Piątek. Dziś zawitał do Hawkins wyjątkowo przyjemny dzień z racji tego, że w jednym domu na wzgórzu odbywała się impreza. Może to nie jest wybitny pomysł na wielką rozrywkę ale lepszy niż żaden. I w taki sposób myślała dziś Iris, której humor za bardzo nie dopisywał. Miała zamiar się pobawić by polepszyć sobie nastrój, dlatego była w trakcie przygotowań by wyglądać jak najlepiej. O dziwo jej charakter był na tyle skomplikowany, że jej styl bywał czasem wyzywający ale nigdy nie zgodziła się na jednorazową przygodę z chłopakiem. Po prostu lubiła się bawić. Czasem ich trochę podrażnić i pośmiać się pod nosem z tego jak szybko byli by zdolni do zakręcenia ich dookoła palca.
Ze względu na to, że mieszkała z babcią, na imprezy wychodziła kiedy kobieta spała. Nie chciała słuchać jej wykładów na temat ubioru, makijażu czy tego by uważała i nie piła za dużo z obcymi. Dlatego grubo po dwudziestej drugiej, Iris opuściła dom ubrana czarną do połowy uda sukienkę, poszarpane rajstopy, glany i do tego skórzaną tego samego koloru kurtkę. W samochodzie poprawiła czerwoną szminkę na ustach i poruszyła brwiami by zobaczyć jak prezentuje się makijaż w sumie zrobiony tylko z czarnych kresek na dolnej powiece. Kiedy wszystko było w porządku, ruszyła przed siebie autem prosto z wytycznymi gdzie trwała już impreza. Co do samego Hawkins, ciemnowłosa nawet lubiła to miasto. Było ciche i spokojne, w szkole też dogadywała się z ludźmi, więc nie mogła narzekać. Wręcz się cieszyła bo dziś dostała pracę w sklepie muzycznym i mogła rozpocząć ją już w poniedziałek na co pojawiał się na jej ustach mały uśmiech. Po przejechaniu odpowiedniej odległości zaparkowała na wolnym miejscu i ruszyła do środka od razu czując charakterystyczne zapachy imprezy przez co zmarszczyła nos. Zauważyła kilka znajomych twarzy witając się z niektórymi szerokim uśmiechem, przez który jej nieprzyjemny wyraz twarzy zmienił się w ciepły i życzliwy. Uśmiech robił wiele z jej twarzą. Ukazywały się małe dołeczki a oczy od razu od niego były weselsze, zwłaszcza gdy grzywka na nie opadała. Nietypowa osoba w typowym dla niej miejscu.
- Iris! - Usłyszała za sobą krzyk Laurie z kółka plastycznego, na które w szkole uczęszczała. Uwielbiała malować, szkicować i robić robótki ręczne. To było jej ulubione hobby, którego trzymała się od dziecka. - Wreszcie! Chodź, akurat pijemy kolejkę.
- Biegnę! - Odparła machając koleżance. Podbiegła za nimi do stołu przy którym widziała swoją małą grupę znajomych, z którymi zawsze przeważnie trzymała się w szkole. Chwyciła kieliszek i gdy wszyscy byli gotowi przechyliła głowę a z nią razem kieliszek by alkohol przeleciał przez przełyk i rozpalił od środka jej ciało. Zmarszczyła nos i od razu popiła losowym napojem. - Co to było? - Zapytała ze śmiechem na wyjątkowo ostry smak.
- Wódka z tabasco. Jak cię nie było to odkryliśmy taki ... myk. - Rozbawiona i ewidentnie już pijana koleżanka zawiesiła jej się na szyi pokazując po wszystkich. Przez dłuższy moment zawiesiła wzrok na swoim koledze, który wpatrywał się w nią zawsze tak samo. Przeczuwała, że Danny chyba od dłuższego czasu już tak zawieszał na niej wzrok, no ale cóż. Ona zainteresowana nie była.
- Pomysłowe. - Odparła Iris rozglądając się dookoła. - Idę znaleźć kogoś do potańczenia. - Powiedziała głośniej do koleżanki a potem odeszła w stronę parkietu. Idąc tak przez pomieszczenie, zaczęła szukać czegoś w torebce. Mianowicie skręta. - No gdzie to jest. - Wymamrotała pod nosem i przewróciła oczami. Trawka nie działała na nią jakoś wielce mocno, po prostu pomagała jej się zabawić na imprezie. Dzięki temu miała lepszy humor i nastrój do zabawy. Mogła przetańczyć całą noc, bo uwielbiała tańczyć. W końcu gdy wreszcie znalazła upragnionego towarzysza, jej ciało spotkało się z jakimś innym a skręt upadł na ziemię i potoczył się pod czyjeś nogi. - cholera. - Uniosła wzrok na mężczyznę, z którym się zderzyła i już chciała mu rzucić pogardliwe spojrzenie ale zaniemówiła.