Prolog

13 5 3
                                    

10 lipca 1779 Paryż.
To właśnie tego dnia na miasto spadło największa plaga tego stulecia. I był nią nie kto inny, jak "Zegarmistrz z Rue de Richelieu", bo taki właśnie przydomek dostał seryjny morderca grasujący po paryskich ulicach. Zaczęło się dość niewinnie, młoda para ludzi mających się ku sobie przechadzała się nieopodal Rue de Richelieu. Obszar ten mimo późnego wieczoru był dobrze oświetlony, dzięki latarniom miejskim. W pewnej chwili, gdy bohaterowie stanęli pod jedną z takich właśnie latarni doszło do czegoś, co nie do końca można logicznie wytłumaczyć, bowiem lampy zgasły na chwilę, po czym zapaliły się ponownie, jak gdyby nigdy nic. Jednak to, co znajdowało się pod ową latarnią zostanie w pamięci, nawet najbardziej wytrzymałym psychicznie ludziom. Kobieta miała kilkanaście ran kłutych na klatce piersiowej wymierzonych z idealną wręcz precyzją i bardzo głębokich. Ciało zostało posadzone, opierało się na latarni. Ciała mężczyzny nie było, nigdy go też nie odnaleziono, została jedynie jego głowa, która leżała na nogach kobiety, a jej dłonie były tak ułożone, jakby ją trzymały i "opiekowały" się nią. Z ust wystawał mu list, który jak ustalono został napisany bardzo pięknie i na tyle starannie, że wyklucza to możliwość, że był pisany tam na miejscu. Treść owego listu brzmiała tak: "Jestem początkiem i końcem. Moje tykanie to dźwięk szczęścia, i smutku, ale też życia, które jak widzicie bywa całkiem ulotne... Do zobaczenia wkrótce D.C."
Kilka tygodni później pojawiam się ja. A właśnie nie przedstawiłem się wam jeszcze wybaczcie moje naganne maniery. Nazywam się Willem Smith, lat trzydzieści dwa, urodziłem się w Edynburgu, a później przeniosłem do Londynu, gdzie studiowałem, jestem detektywem. Do tej pory współpracowałem głównie ze służbami porządkowymi w Londynie jednak list od pewnej hrabiny sprawił, że stanę się częścią śledztwa i łowów na "Zegarmistrza z Rue de Richelieu" Sam list właściwie nie zawierał zbyt wielu szczegółów, poza tym, że propozycja mojego udziału w śledztwie była raczej z tych nie do odrzucenia. Toteż opuściłem wyspy i wyruszyłem w podróż do Francji, do miasta zakochanych, czyli jak możecie się domyślać Paryża...

Polowanie Na ZegarmistrzaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz