ROZDZIAŁ XI

55 12 4
                                    

- Jak mogłeś mi to zrobić?!

- Ale ja-

- Ufałem ci! Ufałem jak bratu!

- Da się to jeszcze naprawić, przecież nie wszystko stracone!

- Nie George...już wszystko stracone.

- Ale-!

- Nie George, wybrałeś ich zamiast mnie. Podjąłeś decyzję.

- Karl...

- Jak widać, dla ciebie, nowi przyjaciele są lepsi od tych, których znasz od małego.

- Karl nie!

Brunet otworzył swoje oczy. Wstał szybko do siadu i spojrzał za okno. Noc.

Sięgnął po telefon będący pod poduszką i spojrzał na wyświetlacz przymykając przy tym swoje oczy. „3:17. Nie zasnę. No nie mam mowy"

Zrezygnowany położył się z powrotem i odwrócił głowę w prawo widząc tym samym gwiazdy za oknem. „Wypadałoby chyba zadzwonić do Karl'a"

Chłopak położył obie ręce na twarzy i przetarł swoje oczy, rozbudzając się przy tym lekko. Obrócił głowę w lewo i zamarł widząc tam swojego przyjaciela. „Cholera"

George, niczym poparzony, znów tej nocy wrócił do siadu, jednak tym razem wzrok jego utkwił na twarzy blondyna śpiącego obok niego. „Maseczka. On nie ma maseczki?!"

Brunet zaczął przyglądać się twarzy starszego. Wąskie lecz pełne usta. Nos dosyć smukły, choć pokryty niezliczoną ilością piegów. Malutka blizna biegnąca przy lewym kąciku ust aż po samą brodę.
„Chwila...to blizna?"

Już chciał wyciągnąć rękę by sprawdzić czy faktycznie ta blizna jest prawdziwa jednak powstrzymał się. Nie będzie przecież dotykał czyjeś twarzy podczas tej osoby snu? Byłoby to niezręczne.

Ale mimo blizny, która wbrew pozorom przyciągnęła sporą uwagę George'a, przez myśl chłopaka przeszła kolejna myśl.
„A co jeśli nie miałem widzieć jego twarzy?"

Wystraszony reakcją przyjaciela szybko wyszedł z łóżka łapiąc po drodze jakiś ciepły koc. Nie wiedząc co w teorii dalej ze sobą zrobić ruszył w stronę drzwi balkonowych. Idealne miejsce by przeczekać noc.

Ruszył więc w stronę wyjścia z pokoju. Przeszedł krótki korytarz i złapał za klamkę od drzwi do swojego celu.

Dziś była piękna noc. Pełna gwiazd i bez chmur a brak lamp na około sprawił, że dało się widzieć przeróżne gwiazdozbiory.

George usiadł na zimnej ziemi. Położył na swoje ramiona koc i spojrzał się w niebo z lekko otwartą buzią. „Wow". Ten widok był nie do zapomnienia. Ciemne niebo pokryte białymi punkcikami układającymi się w przeróżne wzory oświetlało bladą skórę bruneta. Jego oczy lśniły pod wpływem księżyca a włosy przy lekkim powiewie powietrza roztrzepywały się, jednocześnie układając.

17-latek uwielbiał takie chwile. Cisza, spokój, piękna noc i...kroki. „Kroki?"
Chłopak obrócił się lekko w swoje prawo i spojrzał w ciemny jak węgiel korytarz.

- Sapnap to ty? – wyszeptał cicho.

- Podejrzewam, że musiałbym być niskim szatyn by ten opis do mnie pasował.

Dwójka chłopaków się zaśmiała.

- Co ty tu robisz? Zimno na dworze.

- Mógłbym zadać ci to samo pytanie Dream – George się zaśmiał. „Gdzie jego maseczka?!"

Different Summer | DNF (zawieszone)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz