Rozdział 2

32 3 0
                                    

*Charlie

Obudziły mnie promienie Słońca, które łaskotały mnie w twarz. Przeciągłam się i spojrzałam na zegar. Jest 8.00, spoko. Zaraz, że która?! Szybko ubrałam się, umyłam zęby i zbiegłam na dół.Wszystko wykonałam jak burza. Mama pewnie już w pracy. Szybko zabrałam wodę i tym razem gruszkę do szkoły. Wyszłam z domu. Piękna pogoda, ale tym razem nie mogłam pozwolić sobie na podziwianie matki natury. Ruszyłam szybko do szkoły.


*oczami Cass

Ammm, cudownie się spało. Jest godzina 7.30 o 8.30 zaczynają się lekcje. Luz, przecież i tak nie robię jakiegoś wielkiego makijażu. Wzięłam jakieś sensowne ciuchy, w końcu to drugi dzień szkoły na początku trzeba się jakoś zaprezentować, potem i tak nikt nie będzie na mnie zwracał uwagi.

Przebierając i malując się w łazience kontemplowałam nad moim snem. Widziałam w nim jakiegoś przystojnego chłopaka z brązowymi włosami, który biegał dookoła mnie wesoło i wołał coś w stylu "Ej, zakochaj się we mnie, ja cię nie skrzywdzę, słyszysz? No zakochaj się, to cudowne uczucie nie pamiętasz? No zakochaj się we mnie." Awww, tak cudownie byłoby się znów zakochać... Zaraz?! Co?! Cassandro Miller, żadnych takich, już raz to zrobiłaś i co? Pamiętaj, faceci to podłe świnie, nie wolno ci się zakochać, a już na pewno nie w gwieździe, która zresztą już dawno zapomniała jak się nazywasz. Cóż, dla mnie też będzie lepiej, jak zapomnę, jak on się nazywa.

Po 10 minutach okupowania łazienki zeszłam do kuchni, gdzie na krzesełkach barowych przy "wyspie" siedziały oba bachory i majtały nogami, jedząc płatki z mlekiem.

- Cześć bachory - mruknęłam - Camille masz brodę od mleka, wytrzyj się, bo mi będziesz robić wstyd.

- Pff - mruknęła dziewczynka i wytarła buzię rękawem różowej bluzeczki.

- Matko, co za dzieci. - westchnęłam i wzięłam sobie jabłko z metalowego koszyka.

- Kto tu wspomina tę okropną kobietę, o której nikt miał nie wspominać? - zapytał tata, nawet nie oczekując odpowiedzi, więc jej nie udzieliłam. Opłukał ręce pod zlewem i wyciągnął z lodówki kabanos, a z chlebaka świeżą bułkę, po czym nie zaszczycając nas spojrzeniem wyszedł z kuchni.

- No bachory, ubierajcie buty i wychodzimy.

Za minutę ósma byłam przed szkołą. Wsadziłam ręce do kieszeni spodni i czekałam na Charlie, oparta o maskę samochodu. Podciągnęłam nogi i wygodniej usadowiłam się na masce srebrnego cabrioleta. Zamknęłam oczy i wystawiłam twarz do pierwszych promieni wrześniowego słońca. Nagle widok przesłonił mi jakiś cień. Otworzyłam oczy, z nadzieją, że to Charlie. Niestety, przede mną stał jakiś koleś z obleśnym uśmiechem na ustach.

- Fajne autko laleczko, ile razy musiałaś dać dupy, żeby go sobie kupić?

- Wal się - odpowiedziałam i zsunęłam się z maski, z zamiarem wejścia do szkoły. Lottie będzie musiała mnie znaleźć. Ale dryblas nie chciał mnie tak szybko stracić.

- Ej laleczko a co powiesz na szybki numerek? Kupisz sobie nową sukienkę. - Złapał mnie mocno za nadgarstek. Zacisnęłam pięść, cholernie bolało.

- Puść mnie, mam dość sukienek. - jęknęłam.

- To może dasz za free? - zarechotał.

- Chyba śnisz - warknęłam i próbowałam się wyrwać, ale jeszcze boleśniej zacisnął dłoń na moim nadgarstku.Palant!

- Ze mną się nie pogrywa maleńka, no chodź jest jeszcze dużo czasu do pierwszej lekcji, zdążymy.

- Puść mnie - powiedziałam, już głośniej, wciąż próbując pozbyć się jego obleśnych łap. Ale on pociągnął mnie za sobą. Wbijałam trampki w ziemię, ale to nic nie dawało.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Apr 29, 2015 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

All you need is LOVEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz