Część Druga

7 1 0
                                    

ALASTOR

Nad ranem obudziły mnie ostre promienie słońca, świecące prosto w moje oczy. Mruknąłem sennie i odrzuciłem kołdrę na bok, zwlekając się z łóżka. Dzisiaj pierwszy dzień szkoły. Nie starczy mi palców na policzenie, ile razy musiałem już przez to przechodzić.
Wzdychając, wszedłem do łazienki, by wykonać poranną toaletę. Załatwiłem się, wziąłem szybki prysznic i umyłem zęby, po czym ubrawszy się w ciemną podkoszulkę i luźne spodnie zszedłem na dół na śniadanie. Mama robiła już śniadanie dla Susie, a sama dziewczynka gryzła ucho swojego misia na swoim krzesełku. Uśmiechnąłem się w jej stronę, po czym wyciągnąłem butelkę z krwią z lodówki i wziąłem łyka.
— Cieszysz się na swój pierwszy dzień? — spytała, podając siostrze owsiankę.
— Nie bardzo, robiłem to już tyle razy. — mruknąłem, odkładając butelkę do lodówki.
Madeline Bartholomew była radosną, piękną kobietą, która jak zwykle próbowała znaleźć jasne strony we wszystkim, jednak ja byłem całkowicie inny od niej. Przestałem szukać szczęścia tam, gdzie go nie było, byłem zwyczajnie zmęczony.
Wróciłem na górę, by wziąć plecak, po czym wyszedłem z domu. Do szkoły jechałem samochodem mamy, była to przestarzała niebieska tesla, którą kupiliśmy po taniości u pewnego mechanika, którego znaleźliśmy w internecie. Nie chcieliśmy, by nasze auto przyciągało uwagę.
Wsiadłem do maszyny i po chwili wyjechałem z podjazdu.

𓆩♡𓆪

Budynek szkoły, tak jak wszystko w tym mieście nie wyróżniał się niczym szczególnym. Zbudowany z pomarańczowej cegły gromadził wokół siebie uczniów wchodzących do środka. Po opuszczeniu samochodu ruszyłem w jego kierunku, ignorując spojrzenia kierowane w moją stronę. Po prostu wpatrywałem się w kawałek kartki z numerem szafki i planem lekcji. W środku było jeszcze gorzej, bo spojrzeniom towarzyszyły szepty, po takim czasie powinienem był się przyzwyczaić, lecz wciąż było to tak samo krępujące jak za pierwszym razem.

Przybrałem znudzony wyraz twarzy i odnalazłem swoją szafkę, lecz nim zdążyłem ją otworzyć, usłyszałem dziewczęcy głos za moimi plecami.
— Hej, jestem Amber!
Spojrzałem na blond dziewczynę z przyjaznym uśmiechem na ustach, sięgała mi do ramion i ubrana była w strój cheerleaderki. Poznałem wcześniej dziewczyny jak ona. Popularna, gwiazda i najbardziej niemiła osoba w szkole, zazwyczaj otaczał ją wianuszek przyjaciółek.
— Cześć. — odparłem jedynie, chcąc, by sobie poszła.
— Jak się nazywasz? — brnęła, a jej oczy skanowały każdą część mojej twarzy.
— Alastor... — mruknąłem.
— Niesamowite imię! Organizuję imprezę w sobotę, chcesz przyjść?...
Dziewczyna chciała powiedzieć coś jeszcze, gdy zobaczyłem dyrektora zmierzającego w naszym kierunku.
Dzięki Bogu.

GABRIELA

Stukałam długopisem o otwarty zeszyt, wpatrując się ze znudzeniem w tablice na przodzie klasy, gdzie były zapisane równania oraz konkretne zadania z podręcznika. To nie tak, że matematyka mnie nudziła czy miałam z nią problem, wręcz przeciwnie. Mam umysł ścisłowca i tego typu lekcje, nigdy nie sprawiały mi kłopotów, po prostu byłam myślami zupełnie gdzieś indziej. Wciąż myślałam o mojej wizji, która skutecznie spędzała mi sen z powiek, a ciocia dosyć sztucznie starała się zatuszować fakt, że sytuacja z wczoraj wcale jej nie ruszyła.

— Psst! Gabi. — poczułam lekkie ukłucie w plecy, przez długopis Diany. Odwróciłam się do brunetki z piwnymi oczami, która wskazywała zadanie piąte z podręcznika. Pokręciłam głową z uśmiechem i zwinnie podałam jej swój zeszyt, mając już gotowe większość poleceń.
Oparłam policzek na otwartej dłoni, wzdychając cicho.
— Kim jesteś nieznajomy? — wyszeptałam cicho do siebie, bardziej skupiając się na wizji. Skoro ten chłopak jest wampirem, to czy nie powinien pić tylko krwi? W księgach z naszej biblioteki w domu pisze, że to główny pokarm tych istot, a ludzkie jedzenie traktują jak śmieci. Zbyt dużo pytań oraz niedopowiedzeń, a zero odpowiedzi.
Nagle do środka wszedł dyrektor, jak zwykle w eleganckim garniturze oraz gęstym wąsie, który zasłaniał mu górną wargę. Po chwili spojrzał w moją stronę z ciepłym uśmiechem, wcześniej przepraszając nauczycielkę za przerwanie jej lekcji.
— Gabrielo mogę cię prosić na zewnątrz?
Spytał się mężczyzna uprzejmie, na co kiwnęłam głową, posyłając zdenerwowane spojrzenie do przyjaciółki. Na co ta po prostu pokazała trzymane kciuki, życząc mi powodzenia. Znowu coś przeskrobałam? Przecież od tygodnia starałam się być grzeczna. Nawet już nie daje się prowokować Amber, która samym swoim oddychaniem mnie denerwuje.
Chyba że chodzi o te karaluchy w szatni cheerleaderek.
Przemknęło mi przez myśl, a moje całe ciało się spięło. No to już po mnie.
Niepewnie wyszłam z klasy, biorąc na ramie swój czarny plecak z różnymi zawieszkami. Wyszłam z klasy, zamykając za sobą drzwi, po czym podeszłam do dyrektora, widząc, że z kimś rozmawia, stając obok. Jak tylko starszy mężczyzna spojrzał na mnie, chcąc coś powiedzieć, przerwałam mu, tłumacząc się.
— To nie była moja wina! Te karaluchy same tam weszły, panie dyrektorze. — patrzyłam na mężczyznę ze skruszonym wzrokiem, jednak wzrok mojego odbiorcy był również zdziwiony co i zdezorientowany.
— To nie chodzi o karaluchy? — spytałam niepewnie z nerwowym uśmiechem. Mężczyzna westchnął, masując swoje skronie.
— Nie, ale wrócimy do tego tematu, moja droga.
Po chwili odsunął się ode mnie nieco, ukazując za sobą postać, którą okazał się nieznajomy z restauracji ciotki. Rozszerzyłam lekko oczy, ale nie dałam po sobie poznać zdziwienia.
— To nasz nowy uczeń, Alastor. Jesteś osobą, która najbardziej się udziela oraz masz świetne wyniki na każdym teście i nie tylko, pomyślałem, że pokażesz chłopakowi co i jak, a dodatkowo będziecie chodzić do tej samej klasy.
Nie zdążyłam nawet odpowiedzieć, bo Pan Harrington oddalił się ze swoim firmowym uśmiechem. Mruknęłam niezadowolona, patrząc za mężczyzną, po czym wróciłam wzrokiem na owego Alastora.
— Znowu się widzimy. — uśmiechnęłam się lekko, a następnie, wsunęłam ręce do kieszeni spodni.
— Tym razem też się będziesz bać?
Jak usłyszałam słaby żart chłopaka, przewróciłam oczami.
— Wtedy też się nie bałam, miałam gorszy dzień.
Wyjaśniłam szybko oraz zwinnie, po czym postanowiłam ugasić swoją intuicję, która kazała mi uciekać jak najdalej od Alastora, ponieważ dostałam zadanie od dyrektora, prawda?
Bez dalszych, suchych żarcików czarnowłosego, zaczęłam go oprowadzać po całej placówce, starając się wyjaśnić wszystko tak, by się nie zgubił pierwszego dnia.

𓆩♡𓆪

Czwartkowy wieczór zapowiadał się naprawdę dobrze. Po szkole wyszłam z Dianą na dobre lody w mieście oraz kawę, później wróciłam do domu i zaczęłam ponowne przyswajanie zaklęć leczących i nawet mi się to udawało. Późnym popołudniem zamówiłyśmy z ciocią japońskie jedzenie na wieczór, żeby mieć co zjeść przy telewizorze.

— Iskierko, jaką chcesz herbatę? — słysząc pytanie kobiety, odwróciłam głowę w jej stronę, siedząc na kanapie w salonie.
— Miętowa z plastrem pomarańczy, poproszę. Bez cukru.
Po krótkiej chwili opiekunka usiadła obok mnie, owijając nas, szarym kocem. Zabrałam z jej rąk, ciepły kubek parującej cieczy, po czym włączyłam wiadomości. Oparłam głowę na jej ramieniu, ogrzewając dłonie, trzymając przedmiot. Kobieta pocałowała mnie w głowę, po czasie opierając i swoją skroń o mój czubek.
Nagle cały miły nastrój wieczoru, zniknął jak za dotknięciem magicznej różdżki, gdy w wiadomościach pojawiła się informacja, że w naszym mieście ktoś zaginął. Nie byle kto. Diana. Moja najbliższa i jedyna przyjaciółka. Zmarszczyłam brwi na puszczane zeznania świadków oraz rodziców dziewczyny. Zaginęła bez śladu? Przecież jeszcze dzisiaj rozmawiałam z nią w kawiarni, żartując na wszelkie tematy, jakie istnieją.
Poczułam jak dłoń cioci, przysuwa mnie do siebie.
— Na pewno się szybko znajdzie, może spotkała kogoś znajomego i straciła poczucie czasu?
Wtuliłam się w klatkę piersiową kobiety, starając się wierzyć jej pocieszeniom.
— A co jak faktycznie ktoś ją porwał? I dlaczego tak się stało? Przecież Wintervale to najbardziej spokojne miasto w całym kraju.
Rudowłosa westchnęła, głaszcząc mnie po włosach czule. Wiedziałam, że ciocia nie mogła mi odpowiedzieć na niektóre pytania, ale w tym momencie po prostu nie mogłam myśleć racjonalnie. Jedyne co mi zostało, to oddać się bezpiecznemu dotykowi kobiety oraz wierząc, że wciąż mojej przyjaciółce nic nie jest i jutro ją zobaczę przed szkołą tak jak zawsze. Bardzo w to chciałam wierzyć. Bardzo.




WINTERVALEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz