Część Pierwsza

29 1 0
                                    

ALASTOR

Do miasta przybyliśmy w nocy. Ulice były pogrążone w ciemności i nie było śladu po ludziach zamieszkujących domy i mieszkania. Oparłem głowę o szybę, wpatrując się w budynki, które mijaliśmy. W radiu leciała jakaś muzyka, którą Susie, moja młodsza siostra uwielbiała. Dziewczynka siedziała obok mnie w dziecięcym foteliku, grając na swoim telefonie. Wyjąłem swoje urządzenie i spojrzałem na godzinę, była pierwsza nad ranem.

— Daleko jeszcze? — spytałem matkę, która siedziała za kółkiem.
Spojrzała na mnie we wstecznym lusterku i pokręciła głową.
— Nie, jesteśmy już blisko. — odparła i znów przeniosła wzrok na drogę.
Westchnąłem jedynie i założyłem słuchawki, a następnie włączyłem muzykę. 

𓆩♡𓆪

Prawie zasypiałem, gdy poczułem, jak ktoś szturcha moje ramię. Otworzyłem oczy i zobaczyłem Susie, która była już na zewnątrz. W swoich malutkich dłoniach trzymała misia, który był przebrany za czarownicę.
— Już idę, idę. — mruknąłem i odpiąłem pas, po czym wyszedłem z pojazdu. Mama już zaczęła wyciągać pudła z bagażnika, więc jedynie złapałem jedne i ruszyłem w kierunku domu. Budynek był biały i nie wyróżniał się od każdego innego w tym miasteczku. Otworzyłem drzwi i postawiłem pudło przy wejściu, a po chwili pojawiła się mama.
— Możesz iść wybrać sobie pokój, ja przyniosę resztę. — powiedziała, po czym poklepała mnie po ramieniu i znowu wyszła z domu.
Dom był prawie umeblowany i po krótkim rozejrzeniu się po parterze wszedłem na piętro.
Wybrałem pierwszy lepszy pokój, ponieważ każdy był mniej więcej taki sam, lecz tylko mój miał łazienkę, podszedłem do okna i wyjrzałem na zewnątrz, miałem widok na dom, który stał obok. W oknie na piętrze, mimo późnej godziny paliło się światło. Następnie usiadłem na łóżko i położyłem się na plecach. Westchnąłem.

𓆩♡𓆪

Zacząłem znów zasypiać, gdy usłyszałem dźwięk otwieranych drzwi, podniosłem się na łokciach i spojrzałem na mamę, która stała w drzwiach trzymając pudło z kwiatami.
— Pomyślałam, że przyda ci się tu jakaś roślina. — powiedziała, stawiając karton na podłogę i wyjmując z niego dwa kaktusy, które następnie postawiła na parapecie.
Przyjrzałem się im z obojętnością, bo czym znowu położyłem się na plecach.
— I tak niedługo będziemy musieli uciekać z tego miasta, nie ma sensu się rozpakowywać. — mruknąłem, wpatrując się w biały sufit.
Poczułem, jak materac ugina się pod ciężarem mamy.
— Nie możemy tego wiedzieć. — odparła jak zwykle łagodnym głosem. — Nie mogę cię zmusić do rozpakowania się. Zrobisz to, gdy będziesz gotowy.
Wstała i wyszła, zamykając za sobą drzwi. Westchnąłem jedynie ciężko i zasnąłem, to był długi dzień.

𓆩♡𓆪

Następnego dnia obudziły mnie promienie słońca. Mruknąłem sennie i zwlekłem się z łóżka, by zejść na dół, już teraz słyszałem krzątanie się matki w kuchni.
Na dole, usiadłem przy stole w kuchni, moja siostra zajmowała już swoje miejsce na krzesełku i zajadała kaszkę z jakimś syropem. Nie czekałem długo, aż pod moim nosem wylądowała szklanka z ciemnoczerwoną cieczą.
— Twoja ulubiona. — kobieta mrugnęła do mnie, po czym sama wzięła łyk ze swojej szklanki.
Nawet stąd czułem zapach krwi królika. Zmarszczyłem nos i wziąłem łyk swojej porcji, na szczęście moja krew była ludzka. Dokładniej z banku krwi.
— Pomyślałem, że przejdę się do jakiegoś sklepu, poznam miasto. — powiedziałem, oblizując usta, po czym ostawiłem pustą już szklankę na stół, po czym wstałem, pocałowałem Susie w czoło i ruszyłem do łazienki.

WINTERVALEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz