𝐂𝐇Ł𝐎𝐏𝐈𝐄𝐂, 𝐊𝐓Ó𝐑𝐘 𝐂𝐇𝐘𝐁𝐀 nie potrafił już płakać znał Baji'ego Keisuke dopiero od kilku dni, chociaż czuł się jakby były to całe lata.Chifuyu wiedział już, że jego najnowszy towarzysz nastoletnich przygód był inny. Budowały go rozżarzone do wyrazistej czerwoności płomienie złączone w harmonijnym tańcu z wulkanicznym żarem. Był pewny, że sadza i zgliszcza, które po sobie pozostawiał odżywiały świat poezją. Natchnieniem dla uwięzionych w agonii. Z kłódkami na ustach bądź wielkimi różowymi okularami na zbyt małych noskach.
Patrzył na końcówkę tlącego się melancholijnie papierosa, na którego trujące właściwości ich błękitne płuca nie były ni odrobinę przygotowane. Karali je zatem za prozaiczny ból istnienia, wmawiając sobie dorosłość. Matsuno w przerwie, w której podawali sobie na zmianę używkę i która wylądowała właśnie w zgrubiałej czymś nadludzkim dłoni Baji'ego, miał moment aby dumać o lekkiej duszy.
Spojrzał raz jeszcze na te dłonie li to w zwierciadło, którego przed momentem miał zaszczyt musnąć, nie mogąc pozbyć się przeświadczenia, jakby należały do samego ognistego Hefajstosa. Był jednak trwały w pewności, że Keisuke swoje pochodzenie miał iście marsowe, w pierwszorzędnej linii od samiusieńkiego, walecznego Aresa.
I niemalże zzieleniał z paskudnej dawki świeżo kiełkującej w jego wnętrzu zazdrości, która rozlała się w jego wnętrzu niczym byle grzesznie przelana jucha. Niewielki, niepozorny pąk obrócił się w dorodny kwiat, który miał ochotę co rusz skraplać świeżymi łzami bezradności.
CZYTASZ
𝐁𝐄𝐊𝐒𝐀 → bajifuyu
Fanfiction─ 𓆊⋆。༄˚ 𝐓𝐎𝐊𝐘𝐎 𝐑𝐄𝐕𝐄𝐍𝐆𝐄𝐑𝐒 泣き虫 a person, especially a child, who sheds tears frequently or readily; ❝ jakże jednak mógłby zamknąć mu usta, kiedy akurat tak pięknie przemawiał o miłości? kiedy tak cudownie opiewał jej rozkwit podcza...