𝐒𝐭𝐚𝐫𝐬

747 61 0
                                    

- Czy coś jest jeszcze jakoś spiecjalnie niejasne, mam jeszcze raz powtórzyć, czy po tym jak omówiłem to trzy razy, do wszystkich w końcu dotarło?

Złotooki westchnął cicho pod nosem, lecz widzac w miarę pewne spojrzenia towarzyszy praktycznie jęknął w myślach z radości ze nie będzie zmuszony powtarzać po raz nie wiadomo który jednego i tego samego. Plan był prosty jak drut, a oni zachowywali się jak pijane salamandry, nie mogli przyswoić i zapamiętać kto co robi. Nie do zniesienia.

- Cudownie, cieszę się. W takim razie możecie już iść. Widzimy się z dwa dni.

Wszyscy skinęli głowami i skierowali się w stronę wyjscia z podziemi Arcade, jedynego bezpiecznego miejsca do narad w całym ogólnopojętym mieście. Zostało dosłownie kilka osób. Po kilku sekundach w których szarowłosy zdążył usiąść na swoim miejscu, podszedł do niego San który powiedział rzeczowo

- Musisz mi się tutaj podpisać, zgoda na przewiezienie narkotyków przez miasto od grupy z Francji. Rozmawialiśmy już o tym

- Ta, pamiętam - mruknął Erwin i złapał za długopis którym złożył piękny podpis na dwóch kartkach papieru. - Proszę bardzo

- Dzięki - Powiedział szybko brązowowłosy i wyszedł z pomieszczenia, ktore prawie opustoszało.

Prawie

- Masz coś do dodania, Sindacco? - warknął pod nosem nie patrząc szatynowi w oczy. Dokładnie wiedział ze musiałby odwrócić o 180 stopni, ponieważ starszy miał nawyk wtapiania się w otoczenie stojąc w kątach na zebraniach grupy. Nie musiał widzieć jego twarzy by wiedzieć że drugi usłyszał jego pytanie.

Siedząc przed biurkiem oderwal karteczkę samoprzylepną i tym samym długopisem którym przed chwilą podpisywał dokumenty, zaczął rysować gwiazdki. Stary tik nerwowy który ujawniał się u niego w sytuacjach wszelakiego stresu lub zdenerwowania, wtedy po prostu musiał skupić na czyms uwagę. Oczywiście nerwowe ruchy nadgarstka nie umknęły uwadze starszego, który bezszelestnie podszedł od tylu do fotela szarowłosego i oparł delikatnie na nim jedną rękę, za to drugą wyciągnął i szybkim ruchem zabrał młodszemu długopis z ręki. Tamten prychnął cicho pod nosem i odjechał na krześle lekko w bok, jednocześnie obracając się tak by być twarzą w twarz z szatynem.

- Nie zwracaj się do mnie nazwiskiem, Knuckles, bo wiesz że tego nie lubię - wymruczał niskim tonem zakładając ręce na piersi - Przyjechałem oddać ci klucze, bo zapomniałeś

- Dzięki, obejdzie się - prychnął odwracając wzrok. Nigdy nie odwracał wzroku, ale teraz po prostu nie mógł na niego patrzeć. Jak zawsze gdy się kłócili

- I ty i ja wiemy że nie pojedziesz do siebie do mieszkania, a ja wracam później niż ty zasypiasz, wiec co masz zamiar zrobić?

- Od biedy mogę się przespać tutaj, a ty będziesz miał jedną pare kluczy do oddania jednej ze swoich dziewczyn, już nawet nie wiem z kim się teraz spotykasz

Vasquez mruknal lekko zaskoczony, spodziewał się że zlotooki jest zły o coś ważniejszego, ale w sumie nigdy nie wiadomo czego można się było po nim spodziewać

- Z nikim się nie spotykam i nikomu nie będę oddawał kluczy, jak tak bardzo nie chcesz ich mieć to na ciebie poczekają.

- Ciekawe ze z nikim się nie spotykasz, skoro już zaczyna przyjeżdżać do na - powiedział, lecz zaraz ugryzł się w język i poprawił - twojego domu, kiedy ja tam jestem. Jak już masz tyle wielbicieli to rozstaw grafik, kto kiedy i na którą - warknął z jadowitą obojętnością i wstał z krzesła odsuwając się jeszcze trochę.

Szatyn westchnal ciężko i wziął młodszego szybko i stanowczo za nadgarstek, a następnie postawił przed sobą. Erwin był ewidentnie zdezorientowany, ale nie wyrywał się, a to już duży plus. Gdyby złotooki nie był na niego jakos szczególnie zły, zapewne parsknąłby śmiechem patrząc na różnice wzrostu między nimi - Vasquez przewyższał młodszego o głowę jak nie więcej.

𝐒𝐭𝐚𝐫𝐬 - 𝐕𝐚𝐬𝐤𝐥𝐞𝐬 𝐎𝐧𝐞𝐬𝐡𝐨𝐭Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz