- - -
Po około 12 minutach byłam już gotowa do wyjścia do szkoły.
Zeszłam na dół po prostych, drewnianych schodach do salonu z jasną, wyłożoną panelami podłogą. Po prawej stronie znajdowała się materiałowa, beżowa kanapa z telewizorem, umieszczonym na białej komodzie, a trochę za kanapą znajdował się stół jadalniany. Naprzeciwko znajduje się kuchnia z wyspą kuchenną, utrzymana w jasnych kolorach, a po lewej znajdują się drzwi do łazienki, a zaraz obok nich - łuk prowadzący do przedpokoju. Dom nie należy do najmniejszych i nie brakuje w nim drogiego umeblowania. Mój ojciec - Bruce, posiada własną firmę, która nie należy do takich, z niskiej półki, a mama jest prawniczką i też ma udziały w firmie. Rodzice pokładają we mnie duże nadzieje. Liczą, że przejmę po nich firmę i się nią zaopiekuję, gdy oni nie będą w stanie. Mój tato chce tego najbardziej i czasem czuję się tym przytłoczona. Jego przypominaniem, że mam się dobrze uczyć, że wychodzenie na spotkania ze znajomymi to tylko strata czasu.
Zgarnęłam szybko z blatu, wcześniej przygotowane przez Aurorę, tosty z serem i ruszyłam do przedpokoju, żeby ubrać moje już przechodzone, czarne trampki. Ostatni raz przed wyjściem, spojrzałam w lustro, oceniając swój wygląd. Wyglądałam przeciętne mając na sobie czarne dżinsy, które lekko przylegały do moich nóg i beżowy, ładnie opinający mój tors - top.
Wybiegłam z domu, krótko żegnając się z mamą licząc, że nie spóźnię się na autobus, który miał odjechać za dwie minuty. Na szczęście, przystanek znajduje się praktycznie przed moim domem, więc szybko dotarłam do celu.
- - -Po około dziesięciu minutach byłam już pod szkołą, wyciągnęłam telefon i napisałam wiadomość do Amy.
Ja: spotkajmy się po drugiej lekcji, bo trochę mi się dzisiaj zaspało i dopiero teraz do szkoły przyjechałam :/
Długo nie musiałam czekać na wiadomość zwrotną.
Amy: Okk.
Chwilę później rozbrzmiał szkolny dzwonek, sygnalizujący początek pierwszej lekcji. W moim przypadku była to matematyka. Zaczynamy cyrk.
- - -Lekcja zakończyła się sukcesem i mogę zaznaczyć ją jako przetrwaną. Babka nie wzięła mnie ani razu do tablicy.
Po wyjściu z sali, podeszłam do szafki, mojej i znajdującej się zaraz obok - szafki Amy. Przekładałam do plecaka potrzebne zeszyty, aż nagle poczułam ręce owijające się wokół mojej szyi.
- Hej słońce! - krzyknęła Amy, na co głowy kilku osób przebywających na korytarzu, odwróciły się w naszą stronę.
- Hej Amy. - odwróciłam się do niej i oddałam uścisk.
- Ale entuzjazm, Laurie.
Naprawdę cieszyłam się z tego, że ją widzę. Po prostu w przeciwieństwie do niej, nie mam takiej energii, jak ona. Dalej nie potrafię zrozumieć jak ona zawsze ma tyle siły i tak dużo się uśmiecha. Cieszę się z jej szczęścia i mam nadzieję, że mnie też kiedyś spotka.
- Przepraszam, po prostu się nie wyspałam. A tak poza tym widziałyśmy się tydzień temu, a nie dwa miesiące temu. - uśmiechnęłam się do dziewczyny.
Blondynka chwilę się nad czymś zastanawiała. Mina jej zrzedła i zaczęłam się zastanawiać czy może zrobiłam coś złego.
- Coś się stało? - zapytałam niepewnie.
- Nie..bo... co do naszego wyjścia do kawiarnii. - zaczęła tak samo niepewnie, jak ja, chwilę temu. - Mam odwołane dzisiaj dwie ostatnie lekcje. Muszę wrócić po nich do domu, bo tata poprosił mnie, żebym pomogła mu w sklepie, więc nie będę miała nawet jak po ciebie przyjechać.
CZYTASZ
Jaśniejszy niż gwiazdy
Teen FictionTo wszystko przez tą kawiarnie. Czy poznanie tego chłopaka wyjdzie Lauren na dobre? Czy może przyniesie odwrotne skutki?