Chapter one

123 6 1
                                    

-Deku!!

...

To ostatnie słowa jakie słyszałem. Poza własnymi myślami.. te z kolei tworzyły galopadę w mojej głowie.

Trzy... dwa... jeden... Hm? Czemu- gdzie ja jestem?!

I tak właśnie znalazłem się tutaj, w czymś co z przymrużeniem oka, dałoby się nazwać niebem. Tu nazywamy to miejsce nowym domem, tylko formalnie mówimy na niego "Edeline". Jest to miejsce, gdzie wszystkie dusze spoczywają w pokoju.

Oh! Całkowicie zapomniałem, hehe.. Ohayō gozaimasu! Nazywam się Izuku Midoryia. Pewnie już się domyślacie i - macie racje. Umarłem. Śmieszna sprawa, wiecie. To nawet nie boli. To znaczy... upadek z budynku. Tyle że... mimo wszystko, zabolało mnie w klatce. Chyba serce. Pewnie chodziło o mamę..? Tak! Na pewno o to chodziło, zostawiłem mamę samą. Ale Kacchan... Kacchan to mój przyjaciel. Taki prawie-przyjaciel, bo w pewnym momencie zaczął mi "dokuczać". Dało się przeżyć, nadal byłem jego przyjacielem, ale w liceum... Okej, lepiej skupmy się na czymś innym. Na przykład na tym, że... nie wpuścili mnie do Edeline. Cóż, jedyny problem był w tym, że musiałem wybaczyć. Mojemu przyjacielowi, oczywiście. Tak właśnie trafiłem spowrotem na ziemie, ale jako duch. Odnalazłem go przy moim grobie. Nie spodziewałem się, że biedaczyna tak się załamał. Chyba na prawdę tego żałował.

"Zrób światu przysługę i po prostu się zabij"

Tak więc zrobiłem. Ale Kacchan nie wyglądał, jakby się z tego cieszył. Może nie to miał na myśli...?


-Ne, Kacchan. Nie bądź smutny...

-D.. Deku?! J- jak?!? Czy ja już do reszty oszalałem...? Haha, chyba mam schizofrenię

-Nie mów tak Kacchan! Przecież ty- chwila... ty mnie... widzisz?


I tak właśnie zacząłem za nim podążać. Nie spodziewałem się, że zacznie się zmieniać. A jednak. Zaczął mnie błagać o wybaczenie i tym podobne... Zostaliśmy przyjaciółmi... na nowo. Okazało się że nikt inny mnie nie widział, ale Kacchan przekazał mojej mamie i cioci Mitsuki, że je kocham i przepraszam za całe to zamieszanie. Całe szczęście nie wyglądały na złe ani nic.

Czasami gdy chcę go zdenerwować, nazywam go po imieniu. Wygląda wtedy jak wściekły pomermanian! A więc...

Katsuki znalazł sobie nowych przyjaciół. Ciągle się mnie pytał czy nie jestem zazdrosny, bo obiecał że już nigdy w życiu mnie nie zrani.

-Oczywiście że nie! Cieszę się, że w końcu znalazłeś ludzi, z którymi możesz spędzić całe swoje życie.

Tak zawsze odpowiadałem. Ale ostatnim razem odpowiedział mi;

-Ależ to przecież z tobą spędzę całe życie, Deku!

Jego uśmiech, gdy to mówił... Był pełen ciepła. Ale... nie był szczery

Oboje wiedzieliśmy, że to nie będzie trwać wietrznie. Ale... próbowaliśmy o tym zapomnieć. To znaczy... Kacchan próbował. Wiedziałem, że gdy już gdy przyznam, że mu wybaczyłem, będę musiał... odejść.

Ale - wracając do tematu - nie byłem z nim do końca szczery. To znaczy.. byłem zazdrosny. Zwłaszcza o tą dziewczynę "Ochako". Była słodka i na prawdę miła dla Katsukiego... i to właśnie było najgorsze. Nie wiem czemu, ale zawsze gdy się do niego lepiła, czułem gulę w gardle i gorycz w ustach. Na domiar złego, za każdym razem gdy z nim rozmawiała robiło mi się dziwnie zimno. Jakie okropne uczucie...

Nothing metters now... BakuDekuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz