Fire Whiskey

357 24 1
                                    

-Czy mogę, chociaż wiedzieć skąd wzięliście tyle ognistej?- Zapytał Remus, unosząc brwi ze zdziwienia, widząc jak James, wkracza z kolejną flaszką ciemnopomarańczowego trunku.
Jak na zawołania zza rogu wychylił się we własnej osobie organizator tego przedsięwzięcia. Syriusz wkroczył do pokoju w jednej z koszulek, którą podarował mu na święta Remus. Gryfon uśmiechnął się pod nosem na wspomnienie o tym, jak szczęśliwy był Syriusz, kiedy ją otrzymał.  Od tamtej pory wkładał ją prawie na każdą z imprez gryfonów. - Nie zadawaj pytań, jeśli nie chcesz znać odpowiedzi- Odpowiedział dumny z samego siebie Syriusz i odstawił na stolik w ich dormitorium, ostatnią z flaszek (bądź na to, chociażby liczył Remus). Zważając na gabaryty stolika, nie był nawet pewien czy przypadkiem nie zawali się on pod tym ciężarem. Zazwyczaj używali go do gry w magiczne szachy z Peterem czy podpórki pod nogi, a tym razem już i tak ledwo trzymający się mebel gibał się tam i z powrotem pod naporem flaszek. Remus już w tamtym momencie zaczął żałować, iż zgodził się na tę imprezę.

Lupin, od kiedy tylko huncwoci zaproponowali, aby urządzili to spotkanie, odmawiał. Jednakże jego niezłomni przyjaciele, nie mieli zamiaru zgodzić się z tym wyrokiem. Tak więc bezustannie przez dwa tygodnie chodzili za nim zrzędząca o braku zabawy i monotonii, którą oni jako huncwoci mają w obowiązku przełamać. Przeszkadzali mu podczas lekcji, podczas posiłku i nawet kiedy Remus szedł się uczyć. Kiedy James wyskoczył zza półki w bibliotece wprost przed nim, już w pełni stracił cierpliwość i pod wpływem frustracji zgodził się, aby urządzili „małe spotkanie towarzyskie” w ich pokoju. Zazwyczaj imprezy gryfonów odbywały się w ich pokoju wspólnym, jednakże zważając na to, iż już za parę tygodni miały mieć miejsca egzaminy końcowe główny prefekt ich domu, czyli Lily Evans zabroniła, jakiegokolwiek zakłócania ciszy nocnej w wierzy gryfonów. Tak więc trójka huncwotów wymyśliła, że najlepszym pomysłem będzie urządzenie imprezy w ich dormitorium. Mieli jednak, jak obiecali Remusowi, zaprosić jedynie parę najbliższych znajomych. W ten sposób liczyli na uniknięcie nieprzyjemnej sytuacji z panną Evans. Nikt nie chciał się jej narażać, od ostatniego żartu, któremu nieumyślnie padła również rudowłosa rozmawiając z Severusem Snapem, który miał być główną ofiarą ich akcji.
Remus ponownie spojrzał na stolik pełen flaszek i jednorazowych kubeczków, a następnie pokręcił głową z dezaprobatą

- W jaki sposób macie zamiar jutro udać się na lekcje?- Zapytał, znając oczywiście odpowiedź. Ponieważ w wykonaniu jego przyjaciół nie było rzeczy niemożliwych. Jeżeli chcieli coś zrobić, to nie bacząc na konsekwencje, robili to. No, chyba że Remus w porę przemówił im do ich ledwo myślących głów. Jednak kiedy nie udawało mu się to na czas, to z godnym podziwu zapałem podejmowali się najróżniejszych i najgłupszych w tym samym czasie aktywności. Tym bardziej jeżeli w grę wchodziła ich zdaniem „dobra zabawa godna prawdziwego punkowca”, jak to kiedyś ujął Syriusz.

Więc odpowiedź, jaką liczył otrzymać na swoje pytanie, przekazana została w postaci grupowego śmiechu.  Huncwoci zagłuszeni jednak zostali przez pierwsze dźwięki winylu. Jak Remus się domyślił, to Syriusz musiał ukraść spod jego łóżka jakąś ich część specjalnie na tę okazję. Tak więc pierwsze nuty „Changes” Davida Bowiego rozbrzmiały w dormitorium huncwotów, skutecznie uciszając ich na krótszą chwilę. W której delektowali się muzyką. Remus nawet uśmiechnął się, słysząc swojego ulubionego wykonawcę. Nie zwracał wtedy uwagę na fałszowanie Pottera czy bałagan, jaki Peter zrobił, próbując rozlać ognistą do małych kubeczków.

Skupił się po prostu na podrygującym w rytm muzyki Syriuszu, który wyciągając, w jego stronę palec śpiewał.- I still don’t know what i was waiting for!- Lupin pokręcił głową, ukrywając uśmiech, który znowu cisnął mu się na twarz.

Nieważne jak bardzo nieutalentowanym piosenkarzem był Syriusz Black, nie mógł po prostu odpuścić sobie słuchania go, skupiając się, na jego rozradowanych oczach. Oczywiście Remus nigdy nie przyznałby tego głośno, ale dla takich chwil byłby w stanie uczestniczyć w większej ilości tego typu spotkań. Uwielbiał on patrzeć na szczęśliwego bruneta, który biegał po całym dormitorium, wymachując rękoma i przekrzykując muzykę. Wtedy jego najlepszy przyjaciel patrzył na niego tymi pełnymi iskier oczami, wyciągając do niego rękę i zmuszając do tańczenia. Chwile te były magiczne, takie, jakie Remus na zawsze chciałby zachować w pamięci. Widok prawdziwie szczęśliwego Blacka. Mimo że Syriusz z góry był uśmiechniętym i pełnym energii chłopcem to jednak kiedy w grę wchodziła zabawa, przy muzyce w jego oczach pojawiały się właśnie wtedy prawdziwe fajerwerki, których nie sposób było się pozbyć. No, chyba że ktoś niespodziewanie przerywał taką chwilę.

Fire Whiskey Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz