Od autora:
Więc...
To taki szybki oneshocik okolicznościowy, zainspirowany bieżącymi wydarzeniami w Bangtan World.To spinoff Pogadajmy, tzn w tym krótkim story występują postaci z Pogadajmy, a rzecz dzieje się dokładnie rok po wydarzeniach z tamtego opowiadania. To jakby ciąg dalszy Pogadajmy, ale zupełnie inny timeline po. Nie jest kontynuacja Pogadajmy, a wydarzenia zawarte w tym oneshocie nie mają wpływu na przeszłe i przyszłe wydarzenia głównego opowiadania. Chyba 😅
Co mnie zainspirowało?
Jack In The Box Listenning Party Hoseoka.
Nieobecność Yoongiego na tej imprezie.
J-vlog Hoseoka, zwłaszcza Bonus Video
Tyłek Yoongiego.
Enjoy.
🌸🌸🌸
Na imprezę Hobiego z okazji wydania jego pierwszego solo projektu szykowałam się od tygodnia. Jedni powiedzieliby, że to długo, dla innych czasu byłoby za mało. Ja jednak dopiero tydzień temu podjęłam decyzję o zrobieniu kolejnego kroku na przód i zgodziłam się w końcu oficjalnie towarzyszyć Yoongiemu w przyjęciu służbowym. Co to oznaczało? Że świat zewnętrzny w końcu dowie się o moim istnieniu.
Od ślubu Hosanny minął prawie rok, a Gabi wyszła za Jimina kilka miesięcy temu, i obie już dawno miały takie imprezy za sobą. Obie też idealnie odnalazły się w tym świecie. Ja natomiast cały czas miałam wątpliwości czy się do tego nadaję. Przez rok chowałam się w domu i unikałam towarzystwa z branży, a kiedy czułam się zagrożona, udawałam dziewczynę z personelu. Yooni oczywiście to rozumiał i nigdy mnie nie naciskał, ale coraz częściej odnosiłam wrażenie, że jednak chciałby, tak jak Jimin czy Hoba, móc złapać mnie za rękę czy cmoknąć w policzek przy ludziach.
Ja też miałam już dość ciągłego oglądania się za siebie i strachu przed wyjściem z domu. I mimo, że już dawno podpisałam umowę z Hybe o ochronie danych osobowych i wizerunku jako członek rodziny zespołu, to do tej pory nie odważyłam się z tej umowy w pełni skorzystać.
Dlaczego, spytacie?
A no dlatego, że byłam zwykłym pieprzonym cykorem, który nadal boi się wyjść ze swojej strefy komfortu choćby na krok i pozwolić sobie na jakąkolwiek zmianę. Pomagałam robić to swoim pacjentom, a ciągle nie potrafiłam nauczyć tego samej siebie. Długo zwlekałam z przeniesieniem się na stałe do Korei, a jak już w końcu się na to zdobyłam, zamknęłam się w naszym domu niczym w wieży strzeżonej przez ziejącego ogniem smoka, który tak naprawdę był tylko moim bezpodstawnym strachem.
Dzisiaj miał być ten wielki dzień.
Dzień, w którym w zasadzie nic się nie zmieni, a jednak zmieni się ogromnie dużo.
Stałam w naszej garderobie już dobre pół godziny, cały czas gapiąc się bez sensu na ubrania, które wczoraj skrupulatnie przygotowywałam: białe, dopasowane spodnie z niechlujnymi dziurami na kolanach dla Yoongiego i jego ulubiona czarna jak smoła koszula z bawełny egipskiej, a dla mnie prosta, koszulowa sukienka w tych samych barwach.
Jeszcze do wczoraj byłam pewna, że te stylówki, dobrane przeze mnie kolorystycznie tak, by pasowały do głównego tematu Hosiowej imprezy, są genialnym wyborem. Teraz jednak, kiedy do przyjęcia zostały zaledwie dwie godziny, wahałam się. Czy aby na pewno to dobry wybór? Im dłużej o tym myślałam, tym większe wątpliwości mnie męczyły.