~Rozdział 1~

161 10 13
                                    

Gdy się obudziłam Damiana nie było już koło mnie, ale cóż się dziwić, odkąd pamiętam był rannym ptaszkiem więc się nie dziwie. Jak już wstałam pościeliłam łóżko i poszłam po ciuchy, czyli biały golf, beżową koszulkę z krótkim rękawem, czarne spodnie oraz białe skarpetki. Podreptałam do łazienki, gdzie się przebrałam oraz zaplotłam włosy w warkocz z dwoma luźno opadającymi na twarz po bokach pasemkami, a grzywkę zaczesałam na lewą stronę zapięłam jeszcze złoty łańcuszek z połówką serca (Damian ma taki sam łańcuszek tylko, że z drugą połówką serca) oraz założyłam kolczyki kółka i tak ogarnięta poszłam do kuchni, gdzie sy-on boy przyrządzał śniadanie. Gdy weszłam do pomieszczenia usiadłam na blacie patrząc na poczynania chłopaka.

-Dzień dobry! - krzykłam. Damian aż podskoczył, a ja się zaśmiałam na jego rekcję.

-Boże drogi nie strasz tak i dzień dobry. - powiedział.

-Co na śniadanie dzisiaj pysznego? - zapytałam. Co jak co, ale Damian świetnie gotuje.

-Mochi oraz zielona herbata. - powiedział a ja na to nie tylko mentalnie oblizałam usta na co się zaśmiał.

-Mniam! - krzykłam na co również się zaśmiał.

-Naszykuj talerze bo zaraz będą mochi gotowe i jakbyś mogłaa to zagotuj wodę na herbate. - Oznajmił na co ja odrazu zeskoczyłam z blatu i podeszłam do szafki, gdzie znajdują się talerze. Wyjęłam je i ustawiłam na stoliku obok chłopaka oraz poszłam zagotować wodę na herbatę. Zaraz po tym na talerzach znajdowały się po trzy sztuki mochi i akurat woda się zagotowała więc zalałam torebki herbaty poprzednio wkładając je do szklanek. Z takim śniadaniem zasiedliśmy do stołu uprzednio życząc sobie smacznego i zaczęliśmy się delektować pysznym śniadaniem. Po posiłku poszłam pozmywać naczynia i odstawić je do szafek. Przypomniało mi się nagle, że kiedyś jak byłam mała chciałam mieć psa więc czemu by tu tak nie poprosić Damiana byśmy przygarneli pieska najlepiej maltańczyka z taką myślą udałam się do salonu gdzie chłopak oglądał wiadomości.

-Słońceeee? - zapytałam się go przeciągając ostatnią lietrę słowa.

-Taaak? - powiedział przeciągając samogłoskę.

-Możemy mieć pieska? - zapytałam robiąc oczy szczeniaczka. Hehe to na niego zawsze działa.

P.O.V Sy-on boy

Gdy Anya się zapytała czy możemy mieć pieska w pierwszej chwili chciałem zaprzeczyć ale gdy zobaczyłem te oczy szczeniaczka myślałem czy się tu nie rozkleję cholera czemu one tak na mnie działają? Pomyślałem, ale muszę przyznać, że jest naprawdę urocza.

-Ehhh dobra możemy mieć. - powiedziałem a ona zaczęła klaskać i skakać po salonie. Czasami naprawdę zachowuje się jak dziecko, ale właśnie to w niej najbardziej kocham.

-Jej! - krzykła na co ja się zaśmiałem.

-A jakiego tego pieska? - zapytałem z iskrą rozbawienia w oczach.

- Maltańczyka! - znów krzykła na co ja się znów zaśmiałem.

-Okej, ale jutro po niego pojedziemy dobrze? - zapytałem.

-Dobrze. - oznajmiła już spokojnie.

Przez resztę dnia nic się nie działo co nam pasowało zjedliśmy objad pare godzin później zjedliśmy kolacje przebraliśmy się w piżamy, poszliśmy do sypialni i tam zasnęliśmy wtuleni w siebie.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Ohayo!

Mam nadzieję, że spodobał wam się rozdział widzimy się w następnym!

Miłej nocy/miłego dnia

Sayonara pozdrowionka! 

Assassin and spyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz