Rozdział IV | To nie była jej wina

60 1 1
                                    


*Martyna*
Piotrek już dawno powinien być w domu, nie ukrywam zaczynałam się o niego martwić, w dodatku kompletnie nie dawał znaku życia... Nerwowo spoglądałam na zegarek. Moje myśli znowu nie dawały mi spokoju, starałam się je odsunąć i tym razem to ja zrzuciłam to na ciążowe humorki. Tłumaczyłam sobie, że być może jakiś wyjazd się przedłużył. Przecież tak się zdarza. Spróbowałam do niego zadzwonić, ale jego komórka nie odpowiadała. Po chwili dostałam SMSa o treść „kochanie, dziś wrócę trochę później, być może dopiero rano, nie czekaj za mną". W tej samej chwili, do
Zosi, która miała już wychodzić, zadzwonił telefon. Widziałam jak zbladła rozmawiając, jej mina też nie zwiastowała niczego dobrego.
- Wiesz, może jednak zostanę u Ciebie na noc? - zapytała a ja wiedziałam, że coś kręci.

*Piotrek*
Kiedy pisałem do Martyny, czekałem na badania, jakimś cudem udało mi się namówić kolegów, żeby nie mówili o tym zdarzeniu Martynie, ona przecież nie może się denerwować. Już nie raz oberwałem, więc byłem pewny, że w badaniach nich nie wyjdzie, więc wrócę do domu i powiem, że mieliśmy nagle wezwanie a ja musiałem kogoś zastąpić... albo wymyślę inną bajeczkę. Całe szczęście nie mam nigdzie widocznych ran. Wiem że powinienem być szczery z Martyną, ale czasami cel uświęca środki. Tak przynajmniej sobie to tłumaczyłem.

*Martyna*
- Zośka co się stało?
- Dzwonił mój tata... Miałam Ci nie mówić, ale znam Cię i wiem, że nie odpuścisz, z resztą już się chyba zorientowałaś... Poprosił mnie, żebym z Tobą została - Zosia chyba nie wiedziała jak ma to powiedzieć
- Zośka, do cholery, powiedz mi co się stało, coś z Piotrkiem tak?
- Został... pobity - powiedziała i przytuliła mnie chyba próbując dodać mi otuchy.
W pierwszej chwili nie dotarło to do mnie, to nie mogła być prawda. Zaraz późnej włożyłam dresową bluzę i popędziłem do samochodu. Zosia oczywiście próbowała mnie powstrzymać, ale ja wiedziałam, że muszę być teraz z Piotrkiem.
***
Wbiegłam do szpitala, Piotr akurat był na badaniach. Usiadłam na korytarzu i rozejrzałam się z nadzieją, że zobaczę kogoś z bazy. Zaraz pojawiła się Basia
- Błagam powiedzcie mi co tam się stało, tylko szczerze... - powiedziałam drżącym głosem.
- Martyna nie denerwuj się.. - zaczęła Basia
- Basia...
- Ja go tylko przywiozłam z Arturem, jest na tomografii. Wiktor zaraz przyjdzie i ci wszystko opowie
Po chwili Banach wyszedł z jednej z sal. Opowiedział mi dokładnie o wydarzeniach dzisiejszego wieczoru, na końcu mocno mnie przytulił. Odkąd tylko go poznałam był dla mnie nie tylko guru ratownictwa, ale także jak drugiego ojca, z tego co wiem Piotrek miał podobnie. Cieszyłam się, że teraz jest i mnie wspiera.

*Piotrek*
Po badaniach przywieźli mnie do sali, gdzie już czekała na mnie Julka.
- Mocno oberwałeś? Bardzo Cię boli? - pytała zatroskana
- Nie.. bywało gorzej - wysiliłem się na delikatny uśmiech.
- Przepraszam. Znowu macie przeze mnie kłopoty. - ciągnęła dalej
- Daj spokój. Ryzyko zawodowe - odpowiedziałem.
Siedzieliśmy tak przez chwilę, gdy w drzwiach stanęła Martyna. Cholera, byłem przekonany, że nic nie wie...

*Martyna*
Britney siedziała przy łóżku Piotrka, gdy ją tam zobaczyłam, myślałam, że nie ręczę za siebie.
- Jak śmiesz tu przychodzić? To wszystko Twoja wina! - Przez chwilę myślałam, że nie opanuję się i rzucę się na nią z pięściami. 
- Martynka uspokój się.. - Piotr próbował ratować sytuacje
- Nie Martynkuj mi teraz! Zawsze musisz być takim superbohaterem? To ona tu powinna leżeć zamiast ciebie! - Krzyczałam cały czas. Nie wiedziałam na kogo jestem bardziej zła - na Piotrka czy na blond gwiazdę ratownictwa. 
- Przepraszam - powiedziała Britney, a zaraz później wybiegła z płaczem, ale nie obchodziło mnie to.

*Piotr*
Gdy tylko Martyna wparowała do mojej sali wiedziałem, że będą z tego problemy. Długo mi zajęło zanim zdołałem ją uspokoić, na przemian krzyczała i płakała. Tak naprawdę sytuacje opanował Wiktor, który przyniósł wyniki moich badań.

- Strzelecki, Strzelecki znowu nas nastraszyłeś, na szczęście skończyło się tylko na wstrząśnieniu mózgu. - Powiedział Wiktor i wręczył mi kopertę z dokumentacją.
- I tak niezbyt często używa tego organu, co dzisiaj udowodnił - odezwała się zdenerwował Martyna. 
- Martyna.. - Wiktor wkroczył do akcji. 
- Kocham Cię i nie wiem jakbym sobie poradziła, gdyby coś Ci się stało głupolu. - Jej oczy znowu się zaszkliły. Przeciągnąłem ją do siebie i pocałowałem. Banach został nas samych. Siedzieliśmy tak w ciszy na moim szpitalnym łóżku przez jakiś czas. W końcu wydusiłem z siebie to co musiało zostać powiedziane. 
- Myśle, że powinnaś przeprosić Britney, to naprawdę nie była jej wina. - odezwałem się w końcu

*Martyna*
Wiedziałam, że prędzej czy później Piotr poruszy ten temat. Sama wiem, że być może przesadziłam, ale przecież nie takie rzeczy ludzie mówią czy robią gdy są pod wpływem silnych emocji.
Chciałam coś odpowiedzieć, ale poczułam mocne ukłucie bólu w podbrzuszu.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Aug 04, 2022 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

ODZYSKANE SZCZĘŚCIE | MAPI | NA SYGNALEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz