🏳️‍🌈

1K 49 107
                                    

Był to piękny, słoneczny dzień. Promienie słońca padały na oczy bruneta śniącego o dreamie, budząc go przy okazji. Leżąc chwilę pod ciepłą, milutką pościelą, George przypomina sobie o swojej pracy w żabce przez co zrywa się z komfortu łóżka natychmiastowo. Widząc godzinę siódmą na swoim telefonie, brunet ubiera się w pierwsze lepsze rzeczy jakie znajdzie na ziemi i wybiega z mieszkania prawie zapominając przy tym o zakluczeniu go. Odpalając auto, szybko dojechal do pracy bez żadnych problemów, pomijając, że potrącił Wilbura z Quackitym na przejściu na pasach. Podchodząc do drzwi wyciągnął kluczyki z kieszeni i otworzył sklep, udając, że nic się nie stało i nie zaspał.
Większość dnia była bardzo nudna dla chłopaka, aż tu nagle do sklepu wszedl wysoki, zielonooki i piegowaty, blondyn. George, widząc go, zarumienił się i zwrócił wzrok na lade przy której stał. Był to jeden z pracowników konkurencji, którą była biedronka. Brunet oglądał jego każdy ruch, będąc najbardziej dyskretnym jak możliwie mógł być. Clay, znajdując wszystko co potrzebował, podszedl do kasy z lekkim uśmiechem widząc niższego bruneta. George, kasując jego produkty wpatrywał się w lade, omijając jakikolwiek kontakt wzrokowy z blondynem.

-"czy to wszystko dla pana?"- brunet spytał swojego wysokiego klienta, patrząc mu w oczy.

-"hmm, może jeszcze twój numer i będzie wszystko"- zielonooki stwierdził z uśmiechem opierając się łokciem o lade przed sobą.

Brunet zaczerwienił się, słysząc tę zadziwiające słowa. Napisal na jego paragonie swój numer i wydał mu resztę pieniędzy. Blondyn zanim wyszedł z sklepu zwrócił głowę w stronę george'a i puścił mu oczko z głupim uśmieszkiem na twarzy. Brązowooki mrugając kilkukrotnie, próbował zrozumieć sytuacje, która się przed chwilą zdarzyła. Decydując końcowo żeby przemyśleć to po pracy, wrócił do sprawowania się w pracy jak każdy porządny pracownik powinien.

George i Clay pisali ze sobą każdego dnia o każdej możliwej dla nich porze. Po jakimś tygodniu zaczeli się spotykać po pracy i zapraszać do własnych mieszkań. Odziwo blondyn nie mieszkał nie wiadomo jak daleko od bruneta, co pomogło tylko ze związaniem się mocniej. Aktualnie Clay zaproponował George'owi spotkanie blisko małej polanki z różnorodnymi kwiatkami i innymi roslinami. Brunet nie myśląc za dużo o tym ubrał na siebie jakąś czarną koszulke z jego ulubionym zespołem i do tego zwykłe niebieskie jeansy. Wychodząc, ubrał czarne conversy i wyruszył w wskazane miejsce przez swojego kolege.

Będąc na miejscu, zauważył blondyna siedzącego na kocyku z koszykiem, w ktorym, zgadując znajdowało się jedzenie i inne potrzebne rzeczy na piknik. George uśmiechnął się lekko na ten miły widok, i podszedł do siedzącego kolegi.

-"oh, już jesteś, myślałem, że mnie wystawisz"- Clay powiedział z uśmiechem, przewracając swoimi pięknymi zielonymi oczami.

-"miałem to w planie ale stwierdziłem, że będę miły ten jeden raz"- brunet stwierdził, siadając obok blondyna, który go uważnie obserwował.

Kontynuując swoje spotkanie, chłopacy bardzo miło spędzili czas wygłupiając i śmiejąc się z siebie. Zanim się nie obejrzeli, zastał wieczór, gdzie wielki, biały księżyc świecił na ich dwójkę. George, zauważając jak zimno się zrobiło, żałował, że nie wziął żadnej ciepłej bluzy ze sobą. Clay widząc, jak kolegę przeszedł dreszcz, zdjął swoją zieloną, ciepła bluzę i przełożył ją brunetowi przez głowę. Brązowooki widząc to, szybko odwrócił wzrok od kolegi i dał sobie ja założyć. Czując ciepło, uśmiechnął się i spojrzał na piegowatego blondyna, siedzącego przed nim.

-"um.. Dzięki ale nie musiałeś tego robić, teraz będzie ci zimno."- George powiedział, czując się źle z myślą, że jego przyjaciel musi wytrzymywać to zimno przez niego.

Clay pokręcił głową, śmiejąc się. Położył swoją dłoń na ramieniu kolegi i popatrzył mu sie prosto w oczy z troskliwym uśmiechem.

-"George, nie ważne czy będzie mi zimno czy nie, najważniejsze jest to, żebyś ty się czuł dobrze. A teraz może pooglądajmy gwiazdy? Są takie ładne."- zielonooki powiedział, patrząc w ciemne gwieździste niebo i kładąc się wygodnie na kocyku.

George patrząc na kolegę, położył się obok i spojrzał na gwiazdy. Leżeli tak przez dobre 20 minut, rozmawiając o różnych, błahych rzeczach, które im przyszły do głowy. Clay popatrzył na bruneta z połowicznie zamkniętymi oczami i z uśmiechem na twarzy. Podziwiał jego profil twarzy i jak idealnie jego kosmyki włosów byly ułożone wtrakcie kiedy leżał. Nie mógł nacieszyć się tym perfekcyjnym widokiem. Kiedy blondyn rozmarzał o swoim koledze, wspomniany brunet wpatrywał się w księżyc, zagubiony w własnych myślach.

-"więc um.. George, chciałem ci coś powiedzieć juz od jakiegoś czasu teraz."- zielonooki szepnął do swojego kolegi, zaczynając bawić się swoimi pierścionkami, żeby trochę się uspokoić.

George spojrzał na swojego przyjaciela, zauważając każdy szczegół jego twarzy, którego wcześniej nie zauważył. Blondyn westchnął, patrząc w oczy George'a zdeterminowany, żeby to wreszcie wypowiedzieć.

-"bardzo cię lubie George, mógłbym stwierdzić, że lubie cię bardziej niż kolege lub przyjaciela. Oczywiście, zrozumiem, że nie lubisz mnie w ten sam sposób co ja ciebie ale.."- tutaj blondyn zatrzymał się w swojej wypowiedzi myśląc nad dobrymi słowami, żeby tego kompletnie nie spierdolić.

-"zrozum, że chciałem to poprostu mieć za sobą i nie chciałem żyć w niepewności czy mnie kochasz czy nie. Więc byłbym najszczęśliwszym mężczyzną na świecie jeśli byś powiedział tak"- Clay skończył swoją wypowiedź uśmiechając się smutnie na swojego kolege.

George nie wiedział co powiedzieć, był zszokowany słowami swojego najlepszego przyjaciela. Myślał, że taka chwila nigdy by się nie zdarzyła. Oczywiście, wyobrażał sobie takie okoliczności ale nie pomyślał, że to stanie się realne. Biorąc głęboki oddech, spojrzał się na blondyna, który wyznał mu miłość. Wtedy dopiero zrozumiał, jak bardzo kocha tego debilnego i smiesznego zielonookiego blondyna, który leży twarzą w twarz przed nim. Uśmiechając się, delikatnie położył swoją rękę na zarumienionej twarzy blondyna i pocałował go. Clay zszokowany i zakłopotany pocałunkiem, oddaje go chwilę później, kładąc swoje ręce w ciemne wlosy swojego ukochanego. Kiedy się od siebie odsuneli, oboje cali czerwoni zaczeli się głośno śmiać, przytulając się do siebie.

I tak o to dzieci, rodzi się piękna i niepokonana miłość dwóch mężczyzn.

958 słów

Powróciłem do was kochani z piękną historią dnf. Mam nadzieję, że wam się spodobała. Oczywiście, przepraszam za jakiekolwiek błędy ortograficzne i gramatyczne ale nie jestem kochanowskim i nie umiem w polski.

dnf | one shotOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz