Witamy w słonecznej Californii a nie czekaj to Polska, słoneczne blokowiska, na rogu stoi kilka chłopaków na Grove Street. Policja to czuje i my to czujemy, że rozpęta się draka, z mordy bandyci, lecz w sercu dobre chłopaki, którzy pamiętają swoje początki. Początki gangu Zacisza powstałym z poziomu trzepaka, żadne przestępstwa tylko przyjaciele dzielące swe pasje od kołyski po grób. Z tamtego miejsca, przy takiej ekipie łatwiej patrzyło się na świat, teraz, kiedy jest coraz gorzej fajnie do tego wrócić, bo jednak to piękne wspomnienia. To gang Zacisza, po Grove Street jeździ impala 64, tu nie ma miejsca na życie nikt kto dostatnie nie będzie na nie twardy a życie to nie są kurwa żarty. Życie jak te wszystkie na rogu co eksponują swoje napompowane cycki, każdy chce być sławnym, kleją linijki totalnie o wszystkim.
Każdy chce się stąd wyrwać, lecz uda się tylko to nielicznym, znam wójta wioski, znam raperów, znam nauczycielów, znam sukę z komendy. Nigdy nie ugryzę się w język, nawet jeśli mam być prześladowany, to jestem szczery ze sobą a nie zakłamany. Znam hotelarkę, znam przedstawicielkę banku, która kosi multum pieniędzy, lecz czy uda mi się wyrwać dzięki temu z tej biedy, skoro znajomości to potęga niezmierna jak niezmierny jest ten świat. Ja się zastanawiam czy wszyscy się ze mną trzymają tylko, bo jestem legendą Czarnkowa czy się cieszysz szczerze, że mnie znasz i chętnie poznałbyś mnie od nowa, w tym tkwi sekret w dzisiejszym świecie, by znajomości mieć liczne grono?.
Może ja też powinienem wchodzić w dupę raperom, by wydali na świat to moje zjebane dzieło, pisarzom przynosić świeża kawe, by stwierdzili, że to odpowiedni czas, by się odezwać i podjąć jakieś działanie. Może wydania książki, co ze mnie za człowiek marny, myślę o każdym tylko nie sobie. Moja dusza wciąż się modli, by znaleźli się tacy co przetarli szlaki i pokazali swoje naliczone do zwycięstwa kroki. Jezu zastanawiam się czasami czy istnieją cuda, bo właśnie to byłby cud gdyby udało mi się być kimś. Mam tylko nadzieję, że Dziadek i Babcia, mój kochany braciszek są ze mnie dumni, że mają o wiele lepsze życia, nie takie które pokarało ich śmiercią jak żyli tutaj. A ja myślę o nich dzień i noc, ich ramiona były tak kojące jak pluszowy miś, doceniasz dopiero coś, gdy to stracisz, więc nie trać żadnej z chwil.
Już kolejny tekst bez nawiązania do Dziadka i Babci, szczerze sam już nie wiem o czym już pisać, nadal tak bardzo tęsknię. Poczuwam się do winy, gdybym szybciej do ciebie Dziadku przyszedł to może przeżyłbyś ten horror, za babcią też wciąż tęsknię, żaden tekst tego nie odda jak pusty bez nich jestem a "the fucking world is ghetto". Gdzie nie spojrzę widzę tylko piekło, życie rozpada się na kawałeczki jak pęknięte szkło a życie wieczna demolka jak bez zawleczki granat, wiecznie ktoś by coś chciał od nas, dorosłość to przejebany dramat. Miasto hien, fałszywi przyjaciele co tak naprawdę nas nie znają a chcą dobrze dla nas, może dlatego pije Pepsi, bo liczę, że przepowiednia doktora jest trafna i umrę kiedyś na zawał. Mam dosyć spłacania mojego życia jakby to był dobry kawał, bo ile można śmiać się z czegoś co cię smuci.
Jak umrę to będę się cieszył, zresztą co ten lekarz może wiedzieć, siedzi na krześle w przychodni, rzadko, kiedy pomaga. Wystawia skierowania a zarabia 10 razy więcej niż kiedykolwiek moja osoba się dorobi, sam sobie wystawić może receptę by jarać te blanty z czystej konopii. Co on wie o ciągnięciu się po lekarzach, każdy po studiach, lecz żaden nie potrafi cię trafnie zbadać, by orzec werdykt, żaden nie potrafi przyznać się potem do błędu. Fatalne opinie lekarskie, na pocieszenie powiem, że to nie będzie trwać wiecznie, tylko do pewnego momentu. Jakby tego było mało, zawsze znajdą się rodzice i dorzucą 5 groszy, jak bardzo byś się nie starał i nie miał dobrych ocen, zawsze będą psioczyć. Czasami aż mi ciężko na sercu, że muszę prosić się o pomoc, wchodzić aż tak bardzo w dupę rodzicom co mnie olewają a może mają głęboko w powarzaniu.
Wchodzić w nauczycielce w dupę, wchodzić wszystkim przyjaciołom, jestem jebanym atencjuszem a zaraz mnie samego załadują w gardło. Potem dupę, czuje się jak zgwałcona dziwka i to wszystko na nic, tylko by nic nie wyszło i miałbym przestać swoje historyjki o bolącym brzuchu zmyślać. Życie mnie jebie, więc jestem jebanym, nie rucham a jestem ruchanym, rurka wielkości średniego europejskiego dicka przechodzi przez gardło. 3 razy wzięło się na odruch wymiotny, to aż zanadto a to dopiero początek, koniec szkoły jeden egzamin, zaraz drugi. Jeden egzamin fajny i cudowny, kiedy to osoba egzaminująca robi za ciebie większość roboty a ty zgarniasz tytuł czeladnika, drugi niestety to kpina. Co ma średnia do pytań o przyrządy, które słyszysz pierwszy raz w życiu, ale tak "masz średnią prawie 5.0 i musisz takie rzeczy znać".
Idziesz na egzamim wewnętrzny nie po to by go zdać, tylko mieć spokój święty, zarabiać pieniądze i nie przejmować się osoba co przez większość uznawana za przeklętą. Gregori nasz mistrz co sobie nie radzi z agresją, to ta firma co przyjmuje osoby z Wietnamu za najmniejsza krajową, tania siła robocza. Pewnie nie rozumie co podpisała, lecz kto mu powie co jest na rzeczy, chce tylko tego co my Polacy, stabilizacji, szczęścia, rodziny i godnych pieniędzy. Szuka wciąż szybki sposób na zarobek, nikt przecież nie chce przymierać głodem, znaleźć miejsce, które będzie w stanie nazwać swoim przyszłym domem. Byłem u lekarza, znów leki, Leki tu, leki tam, leki wsadzą mi w trumnę pod poduszkę. Zamiast przewoźnikowi dać parę szylingów, będzie łykał tabletki, które zaserwuje mu doustnie a może wszystko jest dobrze tylko sam sobie nakładam na te obciążenie psychiczne.
Za dużo myślę a moje myśli są niezbyt śliczne, tym bardziej w tekstach pisanych pod wpływem emocji, to ja staje się ofiarą własnego umysłu. Ostatnio położyłem pierwszego taga na ścianę, może początki nie były zbyt piękne, jednak kolejne marzenie zrealizowane. Tagujemy miasto bo to miasto należy do nas, każdy wciąż mocny, rzucają groźby, lecz nie po to by się skonfrontować, taka ludzka natura. Witamy w świecie, gdzie goryle na pozór silne, lecz każdy z nich to pizda potworna. Marzenia się nie spełniają, lecz nie mogę nie powiedzieć, że jakieś blachostki się udały, dzięki ci Paweł, za motywację i wskazanie źródła. Tak to chyba nigdy bym nie otagował muru ani swego Zaciszowskiego podwórka, tylko przykro mi, że teraz teraz każdy się łapie za puszkę farby bo to modne.
Gdzie tu kultura, gdzie tu hip-hop, młode pokolenie i robienie wszystkiego, by tylko podnieść sobie wybujałe już i tak ego. Na usta się sam tekst ciśnie boomerski "kiedyś to było, teraz to nie ma", wszystkie wartości przemijają jak to czym kiedyś była rodzina. Najpierw chyba musiałbym ja poznać, by wiedzieć co to za wartość, czym byli kumple, teraz to po prostu z wiatrem przeminęło, dzieciaki durne tagujące jebać 60-tki. Nasłuchali się molesty i Bonusa RPK, chcą być tacy prawilni, więc drą się w niebo głosy jebać konfidentów. Rap to muzyka buntu, rap to muzyka dla moich uszu, a przed czym oni się buntują, przed odebraniem sobie paru kolejnych szarych komórek tu czy przed powrotem do domu, bo tak im kazała mama. Jak tak mają wyglądać osoby pracujące na moją emeryturę to wolę się zabić, bo to lekka przesada.
Z jednej strony aż się chce patrzeć jaki Czarnków jest teraz piękny, bo cały w tagach, z drugiej strony patrząc na to myślę sobie co za zjeby wpajają takie wartości do głowy tego dzieciaka, który lata wciąż za modą. Z trzeciej strony zastanawiam się co za zjeb wypisuje takie głupstwa na murach i zajmuje czyste miejsca swą osobą. Najpiękniejsze uczucie, gdy jest pusta, czyściutka ściana, by później czysta ściana zamieniła się w arcydzieło, lecz nie od zaraz. Na to potrzeba czasu, niestety niektórzy nie toleruje naszego artystycznego wkładu w miasto, policja patroluje niezmiennie. Nie uda wam się niestety to nigdy, nigdy nas nie złapiecie wyraziłem się jasno?. W tym mieście powoli za dużo osób, zaczyna robi się ciasno, na murach powoli nie ma miejsc, trzeba zmienić okolice. Wynieść się ponad wszelkie granice do nowego miejsca, nowej dzielnicy, odszukać takie miejsce, gdzie nikt nikomu nie będzie źle życzył, nowe miasto, nowe problemy, ten sam szary zapach stęchlizny.