Hejka misie kolorowe!
Dzisiaj mam dla was one shota z shipem Conrada x Erwina.
Zostałam sprowokowana do tego. Więc macie Cooklesa, oczywiście poprawionego przez fs_animri :3
Tak btw to mam już zamysł na kolejną książkę, zaczęłam jakieś lekkie szkice więc może się pojawi za jakiś czas :D
Miłego czytania <3
===========
Słońce rozprzestrzeniało się nad miastem, oświetlając swoimi promieniami czarnego Jestera.
Kierowcą tego jakże pięknego pojazdu, był nie kto inny jak Erwin Knuckles, znany w Los Santos jako adwokat, pastor czy chociażby szef mechanika. Jest jeszcze wiele innych określeń jakimi można go nazwać, lecz pomińmy ten fakt.
Szarowłosy mężczyzna udawał się właśnie na swój warsztat samochodowy, ZS Customs. Zamierzał zobaczyć jak rozwija się biznes, oraz jak się czują pracownicy. Poza tym, umówił się tam ze swoim przyjacielem na spotkanie i rozmowę.
Czarny pojazd wjechał na parking zakładu, a jego właściciel powolnym krokiem ruszył w stronę grupki pracowników.
– Witam wszystkich! Jak wam idzie? - zapytał złotooki, szczerząc się do przyjaciół.
– Byłoby zajebiście, gdyby nie fakt, że dzisiaj zostały porwane trzy osoby z warsztatu - burknął Nicollo, krzyżując ręce na klatce piersiowej.
– Kto, kogo porwał? - zapytał Knuckles, marszcząc brwi.
– No jak to kto? Jebane GSK. Już dzisiaj trzykrotnie wjechali na warsztat i zawinęli Barta, Rosalkę i Amy - odparł Laborant.
– No to co? Będziemy tak stać, czy jedziemy im zrobić przekope? No chyba nas sprowokowali, tak? - stwierdził siwy.
– Ostrzał w ich restauracje? - zapytał krótko David.
Erwin tylko się wyszczerzył i skierował do samochodu.
– Zapraszam Carbonarę, Davida, oraz Labo - rzekł złotooki.
Czwórka mężczyzn wsiadła do czteroosobowego pojazdu, który akurat stał na parkingu. Ruszyli w stronę sklepu z ubraniami, chcąc porządnie się ubrać na tę akcję.
Już po 10 minutach, wszyscy byli przebrani, nie licząc siwowłosego, który jak zawsze nie mógł się zdecydować na strój. Po jakże wewnętrznej walce, założył to, co zwykle, czyli bluzę, jego ulubione dżinsy, kominiarkę, czapkę z daszkiem, buty za kostkę i oczywiście kaburę. Wszystko było w kolorze czarnym.
– Ja pierdole, siwy, czy to mógłbyś choć raz ubrać coś innego? - zapytał z niedowierzaniem Carbonara.
– O chuj ci chodzi? Dobrze wyglądam. Ty też ubrałeś się jak zawsze. Do szkoły się wybierasz na wf w tych ciuchach? - prychnął złotooki, krzyżując ręce na klatce piersiowej.
– Nie przejmuj się Erwinku, pięknie wyglądasz - podlizał się Gilkenly.
– No widzisz? Jedźmy teraz na apartamenty, muszę wziąć broń i amunicję - odparł siwowłosy.
Nicollo tylko westchnął i ruszył w stronę mieszkań. Już po kilku minutach byli na miejscu. Każdy z nich uzbroił się w pistolety, które były potrzebne do ataku.
Gdy wszyscy wrócili do samochodu, ruszyli w stronę restauracji, omawiając plan. Mieli po prostu ostrzelać budynek i dość szybko odjechać. Wszystko wydawało się proste.