jaką odgrywała do tej pory i zaczęła protestować.
Nie było jej dane jednak dość do głosu ponieważ Maxime uniosła swoją olbrzymią dłoń aby uciszyć nastolatkę.
- Powiedziałam cała czwórka i zdania nie zmienię. Macie całe dzisiejsze po południe aby spakować swoje rzeczy. Jutro po śniadaniu woźnica odwiezie was do domów. Żegnam - powiedziawszy to wróciła do papierkowej roboty.
Cindy słysząc ten, jakże niesprawiedliwy wyrok czuła, że krew buzuje jej w żyłach. Wiedziała, że nie może odejść nie dorzuciwszy swoich pięciu groszy, więc bez większego zastanowienia rzuciła.
- Świetnie! Niezmiernie się cieszę, że będę mogła opuścić tę zatęchłą szkołę! Przez trzy lata nie nauczyłam się tutaj żadnej przydatnej rzeczy, oh chyba, że mówimy tu o sztuce podrywania chłopaków i kręcenia biodrami bo to opanowałam do perfekcji mimo, że nie jestem wilą! Ale już nawet pomijając ten fakt. Przez trzy lata byłam gnębiona a Pani oraz żaden z "nauczycieli" - tu zrobiła cudzysłów w powietrzu oraz przy okazji wzięła wdech - nie zareagował na to ani raz! Jeżeli taka jest ta Akademia, która ma mnie przygotować do życia to dziękuję bardzo - uderzyła dłonią w stół i opuściła gabinet dyrektorki bez zaprzątania sobie głowy, jakimiś słowami pożegnania.Wpadła do swojego pokoju jak burza. Na szczęście swoje oraz współlokatorek była sama więc nikt jej nie przeszkadzał w pakowaniu, a raczej wrzucaniu wszystkich swoich rzeczy do wielkiej torby.
Owszem, szkoła nie kojarzyła jej się zbyt dobrze. To co powiedziała było prawdą - nauczyciele posiadali rozległą wiedzę w swoich dziedzinach ale nie potrafili przekazać jej uczniom.
Cindy była prześladowana przez trójkę wyjątkowo wrednych dziewczyn i nikt na to nie reagował ale nawiązała tutaj kilka przyjaźni, których będzie jej brakować.Myśląc o Lucasie, Adelaide oraz Genevieve łza skotłowała się jej pod powieką a zdjęcie, które trzymała w ręce położyła ostrożnie w walizce.
Nagle rozległo się pukanie do drzwi. Przyjaciele weszli do środka nie czekając na pozwolenie.
- Słyszeliśmy o tym zamieszaniu - odezwał się Lucas. Był to wysoki ciemnoskóry chłopak z fryzurą w stylu afro - niezła kraksa co?
- Luc nie pomagasz - upomniała go Genevieve - Cindy skarbie opowiesz nam co się stało? - zapytała i przysiadła się obok szatynki.
Cindy wzięła głęboki wdech. Gen zawsze martwiła się o osoby, które były dla niej ważne. Zerknęła na nią spod załzawionych oczu, nawet wtedy była piękna.
Hernandez opowiedziała wszystko ze szczegółami. Po skończonej opowieści głos zabrała Adeilaida
- I bardzo dobrze jej wygarnęłaś! jesteś jedyną osobą, która miałaby odwagę coś takiego powiedzieć! Ja tam jestem z ciebie dumna. - oznajmiła wojowniczo.
- Będę za wami tęsknić - Cindy powiedziawszy to na dobre zalała się łzami. Przyjaciele przytulili ją bardzo mocno
- My za tobą też - odezwał się Lucas.I właśnie tak, cała czwórka siedziała w swoich objęciach i płakała a płacz ten był bardzo donośny i pełen bólu, nie tylko z powodu rozłąki ale przez to, że już wtedy wiedzieli, że nie będzie im dane spotkać się w tym samym gronie. Nie wiedzieli jednak, że zajdą zmiany o których nie śnili. Nawet w koszmarach.
~~~
Mamy to! Pierwszy rozdział za nami. Chciałabym prosić Cię Czytalniku o zostawienie ⭐ pod tym rozdziałem oraz strzeleniu obserwacji. It keep me going!! ❤️
Widzimy się już niedługo 😘
CZYTASZ
Uroczyście przysięgam, że jesteś dla mnie wszystkim
FanfictionOdnalezienie własnego "Ja" nigdy nie jest proste. Niegdyś zagubiona i nieśmiała dziewczyna poznając pewnego młodzieńca nabiera pewności siebie i korzysta z życia całą sobą. Innymi słowy -jest szczęśliwa. Jednak czy rodzinne perypetie i zbliżające si...