1/1

226 26 8
                                    

Kochali się.
Było to widać gołym okiem, każdy kto by ich zobaczył by stwierdził tak samo.
Znali się od dziecka I wychowali w jednej piaskownicy, dorastali razem, zaczęli szkołę razem I również razem ją skończyli.
Mimo tak różnych typów osobowości dogadywali się lepiej niż można byłoby przypuszczać.
Nie zważając na tętniące uczucie między nimi nazywali się przyjaciółmi, lecz dobrze wiedzieli że to słowo nie jest odpowiednie na nazwanie tej relacji.
A może jest to jednak trafne określenie? nie wiem sama.

<15 luty 2021 roku. godzina 16:27>

Problemy.

To wszystko one zniszczyły.

Osoby która pragnie swojej śmierci nie powstrzyma nawet najważniejsza dla niej osoba..
Ale czemu musi tak być..?
Czemu ja..?
Czemu akurat mnie to spotkało..
Czemu..
Proszę Cię powiedz mi.. Kazuha czemu Ty to wziąłeś...

Cichy głos w głowie ciągle powtarzał te słowa. Słowa które równie dobrze mógł by zapomnieć przez przepicie ich po nocach.
Lecz nie. On nie mógł. Obwiniał się za wszystko co się wydarzyło. Gdyby tylko przy nim był nic by się nie wydarzyło, mógł być lepszy.

-Czy.. Kazuha przeżyje? spytał chłopak mężczyznę w białym stroju stojącego przed drzwiami do sali numer 174.
-Jeśli mam być szczery chłopcze, to szansę na to są znikome.. i to bardzo, lecz nie mówię że jest to niemożliwe, obecnie pacjent jest w śpiączce Ale nie wiadomo czy się z niej wybudzi.

W ciągu dwóch sekund jego oczy zapełniły się łzami. Łzami tak gorzkimi że ledwo cokolwiek widział I stał na prostych nogach które z sekundy na sekundę stawały się jak z waty. Musiał usiąść, nie dał rady stać łzy zasłoniły wszystko co widział, głośny płacz zagłuszył głos lekarza A poczucie winy wypełniło całe jego ciało.

-Przepraszam ale wszystko w porządku? poproszę pielęgniarkę o leki uspokajające będzie ci lepiej.

- Nie chce.. ale czy mogę wejść na salę.. tam?
wskazał drżącą ręka na drzwi będące ciągle za plecami lekarza

- Nie sądzę żeby był to najlepszy pomysł lecz możesz Ale nie na długo.

Nie odpowiadając nic Scaramouche wszedł lekko zamykając drzwi tak jak by nie chciał obudzić Kazuhy ze snu choć gdyby mógł teraz tylko to chciał by zrobić.
Po podejściu do chłopaka zobaczył go w stanie w którym nigdy go nie widział.
Biała skóra jak by nigdy się ze słońcem nie spotkała, cienie pod oczami I prawie że wystające kości najprawdopodobniej spowodowane nie jedzeniem.
Scaramouche podszedł bliżej.
Zatrzymał dopiero się gdy jego uda dotknęły się ze szpitalnym łóżkiem.

Obok łóżka stało krzesło przeznaczone dla odwiedzających lecz Scaramouche nawet z niego nie skorzystał. Usiadł na łóżku tym samym na którym leżał Kazuha. Przysiadł się I lekko dotknął chłodną rękę chłopaka po czym wziął ją I trzymał w obu dłoniach tak jak by bał się że zaraz ucieknie. Co się nie mogło stać.
Rozpłakał się jeszcze bardziej, łzy spływały mu po policzkach i spadały na brzydka szpitalną pościel.

Minęła godzina.

Następna.

I kolejna.

Z braku sił opadł I położył się obok Kazuhy uważając ostrożnie na wszystkie kable w około, nie chciał by coś się znowu stało złego przez niego.
Pod czas gdy wypłakiwał się przy boku ukochanej osoby też z nim rozmawiał tak jak by liczył że zostanie mu udzielona odpowiedź. Przepraszał go. Mówił tak jak by chciał udowodnić że jest całkowitym winowajcą tego zdarzenia. Powoli głos stawał się coraz cichszy. Już nie miał siły. Usnął.

Jeśli on, to ja też..Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz